Niedzielne odliczanie literek, trzy. Podobnie jak w przypadku tamtej kawiarnianej opowieści, wszystko zaczęło się przez czysty przypadek. Tym razem zbieg okoliczności pomachał mi przed nosem informacją o tej książce kilka dni przed jej publikacją. Nabyłam ją jeszcze jako zapowiedź i nie mogłam doczekać się środy, gdy znajdę ją na swoim wirtualnym regale. Rzuciłam wszystkie poważne i niepoważne książki, które czytam, i wsiąkłam w tę opowieść w ułamku sekundy, a w zasadzie akapitu.
Że naiwna? Raczej. Że prosta? Tak. Że chudziutka książeczka? Zdecydowanie. Choć naiwna, prosta i chudziutka, żaden z tych elementów opisu i oceny nie umniejsza jej dobrym właściwościom. Fantastyczny pomysł, niezbyt skomplikowany rytuał — możliwość spełnienia pragnienia, które, choć już spełnione, nie zmieni teraźniejszości, ale… zmieni wszystko! Efekt był taki, że nie mogłam się oderwać.
W kawiarni nie ma klimatyzacji. Lokal został otwarty w tysiąc osiemset siedemdziesiątym czwartym roku, zatem ponad sto czterdzieści lat temu. […] Powszechnie uznaje się, że współczesne kawiarnie pojawiły się w Japonii około tysiąc osiemset osiemdziesiątego ósmego roku – zatem aż czternaście lat później. Kawa trafiła do Japonii w okresie Edo, mniej więcej pod koniec siedemnastego wieku.
*
W artykule o legendzie miejskiej napisano: „Ostatecznie niezależnie od tego, czy ktoś przeniesie się w przeszłość, czy w przyszłość, teraźniejszość się nie zmienia. Nasuwa się zatem pytanie: jaki sens ma to krzesło?”.
Jednak Kazu wciąż wierzy, że niezależnie od tego, z jakimi trudnościami zmierzą się ludzie, zawsze odnajdą w sobie siłę, by je przezwyciężyć. Potrzeba do tego tylko serca. A jeśli to krzesło jest w stanie odmienić czyjeś serce, to jego istnienie zdecydowanie ma sens. Ale Kazu po prostu mówi z obojętną miną:
– Proszę dopić kawę, zanim wystygnie.
*
– Tak.
Podjęła decyzję. Albo, dokładniej mówiąc, uparła się na dobre.
*
– Czyli wszystko okej? – zapytał Nagare, bawiąc się solniczką.
– Z czym? – Hirai nie chciała się otworzyć.
*
[…] nie zapomniała o swoim początkowym celu. Ale nie należała do osób, które zamartwiają się tym, co się nie wydarzy. Zmieniła plany.
*
– To prawda. Jesteśmy małżeństwem – przyznała z uśmiechem. Była szczęśliwa, że usłyszała z jego ust słowo „para”.
– Fuj… Nie bądź taka sentymentalna…
*
– Nie jestem dobra w tych całych poważnych sprawach – wyznała ze złością.
– Hirai… – zaczęła Kei, ale Hirai powstrzymała ją machnięciem ręki.
– Więc przestańcie robić smutne miny i pytać mnie, czy u mnie w porządku – poprosiła.
Toshikazu Kawaguchi, Zanim wystygnie kawa,
z jęz. angielskiego
przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)
I choć nadzieja wisiała na włosku cienkim jak źdźbło słomy, nie miała zamiaru odpuścić.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz