niedziela, lipca 17, 2022

4699. Z oazy (XL)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Podobnie jak w przypadku tamtej kawiarnianej opowieści, wszystko zaczęło się przez czysty przypadek. Tym razem zbieg oko­licz­no­ści pomachał mi przed nosem informacją o tej książce kilka dni przed jej publikacją. Nabyłam ją jeszcze jako za­po­wiedź i nie mogłam doczekać się środy, gdy znajdę ją na swoim wirtualnym regale. Rzuciłam wszystkie poważne i niepoważne książki, które czytam, i wsiąkłam w tę opowieść w ułam­ku sekundy, a w zasadzie akapitu.

Że naiwna? Raczej. Że prosta? Tak. Że chudziutka książeczka? Zdecydowanie. Choć naiwna, prosta i chudziutka, żaden z tych elementów opisu i oceny nie umniejsza jej dobrym właściwościom. Fantastyczny pomysł, niezbyt skomplikowany rytuał — moż­li­wość spełnienia pragnienia, które, choć już spełnione, nie zmieni teraź­niej­szo­ści, ale… zmieni wszyst­ko! Efekt był taki, że nie mogłam się oderwać.

W kawiarni nie ma klimatyzacji. Lokal został otwarty w tysiąc osiemset siedemdziesiątym czwartym roku, zatem ponad sto czterdzieści lat temu. […]  Powszechnie uznaje się, że współczesne kawiarnie pojawiły się w Japo­nii około tysiąc osiemset osiemdziesiątego ósmego roku – zatem aż czterna­ście lat później. Kawa trafiła do Japonii w okresie Edo, mniej więcej pod koniec siedemnastego wieku.

*

W artykule o legendzie miejskiej napisano: „Ostatecznie niezależnie od tego, czy ktoś przeniesie się w przeszłość, czy w przyszłość, teraźniejszość się nie zmienia. Nasuwa się zatem pytanie: jaki sens ma to krzesło?”.
     Jednak Kazu wciąż wierzy, że niezależnie od tego, z jakimi trudnościami zmierzą się ludzie, zawsze odnajdą w sobie siłę, by je przezwyciężyć. Po­trze­ba do tego tylko serca. A jeśli to krzesło jest w stanie odmienić czyjeś serce, to jego istnienie zdecydowanie ma sens. Ale Kazu po prostu mówi z obo­jęt­ną miną:
     – Proszę dopić kawę, zanim wystygnie.

*

     – Tak.
     Podjęła decyzję. Albo, dokładniej mówiąc, uparła się na dobre.

*

     – Czyli wszystko okej? – zapytał Nagare, bawiąc się solniczką.
     – Z czym? – Hirai nie chciała się otworzyć.

*

[…]  nie zapomniała o swoim początkowym celu. Ale nie należała do osób, które zamartwiają się tym, co się nie wydarzy. Zmieniła plany.

*

     – To prawda. Jesteśmy małżeństwem – przyznała z uśmiechem. Była szczęśliwa, że usłyszała z jego ust słowo „para”.
     – Fuj… Nie bądź taka sentymentalna…

*

     – Nie jestem dobra w tych całych poważnych sprawach – wy­zna­ła ze złością.
     – Hirai… – zaczęła Kei, ale Hirai powstrzymała ją machnięciem ręki.
     – Więc przestańcie robić smutne miny i pytać mnie, czy u mnie w po­rząd­ku – poprosiła.

Toshikazu Kawaguchi, Zanim wystygnie kawa,
z jęz. angielskiego przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

I choć nadzieja wisiała na włosku cienkim jak źdźbło słomy, nie miała zamiaru odpuścić.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz