poniedziałek, stycznia 25, 2021

4111. Wodorościk (XXI)

Wracam do siebie. Czy wrócę? Pojęcia nie mam, ale przy po­ran­nej kawie wciąż lubię czytać. Dawno nie czytałam tak lek­kiej opowieści. Przyszła do mnie przez przy­pa­dek. Obie­ca­ła, że jest na ząb, dwie kawy i jedno poruszenie serca. Do­trzy­ma­ła słowa.

By­łem cał­ko­wi­cie po­chło­nię­ty dro­gą i moją po­gar­sza­ją­cą się sy­tu­acją.

[…]  i tak nie wiem, jak dojechać tam, gdzie chcę dojechać — powiedziałem sam do siebie, dając upust złości.

Kie­dy masz do wy­bo­ru dwie opcje — ży­cie w zgo­dzie ze swo­im prze­zna­cze­niem lub po pro­stu ży­cie — może się wy­da­wać, że de­cy­zja jest oczy­wi­sta.
     Ale tak nie jest.

Je­steś w do­brych rę­kach.

     — Cie­ka­wie to uję­łaś — od­par­łem.
     Ca­sey się uśmiech­nę­ła.
     — Cza­sa­mi le­piej jest po­pa­trzeć na coś z in­nej per­spek­ty­wy niż za­zwy­czaj.

Wie­lu lu­dzi twier­dzi, że nie na­rze­ka. Jed­nak nie­któ­rzy chcą cze­goś wię­cej niż tyl­ko bra­ku po­wo­dów do na­rze­ka­nia. Pra­gną cze­goś wspa­nial­sze­go.

     — […]   By­li­by­ście bo­ga­ci.
     Męż­czy­zna uśmiech­nął się i od­parł:
     — Może już je­stem bo­ga­ty?

Spo­ra część tego, co po­sia­dam, po­ma­ga mi ode­rwać się od sza­rej co­dzien­no­ści i spra­wia, że le­piej się czu­ję. Za­sta­na­wiam się tyl­ko, ile z tych rze­czy fak­tycz­nie chciał­bym mieć, gdy­bym nie od­czu­wał po­trze­by od­re­ago­wa­nia czy chwi­lo­we­go za­po­mnie­nia o ca­łym świe­cie. Gdy­bym za­wsze ro­bił tyl­ko to, co na­praw­dę chciał­bym ro­bić, nie miał­bym od cze­go ucie­kać i od cze­go od­po­czy­wać, nie od­czu­wał­bym też aż ta­kie­go stre­su.

[…] to za­baw­ne, w jak róż­nych mo­men­tach czło­wiek za­czy­na zda­wać so­bie spra­wę z pew­nych rze­czy.

Otóż, cała sztu­ka tkwi w tym, aby zro­zu­mieć, że coś przy­no­si nam szczę­ście i sa­tys­fak­cję nie dla­te­go, że ktoś tak twier­dzi, ale dla­te­go, że sami tak uzna­my i sami się o tym prze­ko­na­my.

Nie mo­żesz bać się, że nie zdo­łasz cze­goś zro­bić, je­śli już to zro­bi­łeś albo je­śli ro­bisz to każ­de­go dnia.

John P. Strelecky, Kawiarnia na końcu świata. Opowieść o sensie życia, przeł. Alicja Laskowska, Wydawnictwo Aktywa, Frampol 2018.
(wyróżnienie własne)

Je­śli wszyst­ko, co wy­da­wa­ło mi się tak waż­ne i istot­ne, w rze­czy­wi­sto­ści było tyl­ko py­łem i po­wie­trzem, to co na­praw­dę ma zna­cze­nie?

Pa­trząc na wszyst­ko z dal­szej per­spek­ty­wy, na­sze lęki, zmar­twie­nia, zwy­cię­stwa i po­raż­ki nie mają więk­sze­go zna­cze­nia.
     A jed­nak to w ob­li­czu na­szej po­zor­nej ma­ło­ści od­naj­du­je­my sens ży­cia.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz