Wypatrzyłam to cudo miesiąc, półtora temu. Wtedy nie było szans, by ustać robienie zdjęcia. Odnotowałam i ze smutkiem odłożyłam ad acta.
Ponieważ wczoraj Saxifraga zielony kaganek wiedzy wniosła, dziś było cyk na rehabilitacyjnym minispacerku.
Profesora Saxifraga:
Trzmielina Fortune’a
Sprawdziłam, to jest - o ironio! - Trzemielina Fortune'a! Bo ja znam tylko nasze rodzime, leśne gatunki: T. pospolitą i T. brodawkowatą. Ale wszystkie mają tak charakterystyczne owoce - torebki (może to torebka pokus, bo zawartość silnie trująca) - że w tej roślinie trzmielinę poznałam od razu, tylko z racji zimozielonych, skórzastych liści wiedziałam, że to jakiś imigrant. Imigrant z Azji, okazuje się. Ale i tak piękna, a te liście, trwające dzielnie na gałązkach, dzielnie rozświetlają naszą szarą zimę :)
OdpowiedzUsuńUzupełniłam. I dorzuciłam drugie zdjęcie, bo nie dawało mi spokoju, że wcześniej wybrałam inne (drugie nie rozumie dlaczego).
UsuńNie wpadłabym, że w styczniu zdarzy się zielnikowy wpis. Dziękuję :))))