Typ. A w zasadzie typka, bo zachowanie to jest głównie prezentowane przez kobiety. Nie znoszę, nie szanuję, gardzę. A ona swoje: „co ludzie powiedzą”, nieuczesana, nieumalowana, niewyprasowana nie wyjdzie nawet na korytarz klatki schodowej. Kura przez wu! Naprawdę?
Obie niewerbalnie odpowiadamy sobie nawzajem na pytanie dotyczące tej samej materii tymi samymi słowami zakończonymi znakiem zapytania, choć każda z nas ma na myśli zupełnie co innego:
— Chyba żartujesz? — pyta ona.
— Chyba żartujesz? — pytam ja.
Nie mieści nam się w głowie — jej, że mam to i owo gdzieś; mi, że ona śmiertelnie poważnie do tego i owego podchodzi. Naprawdę!
W większości wypadków gumuję się z interakcji z typkami, ale korzonki, odrosty, narośla i wyjścia brak, gdy nie wolno użyć relacyjnej piły tarczowej. Czując przez skórę nadciągającą dyplomatyczną trudność, antycypując spotkanie z typką, chcąc sobie pomóc choć odrobinę, zapytałam:
— Jabłonko, kura przez wu, o co tak dokładnie ci chodzi?
Wlazłam w taką, co ważne dla niej, co ludzie powiedzą, co musi być uczesana, umalowana, wyprasowana, grzeczna, gładka, miła, uległa, dobrocią ociekająca, pozornie dbająca o wszystkich. I? I? I zadziwienie!
Ta, co w nią wlazłam, musi tak, bo… to daje jej bazowe poczucie bezpieczeństwa. Kura przez wu! Naprawdę? Naprawdę!
I dotarło do mnie, że ja mogę sobie pozwolić na brak zainteresowania tym, co ludzie powiedzą, na permanentne nieumalowanie, zamawianie bałaganu na głowie u fryzjera i nieprasowane to i owo, bo jestem… silna i mocna. Moje bazowe poczucie bezpieczeństwa zbudowane jest na czymś innym.
Nie znoszę, nie szanuję, gardzę. Już tego nie czuję. W końcu rozumiem, o co chodzi. I naprawdę lubię być mocna i silna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz