Mojego ukochanego pisarza wszystko, co dostępne w języku polskim, wydano, zanim pojawiła się na świecie Heniutka, nim zaraz po Niej pojawił się imperatyw upuszczania tutaj słów.
Od tamtego czasu nie zmieniło się to, że uwielbiam obserwować drogi, które prowadzą mnie do książek. Często jest nudno — newsletter wydawniczy, czasem — ktoś, kogo zdanie biorę pod uwagę, od czasu do czasu — tajemniczy zbieg okoliczności, czysty przypadek, w który nigdy nie wierzę. Tym razem było tak.
Zdegustowana słowem w książce, klik, klik, coś o autorce. O! Jedna z zachwycających mnie ilustracji znalazła swoje miejsce na okładce książki Klausa Hagerupa. Klik, klik w autora. O! Jest współautorem jednej z książek Josteina Gaardera — w kamień o tym zapomniałam. A może jest coś nowego autorstwa Gaardera? Klik, klik, jest! Klik, klik i miałam na czytniku.
Opowieść ta nic sobie nie robiła z ogonka książek, które grzecznie i cierpliwie czekają na swoją kolej. Wskoczyła bezczelnie na szczyt stosiku do przeczytania, wyprzedzając te pozycje książkowe, co już witały się z gąską.
Nic się nie zmieniło, to wciąż mój ukochany pisarz, choć w tej książce kopnął mnie w podbrzusze chorobą neurodegeneracyjną, jakby życie z moją nie dostarczało mi wystarczająco dużo atrakcji. Tę książkę powinno się obowiązkowo czytać w pakiecie z Taylor, tyle w niej gatunkizmu i potencjału na niewyobrażalne cierpienie z okazji uwewnętrznionego ableizmu.
Może się wydawać, że lat nie da się ogarnąć myślą, kiedy człowiek znajduje się pośrodku i usiłuje niemalże po omacku podążać ku nieznanej przyszłości, lecz gdy o tych samych latach pomyśli się, kiedy już miną, można poczuć, że przeleciały szybko jak burza.
*
Nie ma żadnej innej wieczności niż seria momentów, niewymienialnej na nic obecności.
*
Tutaj jest godzina jedenasta, w Melbourne siódma rano. Zdumiewa mnie, jak łatwo się przed sobą nawzajem ukryć przy takiej różnicy czasu. […] musielibyśmy przebywać w tym samym pomieszczeniu, aby teraz do siebie dotrzeć. Tej nocy dzielą nas lata świetlne.
*
Coś tak prostego jak atom wodoru nie jest mniejszym cudem niż lew czy słoń.
*
[…] przysięgliśmy sobie kiedyś, że będziemy razem na dobre i na złe. Dni, które były niemal wyłącznie dobre, są już za nami. Teraz nadchodzą złe dni, ale może również w nich uda nam się znaleźć coś dobrego.
*
[…] w mojej głowie pojawiły się nowe myśli, przypominające małe nasionka rozpoczynającego się procesu pogodzenia z losem.
*
Nie wszyscy członkowie danej rodziny są obecni jednocześnie w tym samym miejscu. Niektórzy umarli, inni jeszcze się nie urodzili. Ten system jest uniwersalny: w każdej rodzinie są tacy, którzy już nie żyją. Ale to wcale nie oznacza, że tę rodzinę opuścili.
*
No man is an island entire of itself; every man is a piece of the continent, a part of the main.
// John Donne
*
Ludzie często chodzą długimi, krętymi, okrężnymi drogami, zanim nawiążą ze sobą kontakt bezpośredni. Zaledwie nieliczne dusze mają daną z łaski Boga zdolność, by natychmiast przejść do rzeczy: Cześć! Chętnie cię poznam!
*
Chyba dostrzegam czerwoną nić w całym tym chaosie, lecz nie wiem, dokąd mnie ona doprowadzi.
Jostein Gaarder W sam raz. Krótka opowieść o prawie wszystkim,
przeł. Iwona Zimnicka, Czarna Owca, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Myślę więc, że ten czas, który mi został, nie jest ani zbyt długi, ani zbyt krótki. Jest chyba w sam raz.
*
Szukam sensu, zmieniając punkt widzenia. Chociaż być może punkt jest ten sam, ale sonduję głębiej.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz