niedziela, stycznia 02, 2022

4499. Echo końca roku 2021

Mojego ukochanego pisarza wszystko, co dostępne w języku polskim, wydano, za­nim pojawiła się na świecie Heniutka, nim zaraz po Niej pojawił się imperatyw upuszczania tutaj słów.

Od tamtego czasu nie zmieniło się to, że uwielbiam obserwować drogi, które pro­wa­dzą mnie do książek. Często jest nudno — newsletter wydawniczy, czasem — ktoś, kogo zdanie biorę pod uwagę, od czasu do czasu — tajemniczy zbieg oko­licz­no­ści, czysty przypadek, w któ­ry nigdy nie wierzę. Tym razem było tak.

Zdegustowana słowem w książce, klik, klik, coś o autorce. O! Jedna z za­chwy­ca­ją­cych mnie ilustracji znalazła swoje miejsce na okładce książki Klausa Hagerupa. Klik, klik w autora. O! Jest współautorem jednej z książek Josteina Gaardera — w ka­mień o tym za­pom­nia­łam. A może jest coś nowego autorstwa Gaardera? Klik, klik, jest! Klik, klik i mia­łam na czytniku.

Opowieść ta nic sobie nie robiła z ogonka książek, które grzecznie i cierpliwie cze­ka­ją na swoją kolej. Wskoczyła bezczelnie na szczyt stosiku do przeczytania, wy­prze­dza­jąc te pozycje książkowe, co już witały się z gąską.

Nic się nie zmieniło, to wciąż mój ukochany pisarz, choć w tej książce kopnął mnie w podbrzusze chorobą neurodegeneracyjną, jakby życie z moją nie dostarczało mi wystarczająco dużo atrakcji. Tę książkę powinno się obo­wiąz­ko­wo czytać w pakiecie z Taylor, tyle w niej gatunkizmu i potencjału na nie­wy­ob­ra­żal­ne cierpienie z okazji uwewnętrznionego ableizmu.

Może się wyda­wać, że lat nie da się ogar­nąć myślą, kiedy czło­wiek znaj­duje się pośrodku i usi­łuje nie­malże po omacku podą­żać ku nie­zna­nej przy­szło­ści, lecz gdy o tych samych latach pomy­śli się, kiedy już miną, można poczuć, że prze­le­ciały szybko jak burza.

*

Nie ma żad­nej innej wiecz­no­ści niż seria momen­tów, nie­wy­mie­nial­nej na nic obec­no­ści.

*

Tutaj jest godzina jede­na­sta, w Mel­bo­urne siódma rano. Zdu­miewa mnie, jak łatwo się przed sobą nawza­jem ukryć przy takiej róż­nicy czasu. […]  musie­li­by­śmy prze­by­wać w tym samym pomiesz­cze­niu, aby teraz do sie­bie dotrzeć. Tej nocy dzielą nas lata świetlne.

*

Coś tak pro­stego jak atom wodoru nie jest mniej­szym cudem niż lew czy słoń.

*

[…]  przy­się­gli­śmy sobie kie­dyś, że będziemy razem na dobre i na złe. Dni, które były nie­mal wyłącz­nie dobre, są już za nami. Teraz nad­cho­dzą złe dni, ale może rów­nież w nich uda nam się zna­leźć coś dobrego.

*

[…]  w mojej gło­wie poja­wiły się nowe myśli, przy­po­mi­na­jące małe nasionka roz­po­czy­na­ją­cego się pro­cesu pogo­dze­nia z losem.

*

Nie wszy­scy człon­ko­wie danej rodziny są obecni jed­no­cze­śnie w tym samym miej­scu. Nie­któ­rzy umarli, inni jesz­cze się nie uro­dzili. Ten sys­tem jest uni­wer­salny: w każ­dej rodzi­nie są tacy, któ­rzy już nie żyją. Ale to wca­le nie ozna­cza, że tę rodzinę opu­ścili.

*

No man is an island entire of itself; every man is a piece of the con­ti­nent, a part of the main.
// John Donne

*

Ludzie czę­sto cho­dzą dłu­gimi, krę­tymi, okręż­nymi dro­gami, zanim nawiążą ze sobą kon­takt bez­po­średni. Zale­d­wie nie­liczne dusze mają daną z łaski Bo­ga zdol­ność, by natych­miast przejść do rze­czy: Cześć! Chęt­nie cię poznam!

*

Chyba dostrze­gam czer­woną nić w całym tym cha­osie, lecz nie wiem, dokąd mnie ona dopro­wa­dzi.

Jostein Gaarder W sam raz. Krótka opowieść o prawie wszystkim, przeł. Iwona Zimnicka, Czarna Owca, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Myślę więc, że ten czas, który mi został, nie jest ani zbyt długi, ani zbyt krótki. Jest chy­ba w sam raz.

*

Szu­kam sensu, zmie­nia­jąc punkt widze­nia. Cho­ciaż być może punkt jest ten sam, ale son­duję głę­biej.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz