La Belle Époque — nie sięgnęłabym po książkę o niej. Szaleństwa La Belle Époque — mowy by żadnej nie było. Ale jest Julian Barnes i intrygująca okładka, i ibukosknera, który upolował książkę przy okazji czarnych piątko-weekendów pod koniec zeszłego roku.
Historyczna ignorantka we mnie zachwyciła się nieoczywistością otwarcia opowieści i chwilę trwało nim dotarło do mnie, że książka ta to przygoda z historią, plotkami i mentalnością belle époque w rolach głównych. Zdjęcia znanych osób wypadające z czekoladek Félixa Potina — majstersztyk! — prototyp nadciągających pod koniec XX wieku osób (znanych z tego, że są znane), które reklamują papier toaletowy?
To opowieść-przykład o tym, że każda epoka rządzi się własną szajbą.
„Szowinizm jest jedną z form ignorancji”. Pisałem tę książkę w ostatnim roku przed pełnym złudzeń, masochistycznym wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. A maksyma doktora Pozziego często przychodziła mi na myśl, ponieważ angielskie elity polityczne, niezdolne myśleć po europejsku (niechętne temu albo zbyt na to głupie), nieustająco zachowywały się tak, jakby utożsamiały to, czego same chcą, z tym, co ma się wydarzyć. Anglicy (nie chodzi o ogół Brytyjczyków) często chełpili się swoim wyspiarskim rodowodem, brakiem zainteresowania „innymi”, preferując trywialne żarty i bezzasadne oszczerstwa.
*
Zdanie Barbeya d’Aurevilly także pasuje tu jak ulał: „Anglia, ofiara swojej historii, zrobiwszy krok ku przyszłości, teraz cofnęła się i przysiadła w swojej przeszłości”. […] Jestem synem nauczycieli języka obcego, których – gdyby żyli – zasmuciłby spadek poziomu nauczania języków nowożytnych. „Och, wszyscy mówią teraz po angielsku”, często słychać te pełne samozadowolenia słowa. Ale jak każdy nauczyciel lub student języków wie, rozumieć obcy język oznacza rozumieć tych, którzy się nim posługują; a co więcej, rozumieć, jak oni postrzegają i rozumieją twój kraj. To rozwija wyobraźnię.
* * *
Belle époque była okresem wielkiego bogactwa dla bogatych, władzy społecznej dla arystokracji, niepohamowanego, wyrafinowanego snobizmu, karkołomnych ambicji kolonialnych, mecenatów artystycznych i pojedynków, których skala przemocy często bardziej odzwierciedlała indywidualną wybuchowość niż urażony honor. Nie można powiedzieć nic dobrego o I wojnie światowej, ale przynajmniej zlikwidowała większość tych zapędów.
*
W 1905 roku, kiedy wprowadzano zmiany w Kodeksie Napoleona, Hervieu był członkiem komitetu, który miał dokładnie zbadać i, jeśli to konieczne, przeredagować artykuł 212: „Mąż i żona są sobie wzajemnie winni wierność, wsparcie i pomoc”. Hervieu zasugerował dodanie jednego słowa: „miłość”. Komitet, przypuszczalnie uznając, że owe trzy wymogi to maksimum tego, co jakiekolwiek małżeństwo jest w stanie udźwignąć, odmówił przyjęcia jego rekomendacji.
*
Medycyna była w rozkwicie, jeśli chodzi o postęp i pomysłowość, i Pozzi, który napisał ponad czterdzieści artykułów na temat leczenia ran postrzałowych i innych ran wojennych, był w tej dziedzinie głównym ekspertem. Lecz broń stawała się coraz skuteczniejsza, podczas gdy ciało ludzkie zachowało swoją pierwotną wrażliwość. Zapewne często przychodziło to Pozziemu na myśl.
*
Słynne było oburzenie amerykańskiego chirurga Charlesa Meigsa (1792–1869), kiedy zasugerowano, że on i jego koledzy powinni myć ręce przed operacją. „Lekarze to dżentelmeni”, twierdził uparcie, „a ręce dżentelmenów są czyste”.
*
Tracisz nogę i pocisk, ale zyskujesz żółwia: w literaturze faktu jest więcej niepewności niż w fikcji.
*
Mój drogi i nieodżałowany Pozzi zwykł zapewniać mnie [Roberta de Montesquiou] , że po przebudzeniu z trudem powstrzymywał radość odczuwaną na myśl o wszystkich pociągających rzeczach, które ten dzień miał dla niego w zanadrzu […].
*
Ale trudno nam uniknąć patrzenia z dzisiejszej perspektywy i odczytywania dzisiejszych emocji u tych, którzy się w nas wpatrują. […] w pewien sposób próbujemy przywrócić ich do życia, prowadzić z nimi bezgłośną rozmowę; mamy wrażenie, że oni także patrzą na nas. I podczas tej wymiany możemy błędnie przyjąć, że ich uczucia to wersja naszych uczuć – lub też zastanawiać się, jakie byłyby nasze uczucia, gdybyśmy się znaleźli na ich miejscu; a także, że są w jakiś sposób tak samo zainteresowani nami jak my nimi.
*
Nie wiemy.
Czasami wszystko sprowadza się do pytania: kto z nich rządzi? I czy oni robią to, co sądzą, że robią?
*
Pewnego razu naoczny świadek oskarżył Daudeta o kłamstwo. „Oczywiście kłamię”, odpowiedział Daudet. „Gdybym nigdy nie kłamał, byłbym zwykłym rozkładem jazdy pociągów”.
*
Istnieją plotki, istnieją też plotki na temat seksu. Plotka na temat seksu ma to do siebie, że każdy w nią mniej lub bardziej wierzy (nawet jeśli udaje, że nie), ponieważ zawsze wydaje się prawdopodobna. Niekoniecznie dlatego, że plotka potwierdza pewne istniejące wcześniej poszlaki (chociaż może); ale raczej dlatego, że seksualne zwyczaje istot ludzkich są tajemnicą, lecz taką, która po „ujawnieniu”, ujawnia szerszą tajemnicę ludzkiej osobowości. Och, to wszystko tłumaczy – teraz rozumiem, oczywiście, teraz wszystko ma sens.
*
Dlaczego teraźniejszość tak łatwo ocenia przeszłość? Jest zawsze jakaś neurotyczność w teraźniejszości, która uważa się za lepszą od przeszłości, ale nie potrafi przezwyciężyć dokuczliwego lęku, że może to nieprawda. Stoi za tym jeszcze jedno pytanie: jakie mamy prawo do tego, żeby oceniać? Jesteśmy teraźniejszością, a to jest przeszłość: zazwyczaj większości z nas to wystarcza. Im dalej odchodzi przeszłość, tym atrakcyjniejsze staje się jej upraszczanie. Jakkolwiek wielkie byłoby nasze oskarżenie, przeszłość nigdy nam nie odpowie, zachowa milczenie.
*
Każdy praktykujący powieściopisarz zna dowcipną, choć poważną odpowiedź, kiedy o jego fachu dowiaduje się ktoś dopiero poznany. „Chyba muszę uważać na to, co mówię, prawda?”; albo czasami: „Mam dla pana świetną historię”. Ty odpowiesz (no dobrze, ja odpowiem): „To tak nie działa”, ponieważ to tak nie działa.
Julian Barnes, Mężczyzna w czerwonym płaszczu,
przeł. Iwona Chlewińska,
Świat Książki, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)
C’est bien bô! (To taaakie piękne!).
*
Niektórzy zamkną książkę, którą trzymają w rękach, i jednocześnie zamkną swoje umysły; inni zostawią je otwarte i pełne zadumy.
*
[…] często zanim prawdziwa miłość się zacznie, jest wiele „myślenia o tym, że kogoś kochasz”.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz