Niedzielne odliczanie literek, raz. Przepiękna okładka, a potem zderzyły się w mojej głowie kulki: już tego Autora czytałam. Mało! Czytałam go już w czasie trwającej wojny, sto cztery książki temu. Biorę! Rzucam wszystko. I po co?
Fantastyczna okładka. Początek usilnie próbujący mi udowodnić, że beletrystyka to naprawdę nie jest moja bajka. Rewelacyjny pomysł z panem B. — zaskoczyłam, o co chodzi, po drugim z nim spotkaniu. Inspirująca Anna! A potem już tylko sztampa, stereotyp i końcówka tylko pół tonu lepiej od harlequinowej puenty. Sprawdziło się powiedzenie: nie oceniaj książki po okładce - w drugim narodowym języku: do not jugde a book by its cover – nawet jeśli bez przysłony, lustra i dźwięku migawki, ale za to w wielkoformatowym negatywie.
Wyjechałem, by przypomnieć sobie, kim jestem.
Wróciłem, by nigdy o tym nie zapomnieć.
*
Kiedy chcemy odrzucić przeszłość, ta depcze nam po piętach. To, co chcemy zostawić, wraca, a to, co ocalić, ucieka – skomentował – co dzieje się później?
*
Rzeczywistość wyposażona jest w jakiś przedziwny zmysł równowagi. Wszędzie tam, gdzie skumuluje się nadmiar refleksji, zsyła uziemiające zadanie do wykonania.
*
Idę przez życie pieszo, ale kiedy czytam, to jakbym wsiadał do tramwaju. Wychodzę z niego w zupełnie innym miejscu. Otrzepuję się z liter i idę dalej. Taki nowszy. Czytanie to medytacja […].
*
Moje czwarte życie jest dowodem na to, że nie można być szczęśliwym, gdy zmądrzeje się zbyt szybko. […] powiedzieć chcę Ci tylko jedno. Nie mądrzej za szybko, Towarzyszu Drogi, popełniaj błędy i szukaj miejsc, w których doświadcza się więcej i czuje intensywniej. By zmądrzeć i prowadzić nudne życie, potrzebne są co najmniej cztery żywoty.
*
Droga, którą uciekałeś od świata, prowadzi w dwóch kierunkach. By odnaleźć szczęście, musisz obrać kierunek przeciwny. Szczęście jest tu, nie tam. Zresztą, ten pierwszy kurs dobrze już zbadałeś.
*
Słowa wypowiedziane głośno i przez kogoś innego mają zupełnie inny wymiar niż te, które szepczemy samym sobie pod osłoną nocy. Słowa innych uderzają w nas ze zdwojoną mocą. Są jak cios wymierzony z zaskoczenia. […]
– Potrzebuję rozgrzeszenia – powiedziałem.
– Czyste sumienie to potrzeba próżnych – skarcił mnie. – Chcesz być szczęśliwy? Spróbuj być zwykłym człowiekiem.
*
— Okazuje się, mon cheri, że to, co tak uparcie starałem się schować i zaszyć w sobie, było w moim życiu najważniejsze – powiedział stanowczo i jakby skarcił samego siebie.
*
—
Zaczyna cię wreszcie fascynować to, co w życiu najważniejsze.
— Czyli co, Panie Karolu?
— Opowieści i historie, które każdy z nas układa w sobie od chwili, w której pierwszy raz odetchnie powietrzem.
*
Pal był nie tylko świętym środkiem wioski, ale i środkiem całego świata. Sięgając nieba, gwarantował opiekę bogów. Schodząc w głąb ziemi, zapewniał spokój zmarłym. […] Kiedy koczownicy zbierali się do drogi, bo iść przecież było ich przeznaczeniem, wykopywali pal z ziemi i zabierali środek swojego świata ze sobą po to, by wbić go ponownie w miejsce, w którym przyjdzie im się zatrzymać, by zebrać siły przed dalszą podróżą.
*
Pustka istnieje równolegle do nas
i trzeba żyć z nią w zgodzie.
*
Był jak […] naiwny poeta pochylający się nad każdą drobinką świata, ożywioną i nieożywioną, piewca mikrokosmosu sprzymierzony z kwiatkiem i robaczkiem albo indiański szaman, czciciel boga-słońca, które spadało mu na odkryte, jasne i mądre czoło.
*
— […] Należy odgruzować się ze świata i w ten sposób dotrzeć do dna, w głąb siebie. – Wskazał mi wielką ruinę za nami – poszukiwanie siebie to demontaż.
*
Jesteśmy lampą – powiedział – istniejemy bez względu na to, czy świecimy się, czy jesteśmy zgaszeni.
*
[…] człowiek wcale nie urodził się w raju. Ale to nie szkodzi. Musi żyć tak, by w nim umrzeć. Jeśli myślisz, że to, za czym tęsknisz, było rajem, nigdy nie odważysz się zbudować nowego.
*
— Przepraszam – dodała po chwili – coś się ze mną stało i nie może przestać być.
*
Ścienny zegar znów stał się słyszalny i wrócił do łuskania czasu. Zamknął się w sobie i, sekunda po sekundzie, oddzielał chwile puste od puściejszych.
*
Spędzałem więc dzień ukradkiem. Jakby zależało mi przede wszystkim na tym, by rozmijać się z rzeczywistością. Nie widzieć, nie słyszeć i nie dotykać, a – nie daj Boże – poczuć lub zasmakować. […]
Był to dzień, w którym lubiłem wychodzić, odwracać oczy, zasłaniać uszy i odsuwać się od dotyku. Dzień, który człapał ku nocy i męczył się mną dokładnie tak samo, jak ja męczyłem się nim. Za żadne skarby nie chciałem mu jednak podpaść. Deszczowe dni potrafią być nieugięte i zdeterminowane, majestatyczne i wieczne, mściwe i sprzymierzone z czasem, który na każde ich skinienie z minuty potrafi zrobić dwie godziny.
*
Nie miała przed sobą celu i zadań do wykonania, ale białą kartę dnia niezapisanego i pozbawionego kratek.
*
Pierwsze dni samotności dały się spożywać tylko małymi racjami.
*
Chociaż byłem tutaj po raz pierwszy, czułem się swobodnie i spokojnie. Nie tak, jakbym przyjechał, ale tak, jakbym wrócił.
*
Dlaczego tak źle przeżywam wszystkie dane mi z tobą godziny i godzę się na to, że leniwe koty zadeptują i zanudzają nam ten czas?
*
— Ja na starość przyjechałem do domu, a ty chcesz go tutaj znaleźć. To nie może się udać, bo domu się nie szuka. Do domu się wraca i doskonale zna się do niego drogę.
*
To, czego się boimy, wydaje się straszne tylko jako całość i kiedy zaatakuje nas znienacka. Strach rozłożony na części traci moc paraliżowania.
Jakub Zając, Anna i Pan B.,
Wielka Litera, Warszawa 2023.
Więcej jest nas w światach, które się nie stały, w światach, które jeszcze nie nadeszły, aniżeli w tutaj, w teraz i w tym właśnie, najzwyczajniej przeżywanym momencie.
*
[…] niektórych ludzi poznajemy na długo przed tym, zanim ich spotkamy.
*
Myślałem o wszystkim, co powiedział do mnie Pan B. O sztucznych rajach, które tak dobrze znaliśmy, o uciekaniu od świata i o wracaniu do niego. O nieskończoności, którą nosimy w sobie i o poszukiwaniu szczęścia w byciu zwykłym człowiekiem.
*
Siedziałem przez dłuższy czas w ciszy i próbowałem zadomowić się w nowym położeniu.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz