sobota, kwietnia 23, 2022

4596. Z oazy (XIII)

Zalega na stosiku wrażeń kilkanaście dni. Trudno odcedzić cytaty? A może zrobiło się zbyt trudno, by zatrzymywać tu książki? Może trzeba się już tylko cieszyć tym, że mam jeszcze siłę i ochotę, by je czytać? Więc?

Jeśli zbyt trudno, trzeba iść dalej bez wybieranych cytatów, bez książek tu, bez aka­pi­tów i strof. Czyli co, odpuszczamy i żyjemy to, co daje się jeszcze żyć?

Jeszcze nie.

Niepijący alkoholicy, nieznani osobiście, to długa lista Osób, które mnie od po­nad dwu­dzie­stu lat dużo o życiu nauczyły. Gdy więc ta książka pojawiła się w nowościach książek elektro­nicz­nych, wiadomo było, że ibukosnera nic nie będzie miał do po­­wie­dze­nia, a książka, zaraz po nabyciu, trafi na sam szczyt wirtualnego stosiku lektur do przeczytania od zaraz. Tak też się stało.

Test na alkoholika… nie znałam — rewelacyjny! Chciałabym zobaczyć wysoko­funk­cjo­nu­ją­cego alkoholika, który oczywiście nim nie jest, jak sobie z tym testem radzi. Proste rzeczy są piękne, bo są tak pięknie proste!

To dla mnie pierwsza książka o alkoholizmie, którą czytam jako osoba nieuleczalnie chora. Są rzeczy bardzo podobne w światach trzeźwiejących i moim. Przede wszyst­kim: dbaj i troszcz się wyłącznie o dziś. To czasem jedyny sposób, by utrzymać się na powierzchni.

Dzienna porcja alkoholu, którą zdolny jest metabolizować ludzki organizm (bez względu na płeć i masę ciała), wynosi 25 mili­gra­mów. Taka ilość alko­ho­lu etylowego znajduje się w pięćdziesiątce czystej wódki, lampce wina lub w jednym półlitrowym piwie. Każda dodatkowa porcja tego organicznego związku chemicznego jest, z punktu widzenia pracy naszego organizmu, nadużyciem. Najprostszy test na alkoholizm za­kła­da spożywanie właśnie tej dziennej dawki – ani grama wię­cej, ani mniej – dokładnie przez trzy­dzie­ści dni. Jeśli zdolna, zdolny jesteś przez miesiąc pić codziennie wy­łącz­nie tyle alkoholu i nie sięg­niesz za którymś razem po dawkę dodatkową, nie jesteś uzależ­nio­na/y. Zapra­wio­ne­mu w boju pijakowi łatwiej jest zachować trzy­dzie­ści dni cał­ko­wi­tej abstynencji, aniżeli porcjować sobie alko­hol w ta­ki właśnie sposób.

*

Jak można nie trafić z autodiagnozą, jeśli w stwierdzeniu: „alko­ho­lizm to choroba ciała, umysłu i ducha” ukryta odpowiedź na py­ta­nie „dlaczego piję”, brzmi: „z powodu wszystkiego” lub „z jakie­go­kol­wiek powodu”.

*

On sam i świat wydawali mu się tworami nierzeczywistymi i skazanymi na ciężkie, milczące współistnienie – skutek jakiegoś fatalnego nie­do­po­wie­dze­nia lub sprzeczki, których przyczyn i przebiegu ani świat, ani on nie po­tra­fi­li sobie przypomnieć.

*

Tutaj zrozumieliśmy, że musimy się leczyć, właśnie i przede wszystkim dlatego, że jesteśmy chorzy nieuleczalnie.

*

Są dwa dni w tygodniu, o które nie powinniśmy się martwić, dwa dni, które powinny być wolne od lęku i niepewności. Jednym z nich jest wczoraj, ze swo­imi błędami i kłopotami, ze swoimi bólami i cierpieniami. Wczo­raj mi­nę­ło już na zawsze i nie mamy nad tym kontroli. […]
     Drugim dniem, o który nie powinniśmy się martwić, jest jutro, z moż­li­woś­cią niepowodzeń i ciężarów, z wieloma przyrzeczeniami i słabym ich dotrzymywaniem. Dzień jutrzejszy jest również poza zasięgiem naszej kontroli. […]
     Pozostaje nam tylko jeden dzień – dzisiaj. Każdy człowiek jest zdolny staczać bitwy jednego dnia.

*

I podobnie jak trudno precyzyjnie odnaleźć moment (jeśli jest to moment), w którym staliśmy się alkoholikami, tak samo trudno – na osi toksycznego istnienia – wyznaczyć ostatnie dno, po dotknięciu którego możemy już tylko wydobywać się na powierzchnię.

*

Większość tutaj wróci, dobrze o tym wiem. Statystyka mojego ośrodka mó­wi, że rok w trzeźwości wytrzymuje tylko jedna osoba na dziesięć. Zwykle wracają po dwa, czasem trzy razy, zanim zapijaczonym łbem ude­rzą w to swoje ostatnie dno, z którego wydźwignąć się można już tylko cudem albo jakimś nadludzkim wysiłkiem. I wiesz co? Im się to dopiero wtedy udaje, kie­dy nikt nie daje im już żadnej nadziei, kiedy zostają sami i kiedy wreszcie muszą się z tym zmierzyć bez żadnej ochrony i współuzależnionego wsparcia.

*

Stabilizacja to walka i praca,
czymże bez kamienia byłby los Syzyfa?

*

Faza muru (od czterdziestu pięciu dni do czterech miesięcy) to – jak sama nazwa wskazuje – czas, który cechuje poczucie daremności podejmo­wa­nych wysiłków. Trzeźwość przedłuża się, a obiecywanych cudów jakoś brak. Ogarnia nas apatia, uderzają fale powracającego, paraliżującego stra­chu przed przyszłością, która – jeśli wyglądać ma jak to, co prze­ży­wa­my teraz – przeraża. Dopada nas poczucie bezsensu i rezygnacji. Na szczę­ście, powtarzać należy sobie, dyskomfort psychiczny jest w tej sytuacji zja­wis­kiem zrozumiałym, logicznym i naturalnym. Pokonywanie oporu, muru przeszkód wystających z każdego zakamarka codzienności jest nie­od­łącz­ną częścią procesu trzeźwienia.

*

[…]  ciekawi tego, czy kogoś ciekawimy.

*

Trzeźwy alkoholizm to wysokogórska wspinaczka. Na drogę dostaniesz czekan, raki i linę, odbędziesz szkolenie z wykorzystywania tego ekwi­pun­ku. Musisz „tylko” znaleźć siłę, by trenować codziennie, od rana do wieczora i w nocy przede wszystkim.

*

Tak, pamiętam, kiedy mówiłeś mi, że cierpliwość popłaci, ale prze­stra­szy­łam się wtedy, bo ja w stanach niepokoju miewam chwile, w których tracę panowanie i wyrywam się ze swoich objęć.

*

Pod koniec dnia sprawdzaj swoje osiągnięcia. Pamiętaj, dobrze skonstruowany plan to taki, którego nie udało ci się w stu procentach wykonać.

*

Biesiadną salę wspierają dwie kolumny wież, filary tego czasu, prawidła tej przestrzeni. Jednej na imię Przeszłość, drugiej Przyszłość, a między nimi zwi­sa wątły most linowy, a na nim chwiejna i niebezpieczna wędrówka do celu.

*

Lubieżnie ocieramy się o świat, by doświadczać go wielokrotnie i każdym zmysłem. […]  Smakujemy go i kochamy, chorujemy na niego i boimy się go, ale w końcu mamy tę jedną, absolutnie nie­pod­wa­żal­ną refleksję, że oto świat, w którym przychodzi nam „być”, na pewno jest. […] 
     Damy tu sobie radę.

*

Uczucie lęku to znak. A znak to coś, czego funkcją jest wskazywanie czegoś, co znajduje się poza znakiem. Znaczenie znaku nie może być nim samym, wówczas znak przestałby być znakiem. Lęk wskazuje wobec tego na coś, czym nie jest. Pochodzi z jakiegoś źródła, jest czegoś efektem lub sygnałem nadchodzenia czegoś, ale na pewno nie jest znakiem lęku. Aby pokonać ów lęk (znak), należy nauczyć się go oswajać (rozumieć) oraz pogodzić się z tym, że będzie on wracał, uderzając w nas raz z większą, raz z mniejszą mocą.

Jakub Zając, HALT. Zapiski z domu trzeźwienia,
Wielka Litera, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

Szatan jest po to, aby stwarzać zadania.
     Bóg jest po to, aby powierzać je Człowiekowi. Czło­wiek jest po to, aby je wykonać.
     Opowieść o Szatanie, Bogu i Człowieku jest po to, by pokazać, że Bóg wierzy w Człowieka i pozwala mu sa­me­mu mierzyć się z Szatanem.
     Opowieść jest po to, by dowieść, że Człowiek potrafi z tej walki wyjść zwycięsko.
     Opowieść jest po to, by wysłuchawszy jej, powtarzać. Opowieść jest po to, by ją powtarzać.

*

Trzeźwość to wędrowanie po przedmieściach Ziemi Obiecanej.

*

Do walki z panterą swej zachłanności, wilczycą pra­gnie­nia i lwem pychy nieodzowny jest przewodnik. On zostawić cię może samego dopiero w chwili, kiedy zo­ba­czysz przed sobą niebo, a opiekę nad tobą przejmie ktoś stojący ponad nim.

*

Pomocą w poradzeniu sobie z tymi dwiema prze­szkodami (lękiem przed nieznanym i oceną in­nych) jest zaciekawienie się zachodzącą w nas przemianą.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz