Polowałam. Upolowałam. Nie przeczytałam. Połknęłam.
Po raz pierwszy w życiu dopadła mnie żałość, że nie jestem frankofilem. Gdyby tak było, miałabym dużo więcej radości z tej opowieści o Czasie.
Majstersztyk, jeśli chodzi o pomysł opisania zdjęć i rodzinnych spotkań, luźno, choć chronologicznie, rozłożonych na osi czasu. Albo się starzeję, albo nigdy wcześniej nie czytałam książki, która tak bardzo intymnie, a jednocześnie mocno, dotyka Czasu, który w pewnych przedziałach współdzielimy z Autorką, dzieląc z nią ten sam czas lub te same doświadczenia, choć nie tę samą przestrzeń.
Po lekturze zostaje się (a) z marzeniem, by doczytać suplement kreślony dłonią Autorki od miejsca, gdzie kończy się książka po dzień dzisiejszy, (b) z trudem wyboru cytatów i (c) z nagłą potrzebą odkurzenia kilku francuskich piosenek — słyszanych w dzieciństwie lub takich, co pomogły w swoim czasie nie oszaleć.
Dla niej – przeciwnie – liczy się to, by mogła uchwycić swój pobyt na ziemi w określonej epoce, czas, który przez nią przeszedł, świat, który zarejestrowała, po prostu żyjąc. […] zwyczaje, gesty, słowa i tak dalej. […] spróbuje usłyszeć raz jeszcze słowa ludzi, komentarze o zdarzeniach i przedmiotach, masę kłębiących się dyskursów, cały ten zgiełk produkujący bez wytchnienia kolejne definicje tego, czym jesteśmy i czym powinniśmy być, co powinniśmy myśleć, w co wierzyć, czego się obawiać i na co mieć nadzieję.
*
Cisza była tłem rzeczy, a rower odmierzał prędkość życia.
*
Ta kobieta wydaje się jej równie nieprawdopodobna, jak dwudziestopięcioletniej dziewczynie wydawała się czterdziestolatka – nie mogła sobie wyobrazić, że kiedykolwiek się nią stanie, a teraz już nią nie jest.
*
A patrząc na dorosłe dzieci i słuchając ich, myślało się o tym, co nas łączy, bo przecież nie krew ani geny, ale jedynie teraźniejszość tysięcy spędzonych razem dni, słów, gestów i posiłków, podróży samochodem, nieskończoność wspólnych doświadczeń, które – zdawałoby się – nie pozostawiły w nas świadomego śladu.
*
Uratować coś z czasu, w którym się już nigdy nie będzie.
*
Tej „bez przerwy innej” ze zdjęć będzie w zwierciadlanym odbiciu odpowiadać „ona” ze spisywanych wspomnień.
*
Kiedy sprząta, znajduje kartkę ze zdaniem, którym Stendhal rozpoczyna Życie Henryka Brulard: „Jestem w przededniu pięćdziesiątki, byłby czas znać samego siebie”. Gdy je przepisała, miała trzydzieści siedem lat – teraz nie tylko doszlusowała do ówczesnego wieku Stendhala, ale już go dawno przekroczyła.
*
[…] rzeczy, których się najbardziej boimy, w końcu się zdarzają.
*
Nie czuje, by różniła się od kobiet czterdziestopięcio- i pięćdziesięcioletnich, ale to złudzenie, które tamte bez złych intencji rozwiewają w trakcie rozmowy, dając do zrozumienia, że nie należy do ich pokolenia i że postrzegają ją tak, jak ona sama postrzega kobiety osiemdziesięcioletnie – jako starą. Odwrotnie niż w młodości, gdy miała pewność, że w ciągu jednego roku czy nawet miesiąca dokonuje się w niej przemiana, a świat wokół pozostaje niezmieniony, teraz to ona czuje się nieruchoma w galopującym świecie.
*
Pomiędzy tym, czego jeszcze nie ma, a tym, co już jest, świadomość przez krótki moment pozostaje pusta.
*
[…] trudno było sobie uświadomić, że należy się już do kategorii dziadków, jakby ten tytuł pozostał na zawsze przypisany naszym dziadkom, jakby stanowił rodzaj właściwej im esencji, a ich odejście niczego tu nie zmieniło.
*
Oparłam się o piękno świata
A w dłoniach trzymałam zapach pór roku
Anna de Noailles
*
Spełniało się wielkie pragnienie mocy i bezkarności. Obracaliśmy się w rzeczywistości bez przedmiotów i podmiotów. Internet dokonywał zaskakującej przemiany świata w dyskurs.
Miarą czasu było niespodziewane i szybkie kliknięcie myszką na ekranie.
[…] Poszukiwanie straconego czasu odbywało się teraz w internecie.
*
Po powrocie do władzy prawica bezwzględnie niszczyła wszystko, co zostało zrobione.
*
Nie ma już lewicy. Zniknęła polityczna lekkość życia. Gdzie tkwił błąd? Co takiego zrobiliśmy źle? […]. Sumienie kręciło się w kółko, schwytane w pułapkę pomiędzy niewinnym indywidualnym gestem wrzucenia głosu do urny a zbiorczym rezultatem.
*
W plątaninie koncepcji coraz trudniej było znaleźć jakieś zdanie dla siebie, takie, które pomaga żyć, gdy się je wypowiada w myślach.
*
W procesie bezustannej segmentacji rzeczywistości i mnożenia przedmiotów wszystko, co istnieje, powietrze, ciepło i zimno, trawa i mrówki, pot i nocne chrapanie, mogło stać się inspiracją do stworzenia nieskończonej gamy towarów. Handlowa wyobraźnia nie znała granic. Zagarniała na swoje potrzeby język ekologii i psychologii, stroiła się w szaty humanizmu i sprawiedliwości społecznej, zachęcała nas do „wspólnej walki z drożyzną”, zalecała: „Zrób sobie przyjemność”, „Złap okazję”.
*
Straciwszy swoje zasadnicze pole działania, jakim był seks, Kościół stracił wszystko. […] Niczego nie zmieniła pod tym względem popularność nowego polskiego papieża. Był politycznym bohaterem zachodniej wolności, takim Lechem Wałęsą w skali światowej. Jego wschodni akcent, biała szata, „Nie lękajcie się” i sposób, w jaki całował ziemię, wysiadłszy z samolotu, stanowiły część show, podobnie jak rzucanie majtkami na koncertach Madonny.
*
Było rzeczą normalną, że produkty przybywają z całego świata i krążą swobodnie, natomiast ludzi cofa się spod granic. Aby je przekroczyć, niektórzy chowali się w ciężarówkach, robili z siebie towar – nieruchomieli i umierali uduszeni, bo jakiś kierowca zapomniał o nich na nasłonecznionym parkingu w Dover.
*
Jego odejście [Joe Dassina] sprawiło, że nagle poczuliśmy się bardzo daleko od wiosny siedemdziesiątego piątego i upadku Sajgonu, od dawki nadziei, którą niosła jego popularna piosenka L’Été indien.
Joe Dassin, L’Été indien.
*
Mnogość rzeczy maskowała deficyt myśli i zużywanie się wierzeń.
*
[…] przepaść oddzielająca to, co można społecznie wyrazić, od tego, co było w nas niewyrażalne, wydawała nam się normalna i nieunikniona, nie było to nawet coś, co dawało się pomyśleć, każdy czuł to tylko w głębi duszy […].
Annie Ernaux, Lata,
przeł. Magdalena Budzińska, Krzysztof Jarosz,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
(wyróżnienie własne)
Nagle w obliczu uzmysłowienia sobie nieuchronności śmierci bardzo mocno czuło się swoje ciało i chwilę obecną.
*
Tropić odczucia już istniejące, jeszcze nienazwane […].
(tamże)
* * *
Jacques Brel, Mathilde.
To już wiem, dlaczego nie mam więzi z tzw. domem rodzinnym. Nie mamy od dawna wspólnych chwil, wspólnych doświadczeń itp. Chcesz zerwać z kimś więź? Zrezygnuj ze wspólnych chwil, efekt gwarantowany!
OdpowiedzUsuńcieszyłam się, że te rodzinne obiadki to tylko coś, o czym czytałam. nie znoszę i zwykle cierpię na tego typu cośkach, ale za to kocham, gdy już są odfajkowane, jeśli nie mogę z nich zwiać. hmmm, to jedyny plus mojej choroby — nawiewam w majestacie praw człowieka ciężko chorego.
UsuńJa nie muszę zwiewać, bo takie zjawiska, jak rodzinne czy świąteczne obiadki, w moim otoczeniu oraz w mojej świadomości, nie istnieją ...
OdpowiedzUsuń