niedziela, lutego 12, 2023

4925. Z oazy (CXVI)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Saxifraga rękę na kocim pulsie trzyma od zawsze. Wie, że dobre ilu­stra­cje w książkach cieszą nie tylko me oko, więc dała cynk. Zro­bi­łam tylko klik, klik i wie­działam, że radość pomnożę jak szczęście, dzie­ląc te kreski z kocia­ra­mi, które są częścią mojego życia.

W przeciwieństwie do Autorki i Ilustra­tor­ki od zawsze byłam psem, a dokładniej pit­bulliną, choć moja potrzeba codziennej porcji sa­mot­no­ści — używanej jako na­rzę­dzia do higieny psychicznej — z pewnością ma kocią naturę. Pod wieloma wzglę­da­mi Biały Kruk wiedział, co w trawie piszczało, mówiąc o mnie „wybryk natury”. Dopiero po Jego śmierci dotarło do mnie, że było w tym stwierdzeniu więcej dumy niż drwiny.

[…]  klauzula nr 7: „Zgodnie z Miejskim Prawem Wynajmu właściciel wy­raź­nie zabrania najemcy posiadania jakiegokolwiek zwierzęcia do­mo­we­go w zajmowanym mieszkaniu. […]”.
     Spędziłam ten czas, tęskniąc za zwierzęcymi pieszczotami i karmiąc cza­sem jednego czy drugiego bezpańskiego kota, który pojawił się na mojej dro­dze. Wtedy właśnie podjęłam decyzję, że gdy tylko skończę studia i wy­pro­wa­dzę się do innego miasta, nie będzie już żadnych wymówek i wrócę do swojego kociego życia.
     Zakaz z klauzuli nr 7 obudził we mnie potrzebę szukania kotów we wszystkich pracach artystycznych i obrazach, które pojawiały się przed moimi oczami, gdy studiowałam historię sztuki. Doszłam do wniosku, że koty od wieków inspirują i uwodzą artystów w każdym zakątku świata, od starożytnego Egiptu, gdzie uważano je za wcielenia bogów, po współ­czes­ność, kiedy to wielu z nas, skromnych ludzi, wciąż je uwielbia, jakby dalej były bogami.

*


Maud Lewis
(1903–1970)

*

Gdy ktoś zorientuje się, że lubię zwierzęta, zawsze zadaje pytanie, czy „bardziej interesuję się kotami, czy psami”, a ja, już trochę nauczona doświadczeniem, zwykle odpowiadam, że kocham psy, ale odkąd tylko pamiętam, zawsze byłam kotem.

Myślę, że one też mnie szukają, a przynajmniej chcę tak myśleć. My, ludzie uwielbiający zwierzęta, zwykle dostrzegamy piękno w nich wszystkich i w każdym z osobna. Bardzo trudno jest nam iść przez życie, w ogóle o nich nie myśląc.

*

*

Ludzie są zbyt zadufani i pewni siebie. Ale mieszkam z ko­ta­mi przez większość mojego życia i wiem, że można zo­ba­czyć i poczuć świat inaczej.
  //  Thomas Stearns Eliot (1888–1965)

[John Bradshaw]  powiedział, że nasze domowe mruczki nie postrzegają nas jako ludzi, ale jako gigantyczne koty na ich usługach. Przez cały czas spę­dza­ny z nami uczą się nas i sprawdzają, by dowiedzieć się, jak spo­wo­do­wać, żebyśmy robili to, czego potrzebują.

*

Hej był kotem, który czcił słońce, tak samo jak Egipcjanie czcili boga Ra. Głównym życiowym zajęciem Heja było pochłanianie naturalnego światła i dlatego miał doskonale przestudiowaną drogę promieni wpadających do domu przez okna. Zmieniał pozycję w miarę upływu godzin. W zależności od pory roku oraz ilości liści na drzewach lub na podłodze balkonów wy­bie­rał dogodne ułożenie, dostosowane do dostępności i natężenia światła.
     Uwielbiałam go głaskać i czuć ciepło jego ciała, i chyba nigdy nie zda­rzy­ło się, żebym nie uśmiechnęła się ze szczęścia, gdy patrzyłam, jak kom­for­to­wo czuje się w życiu, które wspólnie prowadziliśmy.

*

Mówi się, że zwierzęta wyczuwają, kiedy nie czujemy się dobrze, i in­stynk­tow­nie są gotowe nas chronić, a w przypadku kotów takie starania są szcze­gól­nie silne. Za każdym razem, gdy chorowałam, Hej nie odstępował mnie na krok.

*

Kiedy zwierzę jest częścią twojego życia, towarzyszy ci do końca twoich dni […].

Wspólne dni mijały powoli i spokojnie; zawsze byłam wdzięczna za każdy kolejny, który nastał.

*

Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę być smutna.
Nie wiem też, czy w ogóle chcę, żeby mi to minęło.

*

W 1946 roku Kübler-Ross odwiedziła wyzwolony dwa lata wcześniej obóz zagłady w Majdanku […]  było tam jeszcze coś, czego nie spodziewała się znaleźć. Ściany pokryte były setkami wykonanych małymi paznokciami rysunków, które przedstawiały motyle. Kübler opowiadała potem, że po­trze­bowała dwudziestu pięciu lat pracy z umierającymi pacjentami, by w pełni zrozumieć, co to oznaczało: te dzieci wiedziały, że umrą, i zosta­wia­ły przesłanie nadziei. Ich ciał już nie ma, ale dzięki motylom żyją na zawsze w ludzkiej pamięci.

*

Życie stało się czymś innym. Z beztroską możliwością wyjścia z domu bez zastanawiania się i podejmowania środków ostrożności, z brakiem harmo­no­gra­mów naznaczonych rutyną opieki i leków, ale też z brakiem entuzjaz­mu. Z niemal kompulsywną potrzebą pieszczenia, zajmowania się i ba­wie­nia ze zwierzętami znajomych, która zaczęła budzić uśpioną chęć ponow­ne­go dzielenia się swoim życiem i przestrzenią.
     Ale strach przed cierpieniem tłumił te pragnienia, a decyzja po chwili przeradzała się w niezdecydowanie, a potem znowu w decyzję i tak dalej, tysiące razy, w nieskończonej pętli.

Pewnego dnia, nie wiedząc tak naprawdę, jak do tego doszło, poczułam, że w końcu jestem gotowa, by wprowadzić do mojego życia nowe zwierzę. Pragnienie wygrało z bólem.

Laura Agustí Corrado, Historia pewnego kota,
przeł. Urszula Żebrowska-Kacprzak,
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

*

Marina nigdy nie mogła powstrzymać się przed pójściem na skróty przez pola, a to miało swoje konsekwencje.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz