Niedzielne odliczanie literek, dwa. Saxifraga rękę na kocim pulsie trzyma od zawsze. Wie, że dobre ilustracje w książkach cieszą nie tylko me oko, więc dała cynk. Zrobiłam tylko klik, klik i wiedziałam, że radość pomnożę jak szczęście, dzieląc te kreski z kociarami, które są częścią mojego życia.
W przeciwieństwie do Autorki i Ilustratorki od zawsze byłam psem, a dokładniej pitbulliną, choć moja potrzeba codziennej porcji samotności — używanej jako narzędzia do higieny psychicznej — z pewnością ma kocią naturę. Pod wieloma względami Biały Kruk wiedział, co w trawie piszczało, mówiąc o mnie „wybryk natury”. Dopiero po Jego śmierci dotarło do mnie, że było w tym stwierdzeniu więcej dumy niż drwiny.
[…]
klauzula nr 7: „Zgodnie z Miejskim Prawem Wynajmu właściciel wyraźnie zabrania najemcy posiadania jakiegokolwiek zwierzęcia domowego w zajmowanym mieszkaniu. […]”.
Spędziłam ten czas, tęskniąc za zwierzęcymi pieszczotami i karmiąc czasem jednego czy drugiego bezpańskiego kota, który pojawił się na mojej drodze. Wtedy właśnie podjęłam decyzję, że gdy tylko skończę studia i wyprowadzę się do innego miasta, nie będzie już żadnych wymówek i wrócę do swojego kociego życia.
Zakaz z klauzuli nr 7 obudził we mnie potrzebę szukania kotów we wszystkich pracach artystycznych i obrazach, które pojawiały się przed moimi oczami, gdy studiowałam historię sztuki. Doszłam do wniosku, że koty od wieków inspirują i uwodzą artystów w każdym zakątku świata, od starożytnego Egiptu, gdzie uważano je za wcielenia bogów, po współczesność, kiedy to wielu z nas, skromnych ludzi, wciąż je uwielbia, jakby dalej były bogami.
*
Maud Lewis
(1903–1970)
*
Gdy ktoś zorientuje się, że lubię zwierzęta, zawsze zadaje pytanie, czy „bardziej interesuję się kotami, czy psami”, a ja, już trochę nauczona doświadczeniem, zwykle odpowiadam, że kocham psy, ale odkąd tylko pamiętam, zawsze byłam kotem.
Myślę, że one też mnie szukają, a przynajmniej chcę tak myśleć. My, ludzie uwielbiający zwierzęta, zwykle dostrzegamy piękno w nich wszystkich i w każdym z osobna. Bardzo trudno jest nam iść przez życie, w ogóle o nich nie myśląc.
*
*
Ludzie są zbyt zadufani i pewni siebie. Ale mieszkam z kotami przez większość mojego życia i wiem, że można zobaczyć i poczuć świat inaczej.
// Thomas Stearns Eliot
(1888–1965)
[John Bradshaw] powiedział, że nasze domowe mruczki nie postrzegają nas jako ludzi, ale jako gigantyczne koty na ich usługach. Przez cały czas spędzany z nami uczą się nas i sprawdzają, by dowiedzieć się, jak spowodować, żebyśmy robili to, czego potrzebują.
*
Hej był kotem, który czcił słońce, tak samo jak Egipcjanie czcili boga Ra. Głównym życiowym zajęciem Heja było pochłanianie naturalnego światła i dlatego miał doskonale przestudiowaną drogę promieni wpadających do domu przez okna. Zmieniał pozycję w miarę upływu godzin. W zależności od pory roku oraz ilości liści na drzewach lub na podłodze balkonów wybierał dogodne ułożenie, dostosowane do dostępności i natężenia światła.
Uwielbiałam go głaskać i czuć ciepło jego ciała, i chyba nigdy nie zdarzyło się, żebym nie uśmiechnęła się ze szczęścia, gdy patrzyłam, jak komfortowo czuje się w życiu, które wspólnie prowadziliśmy.
*
Mówi się, że zwierzęta wyczuwają, kiedy nie czujemy się dobrze, i instynktownie są gotowe nas chronić, a w przypadku kotów takie starania są szczególnie silne. Za każdym razem, gdy chorowałam, Hej nie odstępował mnie na krok.
*
Kiedy zwierzę jest częścią twojego życia, towarzyszy ci do końca twoich dni […].
Wspólne dni mijały powoli i spokojnie; zawsze byłam wdzięczna za każdy kolejny, który nastał.
*
Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę być smutna.
Nie wiem też, czy w ogóle chcę, żeby mi to minęło.
*
W 1946 roku Kübler-Ross odwiedziła wyzwolony dwa lata wcześniej obóz zagłady w Majdanku […] było tam jeszcze coś, czego nie spodziewała się znaleźć. Ściany pokryte były setkami wykonanych małymi paznokciami rysunków, które przedstawiały motyle. Kübler opowiadała potem, że potrzebowała dwudziestu pięciu lat pracy z umierającymi pacjentami, by w pełni zrozumieć, co to oznaczało: te dzieci wiedziały, że umrą, i zostawiały przesłanie nadziei. Ich ciał już nie ma, ale dzięki motylom żyją na zawsze w ludzkiej pamięci.
*
Życie stało się czymś innym. Z beztroską możliwością wyjścia z domu bez zastanawiania się i podejmowania środków ostrożności, z brakiem harmonogramów naznaczonych rutyną opieki i leków, ale też z brakiem entuzjazmu. Z niemal kompulsywną potrzebą pieszczenia, zajmowania się i bawienia ze zwierzętami znajomych, która zaczęła budzić uśpioną chęć ponownego dzielenia się swoim życiem i przestrzenią.
Ale strach przed cierpieniem tłumił te pragnienia, a decyzja po chwili przeradzała się w niezdecydowanie, a potem znowu w decyzję i tak dalej, tysiące razy, w nieskończonej pętli.
Pewnego dnia, nie wiedząc tak naprawdę, jak do tego doszło, poczułam, że w końcu jestem gotowa, by wprowadzić do mojego życia nowe zwierzę. Pragnienie wygrało z bólem.
Laura Agustí Corrado, Historia pewnego kota,
przeł. Urszula Żebrowska-Kacprzak,
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)
*
Marina nigdy nie mogła powstrzymać się przed pójściem na skróty przez pola, a to miało swoje konsekwencje.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz