niedziela, marca 26, 2023

4984. Z oazy (CXXXVI)

Niedzielne odliczanie literek, pięć. Znów najdziwniejsze i zaskakujące, bo polegające głównie na wyrzucaniu wybranych wcześniej fragmentów. Wyrzuciłam czternaście, które tu już, już witały się z gąską.

Najpierw długo na tę książkę polowałam. Potem długo w blokach startowych cze­ka­ła. Dopchała się do mnie dzięki psu na okładce, argumentując, że sko­ro dwie po­wie­ści z psim kłaczkiem już za mną, ona byłaby dobrym psim zwień­cze­niem czytania beletrystyki w tym miesiącu. Nie pomyliła się! Z ogromną przy­jemno­ścią nurzałam się w atmosferze tej książki.

Ja, człowiek, wziąłem psa, aby chronił mnie przed innymi ludźmi. Można więc powiedzieć — wybrałem zwierzę. Pomyślałem: pies nie będzie gadał głupot, nie będzie przede mną udawał kogoś, kim nie jest, nawet nie spró­bu­je głupio się uśmiechnąć, kiedy nie będzie wiedział, co do mnie po­wie­dzieć. Pies to pies. Szacun dla psa.

🐾

Nie lubię ludzkości, nie mam nic przeciwko pojedynczym ludziom, czasem się nawet do kogoś przywiązuję, odczuwam, czym jest przyjaźń, miłość, ale kiedy czytam o drugiej wojnie światowej, kiedy zwiedzam były obóz kon­cen­tra­cyj­ny, kiedy myślę o historii naszej cywilizacji, to stwierdzam, że tak, niestety, jesteśmy tylko ludźmi. I żałuję, że ewolucja naszego gatunku po­mi­ja jakoś ten element rozwoju, jakim jest wzajemny szacunek i empatia. Po­tra­fi­my doskonalić się w tak wielu rzeczach, czemu akurat w ma­so­wym za­bi­janiu, a nie na przykład w produkcji życzliwości. Jasne, żeby nie było, dostrzegam dobro w pojedynczych ludziach, ale masa ludzka sama w sobie przeraża mnie i obrzydza. A przecież mamy tę moc, żeby rozwijać się w kie­run­kach, które stanowiłyby o naszej doskonałości…

🐾

Spojrzałem na Psa. Uśmiechnął się. Mój Pies wie, o czym myślę… Czasem mam takie wrażenie. To trochę dziwne, niepokojące, ale nie przeraża mnie to, raczej ciekawi.

🐾

[…]  mam takie dni, kiedy wstaję rano i nic nie pcha mnie w żadną stronę. Nie czuję, że muszę coś zrobić, że tracę dzień. Jestem. Wstaję. Idę z Psem nad strumień. I to wszystko dzieje się bez zegarka, bez konieczności umiesz­cza­nia tego w planie dnia. To nie jest żaden punkt pierwszy, drugi ani siód­my, bo takiego planu nie ma. Oczywiście, że czasem zdarza się dzień, kiedy mówię do Psa:
     — Stary, no, dziś to już na pewno zrobimy pranie.
     Ale i ja wiem, i Pies to wie, że nasze „musimy” jest pojęciem względnym, odkładalnym, przesuwalnym w czasie.

🐾

[…]  poczułem się dobrze ze sobą. Było coś w tej chwili. Coś jak nadzieja, jak szansa, której mogłem się chwycić, jakieś drżenie, które przeszłoby przez moje życie, które mógłbym wpuścić do siebie i do mojego domu, gdybym tylko chciał. Tylko nie wiedziałem, czy chcę, i to sprawiało, że sprawa była cudownie otwarta. Ode mnie zależało, co z tym zrobię.

🐾

Nie spieszyło mi się też nigdy w drodze, wolałem delekto­wa­nie się tym, co wyłania się zza kolejnego zakrętu.

🐾

Mnogość form życia, które stało dumnie albo wyglądało ciekawskie na dro­gę, pochylało się ku mnie, szeleściło, kołysało się lub starało ukryć się przed moim wzrokiem. Nie jestem dobry w te klocki — nigdy nie wiem, jaką ro­śli­nę mam przed sobą. […]  nie interesuje mnie, jak te przydrożne chwa­sty na­zy­wają się każdy z osobna, razem stanowią coś pięknego i żywego. Nie są napastliwe. Są ciekawe mnie — lub wcale nie. Żadna z tych roślin nie jest dla mnie miła, ponieważ czegoś ode mnie chce. Żadna z nich nie przestaje być sobą, kiedy na nią spojrzę. Jakoś mi lżej, gdy po­my­ślę, że da się tak istnieć.

🐾

Trawa, która kołysała się lekko, taka giętka, cicha. Kamienie spoczywające na ziemi całym swoim ciężarem, pełne godności, bez przepraszania i ule­gło­ści. Nieliczne w tym miejscu drzewa przeżywały w zadumie swoje historie […].

🐾

[…]  jak to się stało, że sam siebie przekonałem,
że nie mam nic?

🐾

On miał wszystko. Był tu i teraz. Mój Pies to był dopiero bogacz. Zaje­cha­li­śmy przed dom, a on wyskoczył z auta jakby nigdy nic. Była wycieczka. Ko­niec wycieczki. Teraz będzie jedzonko. Teraz będzie picie. Pomyślałem, że to jest szalenie proste.

🐾

[…]  nie może być tak, że jeśli coś odeszło, a było dobre, to zniknęło na zawsze. Oczywiście, że nie.

🐾

     — Nie boisz się, że coś cię omija?
     — Każdego coś omija. Nie można mieć wszystkiego. — Wzruszyłem ra­mio­na­mi. Roześmiał się w końcu, jakbym rozbawił go insynuacją, że i on coś traci. A może przeciwnie, roześmiał się, w głębi serca przyznawszy mi rację.

🐾

Kiedy ktoś znienacka zadaje szczere pytanie, odpowiedź wypada z człowieka od razu albo wcale.

🐾

Nie chciałem kontynuować tego myślenia, ale myślom trudno jest coś roz­ka­zać. Można ewentualnie przed samym sobą udawać, że się ich w ogó­le, absolutnie nie ma, nic a nic… […]  a myśli i tak deptały mi po piętach. Do­brze wiedziałem, o co chodzi mojej głowie, ale pal licho, o co chodziło gło­wie — przede wszystkim przeczuwałem, czego pragnie dusza.

🐾

Kojarzył mi się z weterynarzem, który ze zmartwieniem i z troską stara się dociec, na co choruje jego czworonożny pacjent. Na ludzi patrzył jakby z obo­jęt­no­ścią. Człowiek to człowiek, nic ciekawego, zdawały się mówić jego ramiona, kiedy wzruszał nimi za każdym razem w odpowiedzi.

🐾

W myślach już wyjechałem, powiedziałem to sobie, w końcu poddałem się i spakowałem naprawdę. Najtrudniej było to zrozumieć Psu. Zbyt rzadko wyjeżdżaliśmy gdzieś dalej, żeby mógł ze spokojem przyjąć to, na co się zanosiło.

Dominika Kluźniak, Miejsce,
Helion, Gliwice 2019.
(wyróżnienie własne)

Przez kilka minut siedziałem, nic nie robiąc. To są chwile ważne w życiu, kiedy nic się nie robi, bo właśnie coś się stało. Ręce i nogi nie mają nagle żadnej potrzeby, aby gdzieś pójść i cokolwiek zrobić. Czas rozciąga się, jakby był z gumy, a głowa nic nie wie, bo serce, serce jest teraz najbardziej zajęte.

🐾

[…]  przypomniałem sobie, czego chcę, i wąt­pli­wości mnie opuściły. Chaos odszedł szukać szczęścia w innym domu.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz