Niedzielne odliczanie literek, raz. Na mojej drodze: 262 książki i prawie tysiąc wpisów później ten sam Autor z drugą swoją książką, która ukazała się zaledwie rok po pierwszej. Po minimum półtora roku dyskryminowania czytelników (brawo!) jest nareszcie w wersji elektronicznej.
Niby jest to książka o otaczającej nas rzeczywistości, bo opisuje fakty, ale dla mnie jest to opowieść o ideach. Ideach, które osadzają społecznie związki, w jakie wchodzą ludzkie osoby. Ideach, które nadają tym związkom rangę.
W pierwszej chwili zachwyciła mnie różnorodność form, bym zaraz potem z każdym kolejnym rozdziałem doświadczała coraz wiekszego smutku, bo to książka nie o elementach różnych tradycji na świecie, lecz o zwykłym chamskim narzędziu władzy i opresji, o nieustającym źródłe zniewolenia i instrumencie sankcjonującym przemoc w imię — różnie definiowanego w różnych częściach globu — dobra rodziny, które zwykle nie widzi powodu, by uwzględniać dobro kobiet.
Dyskryminowanie ludzi jest również formą przemocy. Teraz już nie wiem, dlaczego tak wytrwale czekałam na tę książkę. Jeśli mam być czytelnikiem drugiej kategorii, wolę nim nie być w ogóle. Więcej na żadną książkę tak długo czekać nie będę.
Należy wszelako mieć świadomość, że w momencie, gdy ogłasza się stan pogotowia dla monogamii, inne typy małżeństw mogą się mieć bardzo dobrze. Ludzka kreatywność nie ogranicza się bowiem do jednego modelu małżeństwa. I właśnie o tym opowiada ta książka.
*
Jak słusznie zauważył wybitny polski antropolog Bronisław Malinowski, każde małżeństwo jest jednocześnie czymś biologicznym i kulturowym.
*
[…]
jedynie w 16 procentach znanych kultur monogamia
była normą. W świetle takich wyników nikogo nie trzeba przekonywać,
że monogamiczny typ związku małżeńskiego należy
do wyraźnej mniejszości. W zdecydowanej większości znanych
i opisanych kultur zezwala się na posiadanie więcej niż jednego
partnera małżeńskiego.
Analizy Murdocka każą zwrócić uwagę na pewną ważną
okoliczność. Otóż kultury preferujące monogamię są, owszem,
w mniejszości, ale jednocześnie to społeczności najbardziej
liczne, podczas gdy te preferujące różne typy poligamii są
z reguły społeczeństwami niewielkich rozmiarów. Trzeba
pamiętać i o tym, że w wielu społeczeństwach monogamicznych
szeroko praktykuje się monogamię seryjną. Takie rozwiązanie
jest możliwe dzięki pojawieniu się prawa zezwalającego na
rozwody. Monogamia seryjna polega po prostu na pozostawaniu
w związku z kolejnymi pojedynczymi partnerami albo
partnerkami.
*
[…] wyrokowanie o lepszych i gorszych typach małżeństw jest warunkowane kulturowo i religijnie.
*
– Poligyniczny związek jest większym obciążeniem dla mężczyzny niż dla kobiety, gdyż to mąż musi stawić czoła czterem różnym kobietom, a to nie jest łatwe — stwierdza Mohamad Ikram [Malezyjczyk].
*
[Miriam Koktvedgaard Zeitzen] wspomina w swojej książce. – Wśród kobiet, z którymi pracowałam, psychologiczny ciężar poligynii daleko przekraczał jej statystyczną obecność”. Okazało się też, że nie zawsze są to szczęśliwe związki wolnych ludzi. Jak przekonuje badaczka, wiele pierwszych żon jest po prostu zmuszanych do zaakceptowania decyzji męża o poślubieniu kolejnej kobiety. Wielożeństwo pojawia się jako groźba i podporządkowuje życie kobiet woli mężczyzn. Część kobiet potrafi się temu dyktatowi przeciwstawić, inne natomiast godzą się na życie w związku poligynicznym, chcąc ratować małżeństwo lub z troski o los swoich dzieci. Jedne twierdzą, że takie życie jest zgodne z regułami wyłożonymi w Koranie, drugie zaś uważają wielożeństwo za sprzeczne z ideą partnerstwa, szacunku i miłości.
*
Niezwykle znaczące jest to, że wśród Tybetańczyków praktykuje
się kilka typów małżeństw. Pod tym względem jest to społeczeństwo
unikatowe na skalę światową. Tybetanki i Tybetańczycy
mogą mianowicie zawierać związki monogamiczne, angażować
się w poliandrię braterską, a także w poligynię. Ta ostatnia jest
najrzadsza; zwykle przemawia za nią niepłodność pierwszej
żony, w wyniku której mężczyzna decyduje się na poślubienie
jej siostry. Wszelako nie koniec na tym. Akceptowane są bowiem
także małżeństwa łączące ojca i jego synów z jego kolejną
żoną, czyli poliandria dwupokoleniowa. Ponadto występuje
poligynandria – do istniejącego już małżeństwa jednej kobiety
i kilku braci „zaprasza się” kolejną, młodszą żonę. Jak widać,
możliwości wyboru form życia małżeńskiego są w tej kulturze
niemal nieograniczone.
Spośród tego szerokiego wachlarza związków najbardziej
popularne są małżeństwa monogamiczne oraz poliandria
braterska.
*
„Poliandria nie jest wybierana dla chleba i masła
czy z lęku przed głodem we wrogim środowisku – przekonuje
Melvyn C. Goldstein – lecz raczej z powodu tybetańskich
odpowiedników ostryg, szampana i społecznego uznania”.
Co badacz ma na myśli?
Tybetańczycy są przekonani, że gospodarstwo domowe,
w którym żyje kilka dwuosobowych małżeństw ze swoim
osobnym rodzeństwem, jest mało stabilne. Łatwo w nim bowiem
o konflikty: jedne pary mają wiele dzieci, inne mniej, a między
niespokrewnionymi osobami może dochodzić do poważnych
zadrażnień, zwłaszcza gdy w grę wchodzą ambicje i myślenie
w kategoriach interesu wyłącznie własnych dzieci. Poligamia
braterska niweluje te napięcia, ponieważ jej budulcem są jedna
rodzina i wspólne dzieci.
*
*
Wielkim sojusznikiem
lewiratu był zawsze porządek patriarchalny.
Wśród Kurdów tradycje rodowe nadal są bardzo ważne.
Zgodnie z nimi ojciec, jego bracia i ich synowie tworzą mal,
czyli lineaż – grupę wywodzącą się od jednego przodka, w której
najwyżej ceni się związki krwi oraz władzę mężczyzn.
*
– Spotykanie się z wieloma ludźmi wcale nie wygląda bardzo
zabawnie – odpowiedziała Sita. – Słyszałam, że w Ameryce
dziewczyny zamartwiają się, kiedy wreszcie spotkają tego jedynego.
Tutaj natomiast możemy po prostu cieszyć się życiem,
pozwalając rodzicom wykonać tę pracę i martwić się za nas.
Dzieje się tak pomimo tego, że model miłości romantycznej
jest idealizowany i promowany zarówno przez Bollywood, jak
i tradycyjny folklor. Instytucja małżeństwa aranżowanego,
niemająca żadnego oficjalnego prawnego uznania ani wsparcia,
okazuje się wciąż zaskakująco solidna i trwała.
[…]
Tradycyjne skupienie się na dużej
rodzinie i jej potrzebach stale próbuje się dopasowywać do
nowoczesnego ideału samorealizacji i niezależności – zwłaszcza
w wypadku kobiet.
*
We współczesnych Chinach znalezienie żony nie jest łatwym zadaniem. Dominujący wzorzec kulturowy od wieków preferował posiadanie synów. W roku 1977 rząd wprowadził „politykę planowania urodzin”, zgodnie z którą każda para mogła mieć tylko jedno dziecko. Ten restrykcyjny program zakończono po niemal 40 latach, w 2015 roku. Badania antropologa Williama Skinnera i jego chińskiego współpracownika Yuana Jianhua dowiodły, że konsekwencjami połączenia tradycji i rządowego planu stały się porzucanie dziewczynek, aborcja, a także dzieciobójstwo.
*
Jednym z najgorszych dopustów,
jakie mogą przytrafić się rodzinom Kuria
[lud w Afryce], jest bezpłodność.
Traktowana jako zły omen, wywołuje ona tak duży lęk, że ciało
bezpłodnej kobiety jest grzebane z dala od domostw, w jałowej
ziemi. Stanowi to jasny znak, że spoczywa tam omogomba – ‘ta,
która nie pozostawiła potomstwa’.
Dlaczego Kuria tak bardzo obawiają się bezpłodności? Bo
każda ich rodzina marzy o posiadaniu potomka, a dokładniej –
męskiego potomka. Narodziny syna są wyczekiwane i wybłagiwane,
toteż jego przyjście na świat uświetnia się radosną ceremonią. Społeczeństwo Kuria jest patrylinearne, a więc
majątek rodzinny dziedziczy się w nim z ojca na syna. Brak
męskiego dziedzica oznacza zatem kłopoty i ryzyko rozdrobnienia
tego majątku.
*
„Żeński mąż”
jest wśród
[ludu] Nandi postrzegany jako mniej zaborczy i autokratyczny
niż przeciętny mężczyzna. Nie kojarzy się z biciem
i innymi formami przemocy, spędza z żoną dużo czasu, lubi z nią
rozmawiać. Często przekazuje rodzinie panny młodej większą
opłatę małżeńską niż męski kandydat na męża.
[…]
W społeczeństwie Nandi kobieta, która poślubia kobietę,
w rezultacie staje się mężczyzną. Nie idzie tutaj jednak o zmianę płci. Zmienia się raczej status takiej osoby: jest ona
głową domu, zarządza gospodarstwem i reprezentuje rodzinę
w świecie zewnętrznym.
*
Nuerowie, tak samo jak Dinka
[lud w Sudanie Południowym], są mianowicie przekonani,
że jeśli mężczyzna umrze bezpotomnie, zapewnia sobie przetrwanie
wyłącznie dzięki kobiecie, która poślubi jego ducha. Jak
twierdzą, w idealnym świecie każdy mężczyzna powinien mieć
syna, który zostanie nazwany tak jak on. Wtedy pamięć o nim
będzie trwać, a w lineażowym katalogu nie powstanie żadna luka.
*
– Zadaję sobie pytanie: co takiego mają kobiety poślubione
mężczyznom, czego nie mam ja? Czy jest to ziemia? Ale ja
mam ziemię. Czy są to dzieci? Ja także mam dzieci. Nie mam
tylko mężczyzny, ale mam kobietę, która się o mnie troszczy.
Należę do niej, a ona należy do mnie – tłumaczy wpółżona
Ciru. – I jeszcze ci coś powiem: nie muszę się martwić o to, że
mężczyzna będzie mi mówił, co mam robić.
*
Wierzę, że dorastamy i uczymy się na podstawie wszystkich naszych doświadczeń, a związki z innymi są tu kluczowym elementem.
Waldemar Kuligowski, Drugi mąż czwartej żony.
Małżeństwa świata, ilustr. Marianna Sztyma,
Wydawnictwo Albus, Poznań 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz