Niedzielne odliczanie literek, raz. I koniec, finito, basta, bo reszta lektur zaledwie liźnięta. Książeczka pożyczona od Groszki, ale wrażenia już własne. Jeśli kiedykolwiek wpadniecie na pomysł wydania własnego tomiku wierszy, najpierw pognajcie do Kwidzyna, a dokładniej do Miejskiej Biblioteki w tym mieście i obejrzyjcie ten tomik na własne oczy — mają tam, jako haracz, wiele egzemplarzy. Można też pobiec do Biblioteki Narodowej w Warszawie, bo książeczka ta ma ISBN.
Jeśli przy składaniu wierszy można popełnić jakiekolwiek błędy (wielu nie wierzy, a można wiele!), to drobiazg ten jest wyśmienitym przykładem, jak spieprzyć prawie wszystko: od interlinii, przez marny wybór fontu i beznadziejne wykorzystanie przestrzeni strony, po całkowite zignorowanie rzeczywistości, jaką tworzy klejona książka. Z szacunku do intencji i okoliczności ukazania się tego tomiku nie wymienię nazwiska osoby, której tylko wydawało się, że umie składać tekst.
Tomik ten spokojnie może robić za test na spostrzegawczość. O tym, że jeden anioł pojawia się dwa razy, wiedziałam, trzeba było go tylko odnaleźć. Cóż za dziką radość miałam, gdy odkryłam, że jest wiersz, który pojawia się w dwóch miejscach, dla zmylenia przeciwnika pod dwoma różnymi tytułami.
Wybór fragmentów, które mają być pod ręką, został ocenzurowany — wersy, w których wykorzystano, jako środek wyrazu, seksistowskie stereotypy zostały odrzucone i ani uprzejma prośba o odrobinę empatii wobec wiersza, ani żadna dyskusja o przeciwdziałaniu dyskryminacji wierszy nie wchodziły w grę. Za to sposób, w jaki wybrane wiersze czyta Aktor Teatru Wybrzeże, oj, tak, oj, tak! No i anioły! Sam pomysł, by ufnie czekać, aż wyłoni się kolejny — z własnych charakterem, doświadczeniem i energią — jest po prostu rewelacyjny! Nigdy nie będę miała ich dość.
Pozostanie mi tylko sprawdzenie przepisu na białą kiełbasę, bo wygląda intrygująco. W ulu do tej pory robiło się ją inaczej.
A mróz… — mróz to energii magazyn,
usypia ziarna, drzewa, miłość czasem,
a wiosna drzwi otwiera tysiąc razy,
wybucha życiem i zielonym lasem.
*
Może sprawia to słońce,
jakieś takie gorące?
To słońce, na pewno słońce!
A może to słońce i wiosna,
bądź jakaś pyląca sosna?
To jednak słońce i chyba wiosna!
Kurde, chyba mi palma odbija,
bo zawsze się z czymś wychylam.
Chyba mi jednak palma odbija!
*
Budzę się wczesnym rankiem[,]
ogarnia mnie radość, że jestem,
że po raz kolejny mogę śnić swoje życie
na jawie.
*
jakby już wiosna się przymierzała,
wnet nas pochłonie swym blaskiem cała,
lecz poczekajmy jeszcze dni parę,
aż przyjdzie nowe i zwiędnie stare
*
A wiosną myśli bzami rozkwitają
*
Cholera, lato nam teraz doskwiera.
Z pragnienia człowieka ciągnie do cienia.
*
I będzie słodko[,] i radośnie,
i będzie nadal żyć się chciało.
Niech cały świat w dobroć obrośnie,
żeby słowo się ciałem stało!
*
A ja swój plecak zarzucę na ramię,
na nogi włożę ciut za duże buty
i jako kompas włączę swoją pamięć,
i ruszę w podróż bez twardej waluty.
Przemierzę ścieżki odeszłej młodości,
dotknę parkanu, na którym się suszył
cały arsenał przedziwnych różności,
który do dzisiaj mam w stęsknionej duszy.
*
Lato jest by cieszyć, taka to już gratka
dla dzieci i wnuków, babci oraz dziadka.
*
Cóż zrobię z tegorocznym latem,
gdy przerażenie świat ogarnia?
Cóż będzie z nowym „starym światem”,
gdy stary zgaśnie jak latarnia?
*
Czego to jeszcze człowiek zapragnie
dla swoich marzeń na resztę lata?
Może by spokój powrócił snadnie
i lepszych prognoz na losy świata!
* * *
„Przepisy kulinarne wierszem pisane” miały swoją publiczną premierę na początku XXI wieku. W owym czasie w Parku Oliwskim w Gdańsku odbywały się imprezy — pikniki, noszące nazwę Smakowanie-Parkowanie, o charakterze kulinarnym. Wtedy to aktorzy Teatru Wybrzeże zaprezentowali owe przepisy w trakcie kulinarnych pokazów […].
*
Nie ma na pewno już lepszej mody,
niż gotowanie surowej wody.
Jest to więc sztuka, jak sami wiecie,
jedna z największych na całym świecie.
*
Strzelam przepisem prosto w ciszę,
żeby było żwawiej, czyli tak jak w dzień
powszedni polityki, bo już trochę nudno:
Przepis na kurczaka
Żeby nie obyć się smakiem,
trzeba zająć się kurczakiem.
Zabić najpierw kurczę blade
i pozmywać ze krwi ślady.
*
Dzisiaj przyszła mi znienacka
myśl o ziemniaczanych plackach.
Przyszła i odejść nie chciała,
I obsesją mą się stała.
*
I z jajek bezy[,] i zupa nic.
I „Ale jaja!”[,] i wielki pic!
I jeszcze facet jeden bez jaj.
I czarna rozpacz — oj, ajajaj!
*
W sklepie kup kiełbasy białej
— ma surowa być koniecznie —
na patelnię tłuszczu nalej
i podpiekaj ją skutecznie.
Daj cebuli i pieczarek,
Przypraw też do smaku dodaj,
potem szklanką wody zalej
i niech odparuje woda.
Antoni Tynda,
Moje cztery pory roku / Przepisy kulinarne wierszem
na wszystkie pory roku,
ilustr. Alina Hejna, Kwidzyn 2020.
(wyróżnienie własne)
*
[dostęp: 12.03.2023], źródło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz