Środa. Musiały opaść fusy wrażeń. Musiała osadzić się choć odrobina wiary, że dam radę zatrzymać w słowach bezcenne momenty tego dnia.
Pewnie nie udałoby mi się przekonać samej siebie, ale otrzymana Aniołka nie należała do ustępliwych. Miałam prawo wyboru, a skoro wybrałam sobie właśnie ją, to — argumentowała — ona chce być już zawsze pod ręką. Trudno było się ze skrzydlatą nie zgodzić. Więc tu jest i wyjątkowo zachwyca mnie w jej fotografii dorzucony przez los trzeci wymiar. A gdy przeczytałam słowa Groszki, wiedziałam, że nie mam już wyboru, bo i słowa, i dwie Anielice — analogową i cyfrową – tej samej Autorki, i wspomnienie środowego słońca bezwzględnie chcę tu mieć.
*
W środowy poranek w Małej Danii, gdy z łóżka rzuciłam okiem na schody prowadzące na piętro — od ponad roku będące dla mnie już tylko i wyłącznie dziełem sztuki — miałam wrażenie, że zapomnieliśmy na noc zgasić tam światło. Po chwili dotarło do mnie, że to słoneczne światło tak intensywnie oświetla z góry drewniane stopnie, po których jeszcze trzy miesiące temu biegał Biały Kruk. Uśmiechnęłam się i uznałam to za wspaniałe krucze zaproszenie, by przeżyć kolejny dzień. Nikt wtedy nie przypuszczał, że za kilkanaście godzin nadciągnie śnieg, jakiego całą zimę nie widzieliśmy.
Groszka:
(wczoraj cieplutkie słowa przysłała,
kończąc poniższymi)
A za oknem zimowo,
brakuje środowego słonka.
Chyba zadzwonię
do Białego Kruka 😊
Jabłoń:
(długo uśmiechała się do otrzymanych słów
i schodowego wspomnienia)
*
Alina Hejna,
[dostęp: 11.03.2023], źródło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz