niedziela, marca 12, 2023

4958. Ustałam!

Rodzina to twór rządzący się swoją dynamiką, której reguły są oczywiste dopiero wtedy, gdy je odkryjesz, ale najpierw nic nie rozumiesz, potem po omacku macasz i dopiero gdy się poddasz, gdy upłynie sporo wody w rzekach, zmienią się rządy nie­raz, świat zejdzie znów trochę na psy, tu i tam wybuchnie wojna, wydarza się nagle coś, co otwiera ci oczy i nie możesz odzobaczyć tego, co stanęło ci przed ocza­mi. Nie, już nigdy nie odzobaczysz prostoty mechanizmu, który z pewnością kosztował wie­lu (wszystkich?) członków rodziny wiele łez przez dziesiątki lat, przez całe pokolenia, bo to nie trwało od wczoraj.

Zaczęło się zwyczajnie — dziewięć dni temu dorosła osoba zadała prozaiczne pytanie drugiej dorosłej osobie. Rozwinęło się w zaskakujący sposób — emocjonalna odpo­wiedź zawierała groźbę. Ten, kto odpowiedział, pomimo „dorosłego” peselu, brzmiał w swej wypowiedzi jak dziecko.

Nad ranem kolejnego dnia olśniło mi. Zrozumiałam, o czym jest moja rodzina po­cho­dzenia wraz ze swoimi korzonkami. Gdybym miała określić ich jednym słowem, powiedziałabym: niewidziani. Gdybym miała określić dynamikę tego tworu jedną frazą, powiedziałabym: niewidziane dzieci, które stają się niewidzianymi i niewi­dzą­cymi dorosłymi, a reszta jest już samospełniającą się przepowiednią, zacnym psychologicznym perpetuum mobile. Byłam na­reszcie w domu! Nareszcie wszystko stało się kry­sta­licz­nie jasne. Znalazłam klucz.

Wiedziałam, co mam robić w czwartek, który, gdybym tylko mogła, ominęłabym. Miałam pewność, że jeśli tylko dam radę zobaczyć i usłyszeć poranione dziecko w tym wrzeszczącym, obrażającym mnie dorosłym człowieku, dam radę.

Dałam radę! Dawno się tyle przy okazji nieuniknionego nie nauczyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz