Niedzielne odliczanie literek, trzy. Chciałam odpocząć od rzeczywistości. Zaordynowałam sobie leczniczy regres czytelniczy. Ponieważ po kilkunastu latach nie tylko wznowiono opublikowane „w papierzu”, ale również wydano po raz pierwszy w wersji elektronicznej powieści Yaloma, wybór był dość prosty. Z przyjemnością wróciłam do jednej z nich. Nic się nie zmieniło. Choć jestem inną osobą, niż ta, którą byłam naście lat temu, to wciąż uwielbiam sposób, w jaki ów piszący psychoterapeuta konstruuje światy, a w nich nagłe zwroty akcji. Odpoczęłam.
Do swojego pudla imieniem Atman
[Schopenhauer] zwracał się: „Proszę pana”, ale gdy Atman źle się zachowywał, sztorcował go okrzykiem „Ty człowieku!”.
[…] Nie lubił, gdy zagadywały go kobiety, nie lubił też pytań o partnerki czy małżeństwo – od razu robił się zgryźliwy. Kiedyś musiał znosić towarzystwo bardzo gadatliwej damy, która ze wszystkimi szczegółami opisywała mu swoje nieszczęśliwe małżeństwo. Słuchał jej cierpliwie, ale gdy spytała, czy ją rozumie, odparł: „Nie, ale rozumiem pani męża”.
*
Bo co więcej jest nam dane, poza tym cudownym, błogosławionym okresem istnienia i samoświadomości? Jeśli coś zasługuje na hołd, to tylko to – bezcenny dar zwykłej egzystencji.
*
Próbując za wszelką cenę odzyskać samokontrolę, napominał się w myślach: nie walcz, nie stawiaj oporu, oczyść umysł, nic nie rób, jedynie obserwuj przesuwające się myśli. Pozwól im wpłynąć do świadomości, a potem zniknąć.
Rzeczywiście, myśli się pojawiały, ale nie chciały się oddalić. Zamiast tego rozmaite obrazy rozpakowały walizki, rozwiesiły w szafach ubrania i na dobre rozgościły się w jego głowie.
*
Jego pałac wzniesiony z czystej myśli nie miał ogrzewania. Dziwne, że wcześniej tego nie zauważył.
*
[…] przyszedł mi do głowy pewien obraz. Wyobraź sobie starożytne miasto, wokół którego zbudowano wysoki mur chroniący je przed burzliwym nurtem płynącej nieopodal rzeki. Minęły całe wieki, rzeka już dawno wyschła, a mimo to miasto nadal inwestuje znaczne środki w konserwację muru.
*
Popularność nie definiuje ani prawdy, ani dobra, wręcz przeciwnie, obniża poziom i upraszcza. Dużo lepiej jest szukać w sobie własnych celów i wartości.
*
[…] ćwiczenie pod nazwą „Kim jestem?”. Uczestnicy udzielają na to pytanie siedmiu odpowiedzi, zapisują je na oddzielnych kartkach i układają według ważności. Następnie odrzucają po jednej kartce, zaczynając od najmniej ważnej, zastanawiając się za każdym razem, jak by to było przestać się identyfikować z daną odpowiedzią, aż wreszcie dochodzą do właściwości opisujących ich najgłębszą istotę.
*
– Wyobraź sobie, że na skali od jednego do dziesięciu miałbyś określić, do jakiego stopnia się odkryłeś. „Jeden” to punkt, w którym mówi się o sobie rzeczy bezpieczne, takie jak podczas rozmów na przyjęciach, a „dziesięć” oznacza ujawnienie najgorszej, najbardziej skrywanej tajemnicy. Rozumiesz?
Gill skinął głową.
– No to wróć do tego, co nam powiedziałeś. Na którym miejscu skali byś się umieścił?
– Dałbym sobie cztery, może pięć – odparł szybko Gill, cały czas kiwając głową.
– A co by się stało, gdybyś miał pójść o dwa punkty dalej?
*
Jung pisał, że uzdrawiać może tylko ten, kto sam doznał zranienia.
*
– Jeśli uważamy, że coś jest niewybaczalne, to odsuwamy od siebie odpowiedzialność. Ale kiedy nie chcemy albo nie umiemy wybaczyć, to odpowiedzialność jest po naszej stronie – wyjaśnił Philip.
– Chodzi o to, że albo bierzemy odpowiedzialność za to, co robimy, albo obarczamy nią innych, tak? – spytał Tony.
– Właśnie – przytaknął Philip. – Julius powiedział kiedyś, że terapia zaczyna się wtedy, gdy kończy się obwinianie innych i wyłania się odpowiedzialność.
*
Można też porównać życie z haftem, którego prawą stronę każdy może zobaczyć w pierwszej połowie życia, a lewą – w drugiej; ta nie jest tak piękna, za to bardziej pouczająca, bo widać splot nici.
// Arthur Schopenhauer (1788–1860)
*
[…] powstała cała intratna, posługująca się uproszczeniami branża „wybaczania”, która wyolbrzymiła i rozreklamowała ten aspekt terapii jako jej główny nurt i przedstawiła go jako absolutną nowość. Sztuczka się udała, a nowa dziedzina zyskała szacunek, łącząc się niezauważalnie z klimatem wybaczania w sferze społecznej i politycznej, zwłaszcza w odniesieniu do takich zbrodni jak ludobójstwo, niewolnictwo czy wyzysk kolonialny. Nawet papież prosił niedawno o wybaczenie za grabież Konstantynopola przez trzynastowiecznych krzyżowców.
*
SPONSOR: Co z twoimi priorytetami? Daruj sobie to przyjęcie, idź na spotkanie AA.
GILL: Ale degustacja win to pretekst, żeby spotkać znajomych i przyjaciół.
SPONSOR: Naprawdę? To zaproponuj im coś innego.
GILL: Nie da rady. Nie zgodzą się.
SPONSOR: W takim razie znajdź sobie innych przyjaciół.
GILL: Rose nie będzie zadowolona.
SPONSOR: I co z tego?
*
Żyj dobrze, powtarzał sobie, a dobro będzie od ciebie płynąć, nawet jeśli nigdy się o tym nie dowiesz.
*
Philip zamilkł na chwilę, żeby wsłuchać się w arię, nucąc pod nosem.
– Una voce poco fa to jedna z moich ulubionych – wyjaśnił, gdy wznowili rozmowę.
Gioacchino Rossini, Una voce poco fa, [z:] Cyrulik sewilski,
Joyce DiDonato (mezzosopran) z kontuzjowanym kopytkiem,
w kolorach scenerii rodem z obrazów Hoppera.
vincerò! vincerai! vinceremo!
*
Bliżej mi do uczuć, co może być oznaką rozwoju.
*
Każdy z nas żyje z wyrokiem śmierci. […] ale to zupełnie co innego, kiedy ma się ten wyrok potwierdzony, podstemplowany, z niemal wyznaczoną datą.
*
[…] esencja jednostki jest niezniszczalna.
*
Uporczywe myśli stają się często najbardziej zauważalne wtedy, gdy znikają.
*
[…] miał swój sposób na uśmierzanie przerażenia: było nim pełne uczestniczenie w życiu.
Irvin Yalom,
Kuracja według Schopenhauera,
przeł. Elżbieta Smoleńska, Czarna Owca, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Jak większość ludzi z poważnymi chorobami, nie znoszę, jak się chodzi koło mnie na paluszkach. To mnie izoluje i wpędza w jeszcze większy lęk.
*
Miałem do czynienia z wieloma śmiertelnie chorymi pacjentami, którzy mówili mi, że w ich chorobie najgorsza jest izolacja. Odcinanie się ma dwa aspekty. Po pierwsze, chora osoba unika ludzi, bo nie chce wciągać ich w swój smutek. […] A po drugie, wiele osób unika chorego, bo nie wie, jak z nim rozmawiać, albo nie chce się stykać z jego śmiercią.
*
Spokojnie, nie muszę nic robić. Niech sobie płynie albo idzie na dno.
*
– Podczas mojej terapii powiedziałeś kiedyś, że życie to „przejściowa dolegliwość mająca trwałe rozwiązanie”. Czysty Schopenhauer.
– Przecież to miał być żart.
– Obaj wiemy, co twój guru Zygmunt Freud miał do powiedzenia na temat żartów.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz