poniedziałek, grudnia 11, 2023

5281. Z oazy (CCXIII)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, raz, czynione w cieniu weekendowych wrażeń w poniedziałek. Tradycyjnie już, jeśli obraz nakręcono na podstawie książki, to ja poproszę najpierw literki. Pierwsze 20% połknęłam, potem przez połowę książki męczyłam się okrutnie, wałęsając się na granicy wtórnego analfabetyzmu, bo kry­mi­na­ły nie są moją ulubioną formą spędzania czasu z literkami. Ostatnie 30% po­chło­nę­łam w jeden wieczór, bo uwielbiam bajkowe zakończenia.

Pierwszy odcinek serialu za mną. Co chwilę komentowałam: o, nie! Machniemy z Sadownikiem pewnie jeszcze drugi i trzeci, ze względu na doskonale odegranego głównego bohatera, ale reszty nie dam rady obejrzeć. Lobbbuję za książką.

[…]  pro­ble­mem nie jest to, że robią coś nie­le­gal­nego, tylko że to, co powinno być nie­le­galne, stało się legalne.

🖇

Nie musi mieć związku.
     Ale pew­nie ma, bo tra­ge­die cho­dzą w gru­pach, bo bar­dzo szybko zakła­dają swoje kapele, gangi i par­tie; tra­ge­die pie­przą się jak sza­lone, pło­dząc kolejne tra­ge­die, bo to jest wła­śnie życie, kole­żanki i kole­dzy.
     […] 
     Mam nadzieję, o Boże, mam nadzieję, że nic… Po raz pierw­szy ta myśl. Jest za duża. Głowa jest za mała, aby ją pomie­ścić.

🖇

Znam czło­wieka w lustrze, ale zwy­kle wygląda ina­czej.

🖇

     – Ty nor­malny jesteś? – wcina się Marta.
     – Nie, Misia, nie jestem nor­malny, jestem z tobą osiem­na­ście lat. Peł­no­let­ność mam z tobą. To nie jest nor­malne.

🖇

Nie lubi nie mieć racji, nie­na­wi­dzi nie wie­dzieć. Kie­dyś nie była taka, ale kie­dyś mówi­łem jej wszystko, kie­dyś zawsze przy­zna­wa­łem jej rację. Nie mogłem ina­czej: zbyt pięk­nie się uśmie­chała. A potem, dość szybko, prze­sta­łem się z nią liczyć, stała się zawa­li­drogą, prze­szkodą, śmie­ciem. Obi­ja­łem się o nią, prze­szka­dzała mi pić. Prze­stała się uśmie­chać, a ja prze­sta­łem mówić jej cokol­wiek, zamiast tego zaczą­łem ją prze­sta­wiać z kąta w kąt. Tak więc teraz, jeśli ma na coś wpływ, zamyka to w pię­ści i napina wszyst­kie mię­śnie, aby to coś, ten ktoś był tylko jej.

🖇

Gdzie ona chce niby, żebym poszedł? Tam, gdzie sie­dzą w kółeczku, przed­sta­wiają się jako alko­ho­licy i mię­dlą te wszyst­kie głu­poty, jak na fil­mach? Jak to jest im ciężko i źle? Prze­cież to naj­nud­niejsi ludzie na świe­cie. Do tego pier­dol­nięci i nawie­dzeni. Zama­wiam jesz­cze mine­ralną. Ja, jakby kto py­tał, jestem nor­malny.

🖇

Tu nie ma gra­da­cji, powie­dział Jarek na któ­rejś z pierw­szych grup. Nie ma zna­cze­nia, czy piłeś dena­tu­rat, per­fumy, czy dwu­na­sto­let­niego sin­gle mal­ta. Alko­hol to alko­hol. C2H5OH to C2H5OH.
     Chla­nie to chla­nie.
     Jeste­ście wszy­scy tacy sami.

🖇

Trzeba się cze­goś bać, aby wyzdro­wieć z wódki. Śmierci, straty bli­skich. Wiecz­nego potę­pie­nia, zaprze­pasz­czo­nych szans. Ale Jarek uważa te poję­cia za abs­trak­cyjne kon­cepty, sądzi, że naj­pro­ściej będzie bać się jego.

🖇

     – Ale jak się z tym czu­jesz? – Jarek prze­rywa mu pyta­niem, bo zaraz Kuba zacząłby czy­tać indeksy WIG.

🖇

Coś jesz­cze, ale nie pamię­tam co.
     Ni­gdy nie pamię­tam tego, co mówi.
     Ni­gdy nie rozu­miem, o co jej cho­dzi.
     Cze­pial­stwo, wyzy­wa­nie, uwagi, docinki, ocze­ki­wa­nia. Masz być taki, a nie taki, jaki jesteś.

🖇

Nie byłem u leka­rza. Po co w ogóle zaj­mo­wać się sobą, gdy się nie umie?

🖇

     – A jeśli Piotr się nie znaj­dzie? – pyta Marta. Gdy zadaje to pyta­nie, aż traci rów­no­wagę, takie jest cięż­kie.
     Pierw­sze, co czuję, to wcale nie jest lęk; to zdzi­wie­nie. Po raz pierw­szy powie­działa do mnie coś, co nie jest oskar­że­niem.
     – To nie­moż­liwe – odpo­wia­dam.

🖇

Nie dręcz się two­rami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znu­że­nia i samot­no­ści.
     – Nie mam poję­cia, co robić – wyznaję.

🖇

     – Powiem ci, ile razy obie­cy­wa­łeś i prze­sta­wa­łeś, na tydzień, dwa, na mie­siąc. Dwa­dzie­ścia trzy. Dwa­dzie­ścia trzy razy do momentu, gdy posze­dłeś na odwyk.

🖇

Chcę być dobry, przy­się­gam. Naj­wyż­szy czas. Nie jestem zły. W głębi ducha jestem nor­mal­nym face­tem, porząd­nym, odpo­wie­dzial­nym. […]  tylko picie mi nie służy. Umia­łem pić, ale się oduczy­łem. Zamiast tego chcę się nauczyć być dobrym. Jak na razie nie jestem zły, a to połowa suk­cesu.

🖇

Infor­ma­cje zwrotne to sedno całej tej zabawy. Nauczy­li­śmy się tego na wła­ści­wej tera­pii i robimy to dalej. To coś, przed czym wszy­scy całe życie ucie­ka­li­śmy, coś, czego nas nie nauczono, gdy byli­śmy dziećmi. Swoją drogą, à pro­pos dzieci, wie­cie, jak wycho­wać alko­ho­lika? Naj­le­piej mówić mu, aby sie­dział cicho i się nie wtrą­cał, nie kłó­cił się i nie godził, nie odpy­chał i nie przy­tu­lał; aby trzy­mał karty przy orde­rach, pil­no­wał tego, co mówi, bo ściany mają uszy; nie roz­kle­jał się; nie przej­mo­wał; aby się, kurwa, w koń­cu uspo­koił. Aby zacho­wał neu­tral­ność i był po pro­stu miły i pomocny, i nie ocze­ki­wał niczego w zamian, w zerówce, w pod­sta­wówce, w szkole, w pra­cy, bo tak wypada. Alko­ho­lika można zasa­dzić, wyho­do­wać jak roślinę, tylko w prze­ci­wień­stwie do rośliny pod­leje się sam.

🖇

Na gru­pie tro­chę wycho­dzi się z sie­bie, staje obok, łapie emo­cje jak motyle w siatkę, ogląda pod słońce.

🖇

Uczymy się mówie­nia prawdy dopiero teraz, mozol­nie i w pocie czoła: gdy patrzymy dru­giej oso­bie w oczy i infor­mu­jemy ją, co dokład­nie o niej my­śli­my i jak odbie­ramy to, co powie­działa. Ni­gdy nie będziemy w tym świetni. Możemy być co naj­wy­żej poprawni. W otwar­tym wyra­ża­niu sza­cunku, sym­pa­tii, wspar­cia, miło­ści, zło­ści, poiry­to­wa­nia, tro­ski, zło­ści, bólu, wkur­wie­nia, jesz­cze więk­szego wkur­wie­nia, w końcu wkur­wie­nia najwięk­szego z moż­li­wych. Infor­ma­cja zwrotna rzą­dzi się pew­nymi zasa­dami. Nie można tak po pro­stu kogoś zwy­my­ślać, nie można też dawać rad. Nie można oce­niać. Trzeba mówić o uczu­ciach, które poja­wiły się w nas, gdy słu­cha­li­śmy czy­jejś wypo­wie­dzi. Należy być kon­kret­nym. Przed­sta­wiać fakty, nie przy­pusz­cze­nia, oce­niać czyny, nie ludzi. Nie wyra­żać ocze­ki­wań, ewen­tu­al­nie pod­su­wać roz­wią­za­nia. Osoba, która odbiera infor­ma­cję zwrotną, nie może ci prze­rwać ani nic powie­dzieć. Musi wytrzy­mać, a na końcu podzię­ko­wać – nie­ważne, co usły­szy.

🖇

Pod lękiem, pod paniką, pod ogrom­nym gło­dem, pod potężną chę­cią chla­nia jest świa­do­mość, nagła i ośle­pia­jąco jasna […].

🖇

I to dwa­na­ście kro­ków, durna mor­dęga. Pró­bo­wa­łem je robić parę razy, zawie­sza­łem się zawsze na pią­tym – pierw­szym, w któ­rym nie trzeba cze­goś „uznać”, w coś „uwie­rzyć” czy „pod­jąć decy­zję”, tylko rze­czy­wi­ście coś zro­bić.

🖇

Ile można przy­jąć cudzego bólu? Raczej nie­wiele.
Grzecz­no­ściową łyżeczkę.

🖇

     – Po pierw­sze, tutaj obo­wią­zuje kolej­ność. Bez niej nie ma porządku. Bez porządku nie ma lecze­nia. Mówi­łem wam to tysiące razy i powiem kolejne tysiące. Po dru­gie, odno­simy się do teraź­niej­szo­ści, a nie do tego, co by było gdyby, to nie jest kółko pisa­nia opo­wia­dań.

🖇

Tera­pia nie zabiera do końca chęci picia, ale zabiera jego kom­fort. To jedno z przy­ka­zań, świę­tych praw. Już zawsze ma się wyrzuty sumie­nia.
     Tylko czym są te wyrzuty sumie­nia?
     Kto wymy­ślił słowo „kom­fort”?
     Słowa, skąd one w ogóle się wzięły? Po co to komu?

🖇

Prze­chodź spo­koj­nie przez hałas i pośpiech 
i pamię­taj, jaki spo­kój można zna­leźć w ciszy.

🖇

Byłem całe życie podzie­lony na dwa: pija­nego i ska­co­wa­nego, więc podzie­li­łem się na trzy: pija­nego, ska­co­wa­nego i tego na tera­pii, który uda­wał, że tamci nie ist­nieją. To nie był żaden pro­blem. Mogłem dzie­lić się tak w nie­skoń­czo­ność. Pustka składa się z milio­nów mniej­szych pustek, przy­naj­mniej z pew­nego punktu widze­nia.

🖇

Wspo­mnie­nia skle­iły się ze sobą w lep­szą wer­sję, taką, którą można samemu sobie wyba­czyć.

🖇

Zaczyna nim tele­pać. Żaden likier już mu nie pomoże. Będzie sie­dział na tej kana­pie przez następną godzinę, waląc nogą w pod­łogę, aż w końcu wsta­nie, naj­pierw wyru­szy na nogach, ale po paru­dzie­się­ciu metrach czła­pa­nia ulicą zro­zu­mie, że to nie te lata, nie ten czas i nie ta noc, wróci do miesz­ka­nia, weź­mie klu­czyki i poje­dzie na sta­cję, kom­plet­nie pijany. Robił to nie­raz. Znają go. Sprze­da­dzą mu. Poli­cja w razie czego go puści. Jedyne, co mu gro­zi, to że się zabije.
     […] 
     Zagłada tego domu wyda­rzyła się dawno temu. Nie zauwa­żyli jej, spali, byli pijani, oglą­dali tele­wi­zję, cho­wali się przed sobą nawza­jem. On tutaj, ona w kuchni. Biedni ludzie; ale czy ja mam się choć tro­chę lepiej?

🖇

     – Kania, ty bój się Boga, waria­cie.
     – Boga nie ma – odpo­wia­dam.
     – Jest i cię, kurwa, nie­na­wi­dzi.
     Biorę łyk wody. Zamy­kam oczy. W końcu odpo­wia­dam:
     – Tak się nie da żyć.

🖇

Ból na chwilę znika. W jego miej­sce poja­wia się coś innego, w samym dole żołądka. Coś palą­cego. Wście­kłość? Poczu­cie nie­spra­wie­dli­wo­ści? Trudno powie­dzieć. Ni­gdy nie nauczy­łem się tego, co oni wszy­scy umieją: roz­po­zna­wać te zasrane emo­cje.

🖇

Zawsze uwa­ża­łem, że beche­ro­vka to nie alko­hol, tylko lekar­stwo na grypę, poza tym beche­ro­vkę pił Pilch, a ni­gdy nie mogłem czy­tać tego pier­do­le­nia. Pisze i pisze o tych kobie­tach, a one wszyst­kie były jaki­miś bied­nymi polo­nist­kami z ner­wicą i wło­sami na nogach, które dały mu się zba­je­ro­wać na wiel­kiego pana pisa­rza. Pije i pije tę wódkę, pier­doli coś o Bogu, potem widzi jakieś bzdury, jakieś sklepy cyna­mo­nowe, przy­cho­dzi ktoś do niego, jakieś postaci z innych ksią­żek, on wybiega z miesz­ka­nia, kogoś goni, nic z tego nie wynika. Pisze o jakichś zacza­ro­wa­niach, meta­fi­zy­kach. Może to czło­wie­kowi obrzy­dzić picie.

🖇

W środku inne uczu­cie, zły gniew, sam jego zaro­dek, ale już go nie ode­gnam; wóda by go roz­pu­ściła, a trzeź­wość go tylko utwar­dza, wyostrza.

🖇

Zdaję sobie sprawę, że nic mi nie powie. Gdyby coś wie­dział, zadzwo­niłby do mnie sam. To porządny chło­pak. Oni wszy­scy są w porządku, stali się tacy, aby nie zapić, aby trzy­mać się pro­sto.

🖇

     – On chciał dobrze.
     – Pew­nie tak, ale to są moje uczu­cia, co nie? Nie uczyli cię tego na tych wszyst­kich tera­piach?
     Uczyli, to prawda. Byłem uczniem naj­gor­szym z moż­li­wych.
     – Ja naprawdę nie oskar­żam cię o to, co się stało. To jest wła­śnie to, co teraz pró­buję zro­bić. Nie oskar­żać nikogo oprócz sie­bie – tłu­ma­czę jej.
     – Wiesz, to rów­nież nie twoja wina – odpo­wiada.
     Patrzę na nią pyta­jąco.

🖇

Ty czy­tasz w ogóle książki? Cie­kawe. Nie twier­dzę, że nie czy­tasz, po pro­stu nie wiem.

🖇

Trudno to wytłu­ma­czyć, prawda? To tajem­nica, spora. Z czło­wieka coś zostaje, gdy zabrać mu prze­szłość i treść.

🖇

Dobrze ich widzieć. Zawsze będzie jakieś jutro, naj­wy­żej nie wszy­scy bę­dzie­my jego czę­ścią – myślę, patrząc, to mogłoby być nie­for­malne motto tej grupy.

🖇

Nie widzę, kto pod­niósł rękę; tak jak obie­ca­łem, mam zamknięte oczy.
     Śmiesz­nie jest dotrzy­my­wać słowa.

🖇

To trwa dobrą chwilę, zanim przyjmę do wia­do­mo­ści, o co cho­dzi, na co wła­ści­wie patrzę.

🖇

     – To wszystko? – pyta Jarek.
     – Nie, nie. To nie wszystko. Zna­łem kie­dyś czło­wieka. Znam nie­wiele osób, bo znać kogoś to poważna sprawa. Nie wiem, czy w ogóle można kogoś znać. Ale przyj­mijmy, że zna­łem czło­wieka.

🖇

     – Co to wła­ści­wie zna­czy: ura­to­wać kogoś? – pyta.
     Kiwam głową, bo to dobre pyta­nie.

Jakub Żulczyk, Informacja zwrotna,
Świat Książki, Warszawa 2021.

[…]  mój ból nie jest więk­szy niż jaki­kol­wiek inny ból. Fakt, dla mnie jest jeden jedyny i obez­wład­nia­jący […]. Zaleta tego bólu, który noszę w sobie, jest jedna: teraz rozu­miem już wszystko.

🖇

Kiwam głową. Bar­dzo ciężko tu stać, ale jesz­cze cię­żej stąd wyjść.

🖇

[…]  nie powstrzy­masz nikogo
przed mar­no­wa­niem szans.

🖇

     – Jaka jest lek­cja z tego wszyst­kiego? – pytam.
     – Że ludzie zni­kają? – odpo­wiada. – Że robią to cały czas? Że wy­star­czy odwró­cić się na chwilę, sku­pić się na czymś innym, i już ich nie ma?
     Kiwam głową. Pew­nie tak jest. Czas iść.
     – A czy w ogóle musi być jakaś lek­cja? – pyta i wkła­da do ust ostat­ni kawa­łek ser­nika.

🖇

Obok zdro­wej dys­cy­pliny bądź dla sie­bie łagodny.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz