Niedzielne odliczanie literek, dwa. Nie mam pojęcia, jakimi drogami doszłam do tej książki, ale gdy zapisałam te słowa, przypomniał mi się jeden powód: Autorka jest Grendlandką. Dla mnie — po przeczytaniu zmarzniętych, ale pełnych życia, literek — był to wybór oczywisty. Za nic miała ta książka stosik, który na mnie czeka. W mgnieniu oka była na jego szczycie, by zaraz potem przykuć do siebie moją uwagę.
Ta książka pozostawiła mnie z refleksją o notorycznym zaniedbywaniu środka. Dla jednych najważniejsi są nienarodzeni (w drodze na świat), dla drugich ci, którzy odeszli. Ci, którzy żyją (jeszcze) są tak powszedni, że nie widzi się w tym cudu, nie widzi się chcących rozkwitać ludzi. Szkoda.
Nie rozumiem, jak to możliwe, że jestem jej córką. Pierwsza blizna, czyli pępek, pochodzi od matki – tak twierdzi pisarka Auður Ava Ólafsdóttir w powieści Blizna.
*
Nie da się znaleźć niepodważalnego wytłumaczenia, dlaczego ludzie odbierają sobie życie, gdy nadchodzi dzień polarny, ale jedna z hipotez brzmi tak, że ludzie zaczynają mieć stany depresyjne, gdy śpią za mało, inna – że po zimnej i ciemnej zimie czują się silniejsi na myśl o nadejściu cieplejszych i jaśniejszych dni, ale gdy te w końcu przychodzą, uświadamiają sobie, że życie wcale nie stanie się od tego łatwiejsze. Nigdy.
*
Po zamknięciu drzwi słyszę, jak mruczą coś pod nosem. Obgadują mnie, ale mam to w dupie, jestem do tego przyzwyczajona, było nie było pochodzę z Grenlandii. Z kraju, gdzie ludzie uwielbiają patrzeć na to, jak ktoś inny upada.
*
Wchodzę na profil tej koleżanki i znajduję jej ostatni post. Opublikowała go kilka nocy temu. Pyta na Facebooku, czy ktoś chciałby ją odwiedzić. Polajkowała to tylko jedna osoba. W poprzednich dniach koleżanka opublikowała kilka emotek ze złamanym sercem i płaczącymi buźkami. Kilka osób skomentowało to sercami. Pod obecnym postem jej matki aż się roi od serduszek, wyrazów miłości i współczucia. Mnóstwo innych osób, z którymi dziewczyna nie miała kontaktu od wielu lat, publikuje o niej posty. Piszą, że czują się strasznie, że zawsze będą ją pamiętać i szanować jej wybór.
*
Kiedyś potrafiłam zaznać spokoju u waszego boku, wyciągaliście mnie z samotności, a teraz czuję się najbardziej samotna, kiedy jestem z wami.
*
– Możesz mi powiedzieć, czego nie zrozumiałaś? Całej historii czy ostatniego zdania? Ludzie tylko słyszą, ale nie słuchają! – Wygląda, jakby chciał uderzyć ręką o stół, ale tylko przesuwa kubek.
Nie odzywam się.
*
Mówisz, że mnie widzisz, że mnie rozumiesz, ale ty widzisz tylko tę część mnie, która pragnie być kochana i która pragnie cię kochać. I właśnie ta moja połowa jest bliska śmierci. Kochasz mnie, bo umieram?
*
– Jak długo jesteś bezdomny? – pytam Larsa.
– Nie jestem bezdomny, jestem wolny od domu – mówi.
– W ten sposób nigdy na to nie patrzyłam.
– Nowi tak mają. Jak długo jesteś bezdomna? – pyta.
– Odkąd zmarła moja babcia. Miałam wtedy szesnaście lat.
*
Obejmujemy się w ciemności, nie pozwalamy sobie odejść. Jeszcze nie.
*
– Co mam zrobić?
– Sama musisz do tego dojść. Nie wiem, co się dzieje w twojej głowie – mówi.
– Ja też nie.
*
W mojej śmierci nie chodzi o mnie, tylko o wszystkich dookoła.
*
Kochamy cię bez względu na to, jaka jesteś.
Potrzeba było kolejnej śmierci, żeby się na to zdobyła.
– I co w związku z tym? – zapytałam.
– Po prostu nie chcę, żebyś…
– Nie popełnię samobójstwa – przerwałam jej.
*
— […]
Może Guuju po prostu nie nadawała się do życia na tym świecie.
– Ale nie chcesz się dowiedzieć dlaczego? – pytam.
– Nie znajdę odpowiedzi, które nie istnieją. Nareszcie ma spokój. Trzecia próba okazała się dla niej szczęśliwa.
*
Zastanawiam się, czy od smutku można dostać odleżyn.
*
Słowa kiepsko smakują w moich ustach, bo wiem, że życie najprawdopodobniej wcale nie stanie się lepsze.
– Kiedy można przestać walczyć? A może trzeba to robić do końca życia? W jakim celu?
– Nie wiem – odpowiadam.
*
Mam nadzieję, że dowie się tego, czego potrzebuje, żeby pójść dalej ze swoim życiem.
*
– Mogę cię o coś zapytać?
Maliina kiwa głową.
– Kim jesteśmy?
– Co masz na myśli?
– No wiesz. – Pokazuję na siebie, potem na nią i znów na siebie.
– No chyba jesteśmy parą, co? – mówi, jakby stwierdzała coś oczywistego.
Uśmiecham się.
– Tak.
*
– Czy jest coś, co wydało ci się trudne? – pyta.
Wzruszam ramionami, ale ona czeka na odpowiedź, przyglądając mi się z sympatią.
– Tęsknię – odzywam się w końcu. – Ale to nie takie straszne.
[…]
– Za rodziną? – pyta.
– Nie, nigdy w życiu. Za kobietą.
Niviaq Korneliussen, Dolina Kwiatów, przeł. Agata Lubowicka,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
(wyróżnienie własne)
Najlepsze, co mnie kiedykolwiek spotkało, dzieje się właśnie tu i teraz. Na kilka sekund zamykam oczy, potem znów je otwieram. Powtarzam to kilka razy, żeby przeżyć to wszystko jeszcze raz. […]
– To najlepsze, co mnie kiedykolwiek spotkało – odzywam się. – Że tu jestem.
Ściska moją dłoń. Całuję ją.
– Kocham cię – mówię.
– Kocham cię.
To, co najlepsze, już się zdarzyło.
*
– O czym myślisz? – pyta ni stąd, ni zowąd.
– Nie myślę – odpowiadam szybko.
– Słyszę twoje myśli aż tutaj – mówi, nie patrząc na mnie.
*
– Pamiętaj, żeby o siebie dbać – mówi, kładąc mi dłonie na policzkach.
– Dobrze.
– Masz o siebie dbać. Wiesz dlaczego? – pyta łamiącym się głosem.
Wpatruję się w jej mokre oczy.
– Bo cię kocham – mówi i dopiero teraz poluzowuje uścisk.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz