Dwuniedzielne odliczanie literek, trzy. Okładka w przepięknym „dziewczyńskim”, politycznie niepoprawnym, kolorze! To książka o tym, że nie zdaje się kobietom wcale. To nie hipochondria, problemy z percepcją świata czy przewrażliwienie. To tylko i aż kobiece życie… bez pudru lub pomimo jego grubej warstwy.
Znam, a w zasadzie znałam przez chwilę jedną kobietę, która twierdziła, że nic z poniższego nigdy jej się nie przytrafiło. Klapki na oczach miała dość gustowne. Była miła, grzeczna, zawsze uśmiechnięta, niezmiennie zachwycona, urocza i na swój sposób zwyczajnie wkurwiająca — podziwiałam intensywnie, ale szybko mi przeszło.
Jeśli wszystkie kobiety rodzą się w mocno zseksualizowanej, uprzedmiotawiającej kulturze, która z założenia sprzeciwia się jakiemukolwiek rozszerzaniu ich praw i dążeniu ku równości, i właśnie ta kultura staje się soczewką, przez którą przechodzi każdy aspekt ich doświadczenia, to czy jest w ogóle możliwe uniknięcie zinternalizowania wszystkich wypaczeń, którymi są otoczone?
*
Coś nas jednak łączy: każda z nas była w tym albo innym momencie w taki lub inny sposób postrzegana lub traktowana jako materia nie na miejscu, jako coś nie tak w świecie, który mamy pełne prawo uważać przecież za swój. […] Droga do unicestwienia wstrętu zaczyna się od kobiet. Musimy się starać zauważać go i rozpoznawać: skończy się dopiero wtedy, kiedy nauczymy się odrzucać wstręt na każdym kroku i nauczymy tego wszystkie inne i wszystkich innych.
*
Definicja przez podział ukazuje nowy teren. Pożądanie rodzi się na granicach, zachęca do ich przekraczania i budzi kulturowe lęki.
// Christine Gledhill
*
„Bądź uprzejma”, „Bądź miła”, „Bądź wdzięczna” – to tradycyjne ostrzeżenia, jakie strażnicy dostępu do naszej cywilizacji wystosowują do kobiet. Kryje się w nich niewypowiedziana groźba, że niedostosowanie się do tych reguł wykluczy kobiety z dyskursu publicznego, a w niektórych sytuacjach – również z życia.
*
W mainstreamowej prasie nie pojawiają się nadzy i seksualizowani nastoletni chłopcy ani dorośli mężczyźni – tego się po prostu nie robi, nikt o to nie walczy ani nie uważa za znak równości płci, o który mężczyźni musieliby walczyć.
*
[…] przeciwnicy prawa kobiet do pełnego i ostatecznego decydowania o swoim ciele tak rzadko potrafią kontrargumentować w sposób rozsądny i logiczny […] Zamiast tego musimy wysłuchiwać starej gadki o Bogu, „naturze” i „naturalnym porządku rzeczy”, która usprawiedliwia i napędza głęboko zakorzenione i bardzo wygodne mizoginistyczne tradycje w postaci przemocy fizycznej, gróźb, obelg, wyzwisk seksualnych i wykańczających, podszytych wstrętem stereotypów na temat kobiet i ich ciał.
*
Oraz że młode kobiety są za szczupłe, za grube, owłosione, głupie, inteligentne, niewdzięczne, pijane, sztywne, puszczalskie, oziębłe, płodne, niezainteresowane czasem pozostałym im na reprodukcję, zbyt albo niedostatecznie wykształcone, za ambitne, zainteresowane karierą, zbyt męskie, androginiczne lub zbyt kobiece, by mieć jakieś poglądy na dowolny temat – a zwłaszcza na ten, jak to jest być młodą kobietą w takim świecie. No i oczywiście z powyższych względów nie można ich traktować poważnie.
*
A może nieustanne redukowanie nas do poziomu sumy cech fizycznych i funkcji biologicznych stanowi jedynie wygodnie podstępną formę kontroli – łatwo się na to powołać, a przy tym dotyczy wszystkich kobiet na świecie, odnosi miażdżący skutek i nie da się temu zaprzeczyć.
*
Jako konsumentkom obiecuje się nam szansę na ponowne wkupienie się „na miejsce”, pod warunkiem jednak, że to miejsce, do którego zmierzamy, pokrywa się ze „zrekonstruowaną mistyką kobiecości”, by zacytować Jeffreya Weeksa. Jakimś cudem zakup doskonałej jakości zestawu narzędzi i najwyższej klasy kosiarki samojezdnej nie wlicza się do wyzwolenia naszej „prawdziwej” kobiecości, bez względu na to, jak wiele wolności te rzeczy dawałyby nam od strony praktycznej.
*
[…] uwielbienie doskonałej kobiecej twarzy uzupełnia się z odrzuceniem wszystkiego, co dzieje się w czaszce, którą owa twarz zdobi.
*
Dlaczego – pytały kobiety – połowa populacji musi żyć bez prawa do swobodnego przemieszczania się, które to prawo bezdyskusyjnie przysługuje drugiej połowie? I dlaczego przemoc wobec kobiet uważa się za problem, któremu zapobiegać muszą wyłącznie kobiety, skoro to nie one się jej dopuszczają?
Eimear McBride, Coś nie tak. Kobiecość i wstręt,
przeł. Łukasz Witczak,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)
[…] mizoginia zawsze była najbardziej akceptowalną społecznie formą nienawiści, nader często odsyłaną w domowe zacisze i o wiele zbyt chętnie uznawaną za coś w rodzaju żartu. Mężczyźni, których mizoginia popycha do morderstwa, nie są uznawani za reprezentantów głębokiej instytucjonalnej ślepoty na fundamentalne człowieczeństwo, prawa i dobrostan kobiet. Tłumaczy się ich i się usprawiedliwia, przedstawia jako dziwaków i odszczepieńców. Ich nienawiść do kobiet, pragnienie krzywdzenia ich cieleśnie – fizycznie lub seksualnie – po prostu nie są traktowane poważnie. Takich zachowań nie postrzega się nawet w kategoriach nienawiści, ale najczęściej uznaje się za reakcję na prowokujące zachowanie.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz