Niedzielne odliczanie literek, trzy. Miałam trzy powody, by po tę lekturę sięgnąć.
Powód pierwszy — Akuszer zauważył jakiś czas temu oksymoron w mojej wypowiedzi, gdy na dzień dobry oświadczyłam mu, że nie ma bezpiecznego sposobu, by popełnić samobójstwo. Skąd ta pewność? Bo moja ukochana rehabilitantka do znudzenia powtarza: powiedz, jak chciałabyś to zrobić, a ja ci powiem, jak wygląda człowiek, któremu się to nie udało.
Powód drugi — czegoś szukałam i przez zupełny przypadek trafiłam na dekalog, który kupiłam na pniu, a zaraz potem algorytmy big net brother podsunęły mi informację o tej książce, którą szybciutko zaznaczyłam do upolowania, by jeszcze szybciej mieć ją na wierzchu stosika do czytania.
Powód trzeci, najważniejszy — chęć pozbierania się po śmierci młodego i niesamowicie przepięknego człowieka, który mieszkał w bloku naprzeciwko ula. Może gdybym w odpowiedzi na Jego uśmiech i życzenia zdrowia, powiedziała chociaż raz, że czasem jest upiornie ciężko, zamiast mówić (choć zgodnie z prawdą), że staram się, jak tylko mogę… Może… Wtedy… Nigdy już się tego nie dowiemy.
Wracając na własne podwórko. Tak, jestem w grupie ryzyka. Mam ku temu dwa powody: świadomość, że mogę stać się wyłącznie ciężarem, oraz ból, który jest moim nieustającym doświadczeniem.
To bardzo, bardzo ważna książka i bardzo ważne, byśmy wszyscy (będący w grupie ryzyka lub nie) wiedzieli i zawsze pamiętali, że jest takie miejsce, na wyciągnięcie ręki i jedno kliknięcie: zwjr.pl, bo życie naprawdę warte jest rozmowy.
|
|
|
Dekalog zdrowia psychicznego, [dostęp: 30.11.2022], źródło, (wyróżnienie własne). |
* * *
Chciałbym zapytać panią o rzecz, która mnie zawsze ciekawiła. Czemu właściwie zajęła się pani tematem samobójstwa?
Po latach sama zaczynam się nad tym zastanawiać, dlaczego w ogóle ten temat tak mnie wciągnął. Listy pożegnalne miały być przedmiotem mojej pracy magisterskiej. W miarę upływu czasu praca ta stała się tak obszerna, że przerodziła się w doktorat. A potem z tego doktoratu zrobiło się w sumie całe moje życie. I myślę, że w gruncie rzeczy najbardziej związało mnie z tym tematem to, jak odczuwam cierpienie towarzyszące samobójstwu.
A jak je pani odczuwa?
Zawsze kiedy myślę o tych piętnastu osobach, które w Polsce odbierają sobie życie każdego dnia, to ściska mnie w gardle. Wiem, jakie cierpienie stoi za każdą z tych śmierci. Za każdym samobójstwem kryje się jakaś historia. Trudne dzieciństwo, straszne przeżycia, samotność… I wielkie cierpienie, o którym nikt nie mówi i którego nikt nie chce widzieć. Często zupełnie krzywdząco nazywa się je egoizmem.
*
Trzeba być uważnym i wrażliwym, aby stworzyć z koniem prawdziwą relację […] – konie nie kłamią.
Co to znaczy, że nie kłamią?
Pokazują, jaki jesteś. Pracujesz przecież z żywym zwierzęciem. Kiedy trenowałam przestraszone dzieci, to ich konie nie chciały skakać.
*
Bardzo przemawia do mnie koncepcja czasu Świętego Augustyna. Mówi on: nie ma czasu jako takiego. Wytworzyliśmy zegarki, żeby jakoś zorganizować społeczeństwo, ale naprawdę mierzymy czas sobą – czas jest nami.
*
Każdy z nas zostawia jakiś ślad w innych ludziach. Nawet nie wiesz, ile osób może być Ci wdzięcznych za coś, co zostało przez Ciebie zrobione lub powiedziane. Możesz być inspiracją dla kogoś, nawet o tym nie wiedząc.
* * *
Mówi się o tym, że w krajach, gdzie jest mało morderstw, jest więcej samobójstw. U nas jest pięćset morderstw rocznie, a samobójstw pięć tysięcy. […] Zastanawiam się, jak to jest, że jako naród jesteśmy skłonni do pomagania, ale jak przychodzi do takiej codziennej życzliwości, to zwykle nie mamy na nią czasu.
*
Decyzja o podjęciu próby samobójczej jest jak napełnianie się szklanki wodą […]. Patrząc z zewnątrz na osobę w kryzysie, ta ostatnia kropla może wydawać się błaha. Ale nie wiemy, ile wcześniej w człowieku, w tej jego „szklance” tych kropel się uzbierało. […] My widzimy tylko ten jeden, ostatni problem, nie dostrzegając całej reszty. Tak powstaje szkodliwy stereotyp na temat jednego powodu takiej śmierci.
*
Bo będąc w tym stanie, w tych emocjach towarzyszących pragnieniu własnej śmierci, wydaje się, że ten wielki mrok nigdy nie ustąpi. Że cierpienie już zawsze będzie tym natrętnym towarzyszem w każdym naszym dniu, do końca. Że ten ciężar nigdy nie spadnie z naszych barków. Tak bardzo trudno wtedy uwierzyć, że może być lepiej. A może! Ten straszny stan, ta spowijająca wszystko ciemność to czas, który wprawdzie może się nieskończenie rozciągać, lecz mija. Ustępuje. I wtedy powoli w naszym życiu na nowo pojawia się światło.
*
Jest w nas potrzeba rozmawiania o bólu, o którym paradoksalnie się nie mówi. Każdy z nas potrzebuje takiej rozmowy, ale nie ma w społeczeństwie dla niej miejsca, przestrzeni, byśmy mogli opowiedzieć sobie nawzajem, jak bardzo nas coś boli.
* * *
Nikt nie mówi wprost, jak bardzo szkodzi obojętność, ponieważ nie jest powszechnie napiętnowana. […] Nieodzywanie się, udawanie, że drugiej osoby nie ma, czy brak zainteresowania są bardzo przykre, zwłaszcza gdy w ten sposób traktują nas najbliżsi.
*
Często zapominamy, że ci „silni” spośród nas, zwłaszcza dzieci – to też są ludzie. To nie są superbohaterzy z innej galaktyki, im też może zabraknąć energii. Są silni, ponieważ zaciskają zęby, chcąc sobie dać ze wszystkim radę i nie zawieść czyichś oczekiwań. Ale kiedy upadną, to bardzo ciężko im wstać. Tak bardzo się starali, żeby nie upaść, tak bardzo długo zaciskali zęby… Nie proszą o pomoc, bo nie potrafią, bo nigdy tego nie robili, bo zapomnieli lub nigdy nie wiedzieli, że mogą o taką pomoc poprosić.
*
[…] sięgnięcie po pomoc jest oznaką siły, a nie słabości.
*
To może zacznijmy od tego, jak rozmawiać o kryzysie.
Moja pierwsza rada jest bardzo prosta, wręcz techniczna. Chodzi o wykreślenie ze słownika stereotypowych zwrotów typu „będzie lepiej, inni mają gorzej”, „jutro ci przejdzie, uśmiechnij się”, „nie wiesz, co to znaczy, kiedy naprawdę jest źle”. Takie nastawienie powoduje, że osoba w kryzysie przestaje chcieć z nami rozmawiać.
*
[…] największy potencjał profilaktyczny jest w drugim człowieku. […] Chodzi o to, aby ludzie zrozumieli, że mają w sobie wielką moc ratowania ludzkiego życia.
*
Czymś normalnym jest, że w trudnych chwilach zastanawiamy się, jak by to było, gdybyśmy sobie z tym wszystkim dali wreszcie spokój. Jednak czym innym są takie chwilowe myśli, czym innym zaś powracające i natrętne myślenie o tym, że lepiej jest umrzeć, niż mierzyć się z kolejnym dniem.
*
W kryzysie wszystko wydaje się beznadziejne. Sytuacja, z której pozornie nie ma wyjścia, sprawia, że szukamy tylko globalnych rozwiązań. A przecież czasem wychodzimy z trudnych sytuacji małymi kroczkami. Nie od razu da się rozwiązać cały problem. Wystarczy zobaczyć, jakim darem i możliwością jest kolejny dzień.
*
Gdy zechcę opowiedzieć panu o swoich trudnych przeżyciach, to będę musiała ułożyć z nich opowieść, opowiadając je także, i to w pierwszej kolejności, samej sobie. W ten sposób zaczynam układać zdarzenia i patrzeć na nie jak na coś zewnętrznego. Już nie jestem z tym sama.
*
Tak jak żałoba jest częścią miłości,
tak kryzys jest częścią życia.
*
Dwa bardzo silne czynniki odróżniają żałobę po samobójczej śmierci od pozostałych jej form. Kiedy odchodzą nasi bliscy, to pojawia się wiele pytań, wiele emocji. Ale pierwsze założenie jest takie, że nie chcieli nas opuścić, a śmierć spadła na nich wbrew ich woli. Zadajemy sobie wtedy pytania o to, dlaczego los lub dobry Pan Bóg zabrał ich wcześniej, teraz, a nie kiedy indziej. Powiada się, że właściwie pogrzeby służą do tego, żebyśmy płakali nad sobą, bo przecież już nie nad zmarłym, jemu to nie pomoże, a nam jest bardzo potrzebne. Bo ciężko jest nam sobie wyobrazić świat bez tego ukochanego człowieka. Natomiast zupełnie inna jest żałoba po osobach zmarłych śmiercią samobójczą. Podstawowa różnica polega na tym, że odeszli od nas na własnych zasadach, z własnej woli. Bardzo często otoczenie jest zupełnie nieświadome procesu, który do tego doprowadził.
Witkowska Halszka (pyta Szymon Falaciński), Życie mimo wszystko.
Rozmowy o samobójstwie,
Prószyński Media, Poznań 2022.
(wyróżnienie własne)
Mamy trudność z patrzeniem na łzy. A gdybyśmy tak na chwilę spróbowali na to spojrzeć inaczej? Przecież jeśli człowiek w rozmowie zacznie płakać, to znaczy, że się przed nami otworzył, zaufał nam, poczuł się przy nas bezpiecznie. Te łzy są dowodem na to, że ktoś nam zaufał, można powiedzieć, że są największym komplementem od drugiej osoby, a nawet prezentem. I nie musimy się odwdzięczać. Wystarczy, że nie uciekamy. Wystarczy, że przyjmiemy ten prezent. Bez oceniania, bez komentarzy, bez zbędnych rad.
*
Proces zdrowienia zawsze trwa.
*
[każdy z nas jest najlepszym ekspertem od własnego życia. I my mamy] odpowiedzi w sobie. Tylko że gubimy je w zbyt dużej ilości emocji, stresu i trudnych przeżyć.
*
[…] dopiero bezinteresowny gest nadaje życiu sens i smak.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz