niedziela, października 02, 2022

4772. Z oazy (LXVI)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. W zasadzie to chciałam iść na film, ale do­wie­dzia­łam się, że jest na podstawie książki. A to przepraszam, najpierw książka. To był wspaniały wybór jako trzecia odtrutka po tamtej książce. Nie warto o tej historii ga­dać, dyskutować, warto ją po prostu przeczytać. Każdy z wybranych cytatów broni się fantastycznie.

Przypominałem sobie, co mówił Johnny o swoich ostatnich dniach w se­mi­na­rium duchownym, kiedy ważni hierarchowie mieli zdecydować, czy Jan Kaczkowski w ogóle będzie księdzem.
     – Wstyd przyniesie. Nie da rady. Powolny jest, prawie ślepy. Pouciekają mu dzieci ze szkoły. Święcić? Nie święcić? Kłótnia. I w końcu Arcybiskup py­ta starego, doświadczonego księdza z tytułem pro­fe­sor­skim: „A ksiądz pro­fe­sor co ma do powiedzenia w sprawie kandydata Kaczkowskiego?”. A ten naprawdę mądry i bardzo dowcipny ksiądz dla rozładowania na­pię­tej sy­tu­acji odpowiedział pytaniem: „A pieniądze widzi?”. „Widzi, widzi” – pa­dła gromka odpowiedź. „A, to święcić!” Trochę mnie to ubodło na początku, że zostałem wyświęcony dla żartu, ale teraz mam do tego duży dystans. Tak już jest, jeśli całe życie ci wmawiają, że jesteś nieudacznikiem i do niczego się nie nadajesz, to zawsze będziesz się starał bardziej niż inni.
     Nie wiem, jak inni się starali, ale ja dawałem z siebie wszystko.

*

     – Patryk, skąd wiesz, jaki jesteś?
     – Wiem, co zrobiłem.
     – A czy wiesz, co możesz zrobić?

*

     – Dlaczego arcybiskup to robi?
     Purpurat podniósł dłoń, chcąc przerwać Janowi, ale nie dał rady. Jan był nie do zatrzymania.
     – Momencik! Z całym szacunkiem, ale hospicjum nie podlega władzy Waszej Ekscelencji, za co Bogu niech będą dzięki. I owszem, posiłkuję się nauką kościoła, ale nie wolą księży. I teraz, żeby było jasne… Ja się na­praw­dę nie interesuję tym, ile i skąd ma arcybiskup swoje posiadłości.
     – Jak śmiesz!
     – Nie interesuje mnie to. Tak jak nie interesuje mnie arcybiskupa alko­ho­lizm. I z całym szacunkiem, prosiłbym o to samo. Z Panem Bogiem.
     Arcybiskup po prostu nieruchomo patrzył, jak Jan podnosi się z krzesła. Spotkanie zostało zakończone. Ksiądz Kaczkowski naprawdę był odważny i dziki.

*

Był prawdziwy, kochał życie i do tego samego wszystkich namawiał.

*

     – Pracuję w korporacji, która nazywa się RCC – Roman Catholic Church. Ma globalny zasięg, oddział w każdej wiosce i dwa tysiące lat tradycji w mob­bingu.
     Wybuch śmiechu [studentów medycyny]  nie pozostawiał wątpliwości. Sala była jego.
     – Jest strach o możliwość awansu, bycie w łasce lub niełasce prze­ło­żo­nych, biurokracja. W waszym środowisku jest identycznie. To są feudalne, zatęchłe dwory, a przecież przysięgamy służbę pacjentom, ludziom. Prze­ra­żonym, bezradnym, słabym. Często – umierającym.

*

Można? Można. W świecie Johnny’ego – trzeba.
     Myślę, że efektem ubocznym jego wady wzroku było to, że nie widział przeszkód.

*

     – Ty się boisz śmierci, Jan?
     – Dzisiaj – nie, ale co będzie po jutrzejszym badaniu, nie wiem. Boję się odbierania wyników, bo wtedy wszystkie plany w jednej chwili są wy­wa­lane w kosmos. Wtedy mam doła przez trzy dni, ale potem się ogarniam i wyj­mu­ję z tej układanki te mniej ważne rzeczy, skupiam się na tym, co najważniejsze, i czekam do kolejnego zakrętu.

*

Jan wykarczował ze mnie „wziąść” i zasadził „wziąć”, bo gdyby dało się wziąść, to dałoby się także zabraść.

*

Żadna sytuacja osobista – ani choroba, ani podeszły wiek, ani trudne dzie­ciń­stwo – nie zwalniają nas z powinności wymagania od siebie. Wsłu­chaj­my się w samych siebie: kim powinienem być? Co mówi mi intuicja? A po­tem zmierzajmy do tego w sposób konsekwentny. Konsekwencja i życie na pełnej petardzie!

*

[…]  świat ma w dupie naszą śmierć i będzie się nadal kręcił, tylko już bez nas.

*

     – My, śmiertelnie chorzy, wcale nie oczekujemy tego, żebyście nas po­cie­szali i powtarzali jak mantrę: „Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze”. My potrzebujemy innego przekazu – Nie bój się! Wszystko jed­no, co bę­dzie, ja z tobą będę, ja cię nie zostawię, bo cię kocham! Jak będzie dobrze, to odpalimy imprezę, jakiej świat nie widział. A jak będzie źle, bez­na­dziej­nie, to ja ciebie nie zostawię, bo cię kocham! Ale żeby tak powiedzieć, trzeba to ćwiczyć przez całe życie.

*

[…]  przypomniałem sobie, jak Johnny mówił, że prawie wszystko można mieć, tylko trzeba wierzyć i działać na peł­nej petardzie.

*

Muszę jakoś przeżyć to moje umieranie, ale żadna choroba […]  nie zwalnia mnie z powinności robienia wszystkiego, w co wierzę. I to robienia na sto… sto dwadzieścia procent.

Maciej Kraszewski, Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim,
Angora, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

[…]  wybaczaj także sobie, gdy coś pójdzie nie tak, jak planowałeś. […]  Dopóki żyjesz, wszystko możesz ułożyć, zmienić. Nigdy nie rezygnuj z marzeń. Nie bój się zmian…

*

Kiedy w człowieku znika strach, kiedy jest pogodzony sam ze sobą i ze światem, to jedynym, co może się przy­trafić, jest prawdziwa miłość.

*

     – Damy radę.
     Tylko dwa słowa. Dwoje ludzi. My. My damy radę. Przeczytajcie to jeszcze raz i po­czujcie tę moc. MY.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz