niedziela, września 25, 2022

4763. Z oazy (LXI)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Przewróciła mnie mentalnie ta książka. Kończąc ją, migawki z pogrzebu Elżbiety II budziły we mnie wyłącznie refleksję o milionach straconych ludzi, by jedna rodzina mogła się bawić w przepych. Nie tylko wyspa, cały tzw. cywilizowany Zachód to pospolity przestępca i kropka.

Mechanizm jest bardzo prosty. Weź dyskryminowaną grupę ludzi i znajdź kry­te­rium, według którego możesz ją podzielić na dwie podgrupy, a potem napuść jedną na drugą. W ten sposób „znikasz” realny problem dyskryminacji wyjściowej grupy. Ci, którzy ją dyskryminowali wciąż mogą to robić w majestacie prawa, bo uwaga sku­pia się na dyskryminacji jednej podgrupy przez drugą.

Przykłady? Napuść matki na niematki, a wciąż o kobiecym życiu będą decydować mężczyźni — często starzy, głupi i życiowo obleśni. Napuść biedniejących z dnia na dzień heteryków z małych miast i mia­ste­czek na elgiebety, które, by móc żyć, uciekły do dużych miast i nie musimy dy­sku­to­wać o ekonomii, wyzysku i podatkach. Na­puść katolików na niekatolików i za­miast arcyważnej, poważnej dyskusji o edukacji czy opiece zdrowotnej, dysku­tu­je­my o światopoglądach. Napuść etatowców na pra­cow­ni­ków z umowami śmieciowymi, mikroprzedsiębiorców na pracowników w ogó­le i nie ma dyskusji o dobrostanie ludzi chorych czy w jesieni życia, jest przekonanie o kowalach swojego losu, a Los już tylko rechocze, bo z tym przekonaniem trudno zrobić coś mądrego.

Co daje ta książka, poza mentalną przewrotką? Daje narzędzie: przytomnie, na spokojnie przyjrzyj się faktom: kto ma siłę, kto ma władzę? Kto jest tym trzecim, który korzysta na podtrzymaniu konfliktu.

Jest też poziom indywidualny tego szaleństwa. Gdzie w sobie masz ten kawałek, co goni cię jak psa, umniejszając lub ignorując twą niemoc czy twoje potrzeby, mamiąc cię, że gdy jeszcze to i owo, to może pozwoli ci usiąść do pańskiego stołu lub złapać oddech przez chwilę, nim znów w nieskończoność będziesz poprawiać, nawracać, zwiększać wydajność samego siebie, bo jeśli tego nie zrobisz… Naprawdę? Na­praw­dę, bo jesteś z Europy Wschodniej i to samo w sobie jest niełatwą opowieścią człowieka peryferii.

Nie jest on [rasizm]  nad­uży­ciem zwią­za­nym z ko­lo­rem skó­ry, ale me­cha­ni­zmem wy­twa­rza­ją­cym róż­ni­ce mię­dzy­ludz­kie.
     Ra­sy ma­ją swo­ją hi­sto­rię, eko­no­mię po­li­tycz­ną i funk­cje, ale nie ma­ją esen­cji. Nic się pod ni­mi nie kry­je. Są dzia­ła­nia­mi ma­ją­cy­mi na ce­lu na­zna­cza­nie i ka­te­go­ry­zo­wa­nie, fa­bry­ko­wa­nie toż­sa­mo­ści, któ­re za­ra­zem pro­wa­dzą do umiesz­cza­nia sztucz­nie wy­kre­owa­ne­go przed­mio­tu w struk­tu­rach do­mi­na­cji i pod­po­rząd­ko­wa­nia. Ra­sy po­zwa­la­ją dzie­lić i rzą­dzić.

*

[…]  wy­ła­nia­ją­cy się w XVII i XVIII wie­ku sys­tem aku­mu­la­cji ka­pi­ta­łu na­rzu­cał no­we po­dzia­ły w świe­cie istot ży­wych. Po jed­nej stro­nie stał ra­cjo­nal­ny pod­miot, za­wsze płci mę­skiej, bia­ły i dys­po­nu­ją­cy wła­sno­ścią pry­wat­ną. Mo­no­po­li­zu­je on spraw­stwo po­li­tycz­ne, ro­zum i przed­się­bior­czość. Po dru­giej stro­nie są rze­czy ta­nie. Przez to wszyst­kie atry­bu­ty ludz­kie­go pod­mio­tu wy­ra­ża­ją się po­przez pod­po­rząd­ko­wa­nie i dys­po­no­wa­nie ta­ni­mi rze­cza­mi. Na­tu­ra, ko­bie­ty i ra­so­wi In­ni  zo­sta­ją wy­pchnię­ci po­za do­me­nę czło­wie­ka, tra­cą przy­pi­sa­ne jej war­tość etycz­ną, pod­mio­to­wość praw­ną, po­li­tycz­ne spraw­stwo i war­tość eko­no­micz­ną.

*

[…]  ka­pi­ta­lizm wy­naj­du­je In­nych, by
wy­zy­ski­wać wszyst­kich.

*

[…]  in­te­gra­cja sys­te­mu świa­to­we­go sta­ła się ko­łem za­ma­cho­wym nie­rów­no­ści. Przy­spie­sza­ją­cy wzrost go­spo­dar­czy nie tyl­ko nie „uno­sił wszyst­kich ło­dzi”, ale jesz­cze je od sie­bie od­da­lał. O ile na po­cząt­ku XIX wie­ku po­ziom nie­rów­no­ści mię­dzy spo­łe­czeń­stwa­mi wy­ra­żał się sto­sun­kiem 1:2, dla 80 pro­cent po­pu­la­cji pla­ne­ty, na po­cząt­ku XXI wie­ku wzrósł do 1:60.

*

W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych i przez ca­ły okres trans­for­ma­cji w na­szym kra­ju względ­nie ega­li­tar­ne wcze­śniej spo­łe­czeń­stwo do­świad­cza­ło kry­zy­su prze­ja­wia­ją­ce­go się w gwał­tow­nym wzro­ście nie­rów­no­ści, bez­ro­bo­cia, a tak­że w dez­in­te­gra­cji prze­strze­ni pu­blicz­nej i ero­zji spój­no­ści spo­łecz­nej. Kra­jo­braz spo­łecz­ny do­słow­nie roz­pa­dał się na gro­dzo­ne wy­spy suk­ce­su oto­czo­ne mo­rzem pau­pe­ry­za­cji. Na po­cząt­ku XXI wie­ku tyl­ko w War­sza­wie po­wsta­ło wię­cej gro­dzo­nych osie­dli niż w ca­łych Niem­czech. Za­miast roz­wią­zy­wać pro­ble­my spo­łecz­ne, pol­ski neo­li­be­ra­lizm su­ge­ro­wał, że­by się od nich od­se­pa­ro­wać. Sze­rzą­ce się ubó­stwo mia­ło znik­nąć z po­la wi­dze­nia. Trud­no na­zwać to ina­czej niż eko­no­micz­nym apar­the­idem. Po­dob­nie jak je­go po­łu­dnio­wo­afry­kań­ska ma­cierz wią­zał się on z obar­cze­niem od­po­wie­dzial­no­ścią za je­go ist­nie­nie tych, któ­rzy po­zo­sta­li za bra­mą gro­dzo­nych osie­dli. Jak gło­si­ła wte­dy neo­li­be­ral­na mą­drość, bie­dy i nie­pew­no­ści nie moż­na by­ło w ża­den spo­sób ogra­ni­czyć, bo prze­cież wy­ni­ka­ły one z za­co­fa­nia i mo­ral­nych skaz więk­szo­ści spo­łe­czeń­stwa. Sko­ro nie da­ło się ich zwal­czyć, trze­ba by­ło się z ni­mi po­go­dzić, uznać je za część na­tu­ral­ne­go po­rząd­ku i od­gro­dzić się od nich, a dla za­cho­wa­nia do­bre­go sa­mo­po­czu­cia za­po­mnieć.

*

Rze­czy­wi­ście, igno­ro­wa­nie eko­no­micz­nej stro­ny współ­cze­snych ra­si­zmów gwa­ran­tu­je im dal­sze „suk­ce­sy” w po­grą­żo­nych w kry­zy­sie spo­łe­czeń­stwach.

*

Za­rów­no hi­sto­ria, jak i współ­cze­sność re­la­cji mię­dzy ka­pi­ta­li­zmem i ra­si­zmem po­ka­zu­ją, że ma­my do czy­nie­nia z dwie­ma stro­na­mi te­go sa­me­go me­da­lu. Ka­pi­ta­lizm uży­wa ra­si­zmu do po­dzie­le­nia swych ofiar, by sku­tecz­niej ni­mi rzą­dzić. Ra­sizm upra­wo­moc­nia i na­tu­ra­li­zu­je nie­rów­no­ści eko­no­micz­ne, wpro­wa­dza­jąc hie­rar­chię ko­lo­rów skó­ry, re­li­gii i kul­tur.

*

[…]  w cią­gu kil­ku de­kad uwraż­li­wi­li­śmy się na kwe­stię ra­si­zmu, kse­no­fo­bii, sek­si­zmu, is­la­mo­fo­bii, ho­mo­fo­bii, a jed­no­cze­śnie prze­sta­li­śmy do­strze­gać eko­no­mię po­li­tycz­ną tych zja­wisk.

*

[…]  ra­dy­kal­na idea mó­wią­ca, że na na­sze ży­cie od­dzia­łu­ją sto­sun­ki wła­dzy, przy­wi­le­je kla­so­we bądź me­cha­ni­zmy wy­zy­sku, zo­sta­ła przez li­be­ra­lizm od­wró­co­na i uję­ta w ka­te­go­riach pry­wa­ty­za­cji po­li­ty­ki, czy­li uzna­nia, że spro­wa­dza się ona do wy­bo­rów do­ko­ny­wa­nych w ży­ciu pry­wat­nym.

*

Ko­bie­ty, mi­gran­ci, człon­ko­wie mniej­szo­ści et­no­re­li­gij­nych i ra­so­wych za­pła­ci­li naj­wyż­szą ce­nę za re­struk­tu­ry­za­cję ka­pi­ta­li­zmu, ale kwe­stia ta umknę­ła le­wi­cy sku­pia­ją­cej się na afir­ma­cji ich róż­no­rod­no­ści kul­tu­ro­wej.

*

Sek­tor po­za­rzą­do­wy ofe­ru­je swo­im pra­cow­ni­kom sub­sty­tut za­an­ga­żo­wa­nia po­li­tycz­ne­go, a swo­im be­ne­fi­cjen­tom – sub­sty­tut pań­stwa i or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nych. W oby­dwu przy­pad­kach jest to „wy­rób za­stęp­czy”. Za­miast wzy­wać do zmian po­li­tycz­nych, NGO-sy ła­ta­ją dziu­ry w ist­nie­ją­cym sys­te­mie. Po­ma­ga­ją po­trze­bu­ją­cym, ale tyl­ko do mo­men­tu za­koń­cze­nia da­ne­go pro­jek­tu. O tym, ko­mu zo­sta­nie udzie­lo­na po­moc, de­cy­du­ją na pod­sta­wie ar­bi­tral­nych kry­te­riów. W ra­mach lo­gi­ki po­za­rzą­do­wej po­li­ty­kę spo­łecz­ną za­stę­pu­je dia­log mię­dzy­kul­tu­ro­wy, a uzna­nie dla róż­no­rod­no­ści ma ła­go­dzić wzrost nie­rów­no­ści, ka­pi­ta­łu spo­łecz­ne­go i po­czu­cia oby­wa­tel­skie­go spraw­stwa.

*

Kon­cept róż­ni­cy an­tro­po­lo­gicz­nej mó­wi, że ci, któ­rzy zna­leź­li się na do­le hie­rar­chii spo­łecz­nej, tra­fi­li tam nie dla­te­go, że zo­sta­li ze­pchnię­ci przez nie­spra­wie­dli­wy sys­tem eko­no­micz­ny, ale ze wzglę­du na nie­usu­wal­ne ska­zy swo­ich ciał i umy­słów – za nie dość bia­ły od­cień skó­ry, „słab­szą” płeć, brak wła­sno­ści, ule­ga­nie emo­cjom, niż­szy po­ziom in­te­lek­tu­al­ny – łą­czo­ne czę­sto z mniej­szo­ścio­wym wy­zna­niem czy po­cho­dze­niem et­nicz­nym.

*

Wraz z włą­cza­niem ko­lej­nych ob­sza­rów do glo­bal­ne­go sys­te­mu (ta­ki pro­ces do­ko­nał się na przy­kład po 1989 ro­ku, po upad­ku blo­ku wschod­nie­go) do­cho­dzi do glo­ba­li­za­cji cen to­wa­rów przy jed­no­cze­snym za­cho­wa­niu płac na lo­kal­nym po­zio­mie. Tak po­wsta­ją stre­fy ta­niej si­ły ro­bo­czej. Kra­je, któ­re się w nich znaj­du­ją, opie­ra­ją swo­ją go­spo­dar­kę na prze­wa­gach kon­ku­ren­cyj­nych pły­ną­cych wła­śnie z ni­skich płac. Mia­ły­by one przy­cią­gać in­we­sto­rów za­gra­nicz­nych i wpły­wać na ob­ni­że­nie cen pro­duk­tów wy­twa­rza­nych w tych kra­jach. Re­zul­ta­tem jest jed­nak tak­że ro­sną­ca prze­paść mię­dzy cen­tral­ny­mi go­spo­dar­ka­mi wy­so­kich cen i płac oraz pe­ry­fe­ryj­ny­mi go­spo­dar­ka­mi wy­so­kich cen i ni­skich płac.

*

Wpro­wa­dze­nie po­dzia­łów na pra­cow­ni­ków uzna­nych za „swo­ich” i tych, któ­rych pięt­nu­je się ja­ko „ob­cych”, po­zwa­la wy­wie­rać pre­sję na obie gru­py. Pierw­si są zmu­sza­ni do za­ak­cep­to­wa­nia pła­co­wej sta­gna­cji i ogra­ni­cze­nia wcze­śniej­szych zdo­by­czy, dru­dzy mu­szą się zgo­dzić na ni­skie pła­ce i za­wie­sze­nie praw pra­cow­ni­czych.

*

Wy­ol­brzy­mia­ne przez me­dia mo­ra­li­za­tor­skie kam­pa­nie do­ty­czą­ce te­go, kto ma ja­ki od­cień skó­ry, ko­go ko­cha i ja­kich koń­có­wek ro­dza­jo­wych uży­wa w pu­blicz­nych wy­po­wie­dziach, ze­pchnę­ły na mar­gi­nes eko­no­mię, sto­sun­ki pra­cy, kwe­stie wła­dzy po­li­tycz­nej i so­cjal­nej. Ta zmia­na od­po­wia­da­ła no­we­mu ukła­do­wi sił kla­so­wych – ko­rzyst­ne­mu dla ka­pi­ta­łu.

*

Je­śli prze­ana­li­zu­je­my me­cha­ni­zmy dys­kry­mi­na­cji mniej­szo­ści, to za­uwa­ży­my, że naj­wy­raź­niej uwi­dacz­nia się ona w sfe­rze eko­no­micz­nej. Imi­gran­ci są go­rzej opła­ca­ni i zma­ga­ją się z bra­kiem przy­wi­le­jów oby­wa­tel­skich. Ko­bie­ty bo­ry­ka­ją się z roz­ma­ity­mi ba­rie­ra­mi na ryn­ku pra­cy, do­świad­cza­ją nie­rów­no­ści pła­co­wej, ogra­ni­cze­nia praw re­pro­duk­cyj­nych i usług opie­kuń­czych.

*

Czy da się jesz­cze wal­czyć o eko­no­micz­ną rów­ność i kla­so­we (a nie et­nicz­ne, re­li­gij­ne czy ple­mien­ne) sa­mo­sta­no­wie­nie i za­ra­zem nie za­tra­cić uzna­nia dla In­ne­go? Od pod­ję­cia te­go ry­zy­ka za­le­ży, czy uda się nam sta­wić czo­ło fa­li nie­na­wi­ści i prze­zwy­cię­żyć sys­te­mo­we sprzecz­no­ści, któ­re za­my­ka­ją hi­sto­rię no­wo­cze­snych spo­łe­czeństw w ryt­mie wiecz­nych po­wro­tów po­li­ty­ki wro­go­ści.
     Nie cho­dzi tu jed­nak o po­wie­la­nie błę­du li­be­ra­li­zmu za­do­wa­la­ją­ce­go się za­de­kre­to­wa­niem, że od dziś mar­ke­ry toż­sa­mo­ścio­we prze­sta­ją mieć zna­cze­nie, a sys­tem spo­łecz­ny sta­je się śle­py na ko­lor skó­ry czy płeć. Ta­kie po­dej­ście ni­g­dy nie za­dzia­ła­ło, bo opie­ra się na zi­gno­ro­wa­niu hi­sto­rycz­nie ufor­mo­wa­nych i za­ko­rze­nio­nych eko­no­micz­nie hie­rar­chii, któ­re ma­ją się zna­ko­mi­cie na­wet tam, gdzie rzą­dzi for­mal­na rów­ność. Aby tę rów­ność wy­peł­nić spo­łecz­ną tre­ścią, trze­ba sta­nąć po stro­nie uci­ska­nych, a nie uda­wać, że znik­nę­li wraz z przy­ję­ciem od­po­wied­nich ak­tów praw­nych. Na­wet je­śli toż­sa­mo­ści zo­sta­ły wy­na­le­zio­ne, nie ozna­cza to, że nie są re­al­ne. Tak jak re­al­ny jest ucisk, któ­re­mu są pod­da­wa­ne.

*

Od­po­wie­dzial­ni za neo­li­be­ral­ny kry­zys w 2015 ro­ku pró­bo­wa­li od­wró­cić uwa­gę opi­nii pu­blicz­nej od po­li­ty­ki za­ci­ska­nia pa­sa, któ­ra znisz­czy­ła ży­cie mi­lio­nów lu­dzi w kra­jach pe­ry­fe­ryj­nych stre­fy eu­ro, stra­sząc za­le­wem uchodź­ców, rze­ko­mo ma­ją­cych żyć na gar­nusz­ku ubo­że­ją­cych wów­czas Eu­ro­pej­czy­ków. Ich praw­dzi­wym – cy­nicz­nym, bo ko­zła ofiar­ne­go stwo­rzy­li na po­trze­by chwi­li – ce­lem by­ło prze­kie­ro­wa­nie gnie­wu i fru­stra­cji tak, by nie za­gra­ża­ły one ukła­do­wi wła­dzy i in­te­re­som wiel­kich kor­po­ra­cji fi­nan­so­wych.

*

Przy­ku­cie wy­ko­rzy­sty­wa­nych klas do państw na­ro­do­wych umoż­li­wia kor­po­ra­cjom swo­bod­ny prze­pływ ka­pi­ta­łu i zwięk­sza­nie zy­sków. Uwię­zie­nie w toż­sa­mo­ści i sta­tu­sie sta­ło się wa­run­kiem ko­niecz­nym ren­tow­no­ści ka­pi­ta­li­zmu, tak jak zwięk­sze­nie wy­zy­sku i li­kwi­da­cja zdo­by­czy spo­łecz­nych po­zo­sta­je je­go wa­run­kiem wy­star­cza­ją­cym. Tym­cza­sem glo­bal­na kla­sa wyż­sza, osła­wio­ny 1 pro­cent, la­ta pry­wat­ny­mi od­rzu­tow­ca­mi z luk­su­so­wych re­zy­den­cji na za­ku­py w świa­to­wych sto­li­cach mo­dy, do fi­lii firm i na spo­tka­nia z udzia­łow­ca­mi na każ­dym kon­ty­nen­cie. A mo­że to ro­bić dzię­ki ha­rów­ce ben­gal­skich szwa­czek, chiń­skich ro­bot­nic i kon­gij­skich gór­ni­ków po­dzie­lo­nych za wzglę­du na płeć, wiek, ko­lor skó­ry, po­cho­dze­nie, re­li­gię i sta­tus oby­wa­tel­ski.
     Uni­wer­sa­lizm glo­bal­ne­go ka­pi­ta­łu opie­ra się na wy­klu­cze­niu.

*

Szan­są – je­dy­ną, do­pó­ki to ka­pi­ta­lizm dyk­tu­je wa­run­ki – jest roz­po­zna­nie in­ter­sek­cjo­nal­ne­go cha­rak­te­ru opre­sji i uni­wer­sal­no­ści sys­te­mu, ja­ki za nią stoi.

Przemysław Wielgosz, Gra w rasy. Jak kapitalizm dzieli,
by rządzić
, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz