Niedzielne odliczanie literek, dwa. Zaznaczyłam do upolowania, bo beletrystyka, a na nią czekać umiem. Nie musiałam, bo zostałam książką obdarowana.
Po fantastycznym początku, przyzwoitym środku, który gładko przeszedł w przynudną końcówkę z jedną arcyważną rozmową, dla której warto było trwać w czytaniu, puenta, która poniża nie tylko intelekt. Ważna powieść, która nie dała rady utrzymać swojego ciężaru. Było mi z tego powodu bardzo przykro. I tyle.
Adam pije kolejną butelkę, jakby szukał dna, jej albo swojego własnego. […] Pod powiekami widzi swojego pięknego człowieka […].
*
– Niezręcznie – przerwał ciszę Adam.
– Miło – odparł Jerzy i się uśmiechnął.
*
Ale Adam wiedział, że to bzdury. Że Maciej strasznie jest zagubiony w swej samotności, bo żonę odsunął na kilometr, a ona jego na drugi, i wytłumaczeń jakichś potrzebuje, by tę pustą przestrzeń wypełnić. Żeby tam było coś pomiędzy nimi, a nie przepaść sama. Tak żonę Maćka matka nauczyła, a Maćka ojciec. Zasada taka, której nawet ich miłość nie mogła przekroczyć. Zasada święta, to i Maćkowi nawet nie mówił, co o tym myśli, żeby mu już w dojrzałym wieku nie mącić w głowie. Za późno było, więc przytakiwał jedynie, żeby lżej się koledze zrobiło na duszy. Żeby ten szacunek nadal zapełniał mu pustkę. Zresztą Adam wiedział, że tych powinności żon już od lat nie ma, ot, męskie złudzenie, czasem potwierdzane przez tę czy tamtą babę, ale to już koniec.
*
Popsuł się świat przez jedną noc jakby mocniej.
*
– Ale nie przypadkiem ci to mówię – podjął Stanisław, przerywając długą już ciszę i wytrącając Adama ze skupienia. – Nienawidzili wtedy i nienawidzą teraz. I będą, za to czy owo. Trzeba odpuścić. Nic nie poradzisz.
*
Zabrakło słów, żeby ta rozmowa mogła trwać dłużej.
*
Cudne to ciało. Ludzkie takie i ludzkie to jego pożądanie. Piękny chłopiec, nagi, jego oczy, nawet jego płacz. Męski płacz, męskie wycie właściwie. Śni Adam i czuje, jakby wreszcie życia dotykał. I pragnie go bardziej.
*
Jak łatwo stadem przepędzić człowieka z grupy. Wypchnąć z własnego otoczenia. Jak łatwo w kimś wszystko zdusić.
*
Wszystko się ułoży. Przecież nie mogli go zabić. Za miłość mieli zabić? — myśli sobie, ale nie ma pewności. Raczej myśli tak dla własnego spokoju.
*
Święte mu się to miejsce wydaje. Wolne od wrzasku. Godne tylko czułości.
*
Myśli o tej nadziei i nawet się jej na chwilę złapał. Przyjemna jest, powstrzymuje dreszcze zimna.
Tomasz Maruszewski, Wrzaski,
Wydawnictwo SQN, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)
Musi się ukoić, przeżyć to wreszcie, a wtedy przyjdzie jakiś plan. Uda się, może.
*
Siedzi na podłodze i płacze, bo nie wie, co się dzieje ani jak się skończy. […] Wyobraźnia może szaleć, nerwy też mogą puszczać. Głowa różne rzeczy może wymyślać, dobre, ale i złe też. Że od wrzasków i przepicia to przecież i można oszaleć.
*
[…] chwycić w dłoń nieznane.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz