niedziela, września 25, 2022

4765. Z oazy (LXIII)

Niedzielne odliczanie literek, cztery. Druga odtrutka po tamtej książce. Dobroć i serce zawsze pomagają mi wrócić do pionu.

Dobrą chwilę polowałam ma tę książkę, a potem ona długo na stosiku czytelniczym leżała i czekała, i nawet zaczęłam się zastanawiać, po co ją kupiłam, skoro nawet do niej nie zajrzałam. Aż przyszedł ostatni wtorek i wiedziałam, że czytanie niczego in­nego nie sprawi mi większej przyjemności. Nie myliłam się.

Siostry zakonne, hmmm, uśmiecham się w dość przewrotny sposób. Moja pra­bab­cia miała trzy córki i jeden fantastyczny pomysł, by oddać je wszystkie do zakonu. Uda­ło się zrealizować plan tylko w dwóch trzecich, bo moja babcia, zamiast siostrą za­kon­ną, pozostając jedną z trzech sióstr, została żoną, matką, bab­cią i prababcią, a siostry za­kon­ne Narcyza i Modesta ją odwiedzały, nigdy nie zdejmując habitów. Pamiętam, jak ganiały po babcinej kuchni w domowych, ro­bo­czych, pasiastych we­lo­nach — ta ich konsekwencja w odzieniu robiła na mnie-dzie­cia­ku pio­ru­nu­ją­ce wrażenie.

*

Siostry zakonne, hmmm. Siostra Małgorzata chwyciła mnie za serce przy okazji Strajku Kobiet prawie dwa lata temu. Siostry Tymka i Eliza zrobiły to samo, czule, mocno i odważnie bardzo. Tego mi trzeba było.

     Łukasz: Matki chorych dzieciaków – jak reagujecie, gdy tak o was ­mówią?
     Eliza: Jesteśmy dumne.
     Tymka: Duma nas wprost rozpiera. Być zakonnicą i jednocześnie matką to fantastyczna sprawa, choć ludziom się wydaje, że takie połączenie jest niemożliwe. Często zakonnicę postrzega się jedynie przez pryzmat modlit­wy, skupienia i wyrzeczenia, „absolutnie nie macierzyńskiego ciepła.
     Ł.: Wyrzeczenia przede wszystkim, wyrzeczenia macierzyństwa.
     T.: A my w tych dwóch sferach możemy się realizować w jednym życiu! Znajdujemy czas na kontemplację, ale Boga mamy też blisko w drugim człowieku.

*

Pod białymi habitami i uśmiechami na twarzach zobaczyliśmy silne, od­waż­ne i jednocześnie bardzo czułe kobiety. Kobiety, które jak mało kto wie­dzą, czym jest ochrona życia. I troska o to życie nie tylko na pierwszym eta­pie, ale przez cały czas jego trwania. Również – a może przede wszyst­kim – o życie dotknięte niepełnosprawnością, powykrzywiane, potrzebujące wraż­li­wego towarzyszenia.
     Kobiety, które wiedzą – bo doświadczyły tego na własnej skó­rze – jak trudna jest walka o podmiotowość kobiet i zakonnic w Ko­ście­le. I nie boją się mówić o konieczności zmian w tej przestrzeni.
     Kobiety, które nie boją się z nikim rozmawiać i współdziałać, nikogo nie wykluczają, nie dzielą świata na „naszych” dobrych i tych złych „innych”.
     Kobiety, które mają marzenia o Kościele bliskim, ubogim, prostym, troszczącym się o absolutnie każdego i zbudowanym na Ewangelii.
     Kobiety, które są jednocześnie zakonnicami, matkami, sprawnymi organizatorkami i ekspertkami w przestrzeni pomagania ­osobom z nie­peł­no­sprawnościami.

*

     Ł.: Przeczytam wam kilka postulatów, chciałbym, byście się do nich odniosły: „Chcemy, żądamy poprawy sytuacji ekonomicznej kobiet, za­bez­pie­cze­nia emerytalnego nieodpłatnej pracy kobiet, realnego zabezpieczenia społecznego rodzin osób z niepełnosprawnościami, skutecznego ściągania alimentów przez państwo i karania dłużników alimentacyjnych, zmniej­sze­nia progu uprawniającego do świadczenia funduszu alimentacyjnego do śred­nie­go wynagrodzenia, wielkości płac bez względu na płeć”. Co wy na to?
     E.: Zgadzam się.
     T.: Ja też.
     Ł.: To czwarty punkt z postulatów Strajku Kobiet.

*

     Ł.: Ksiądz Kaczkowski nie mógł zrozumieć, dlaczego przez swoją chorobę nie został przyjęty do zakonu.
     T.: Ja też nie mogłam zrozumieć dlaczego. Najgorsze, że wtedy już wie­dzia­łam, że bardzo chcę w tym zakonie zostać. Wyobraź sobie, że usta­li­łeś sobie w końcu priorytety, a nagle przychodzi ktoś i bezdusznie mówi, że to jeszcze nie jest pewne, czy zostajesz. Powód? Jesteś chory. I tak, wtedy po­ja­wił się bunt.

*

     Ł.: Mocno stąpacie po ziemi.
     T.: Ufamy Panu Bogu i jednocześnie działamy, jeśli cokolwiek jest w naszej mocy.

*

     T.: […]  Jarek wpadł do domu i powiedział, że mu przykro. „Dlaczego jak małpa? Przecież mam ładne włosy!” – powiedział. Nie rozumiem, czemu nauczycielka tak powiedziała. Obgadałyśmy sprawę z siostrami i posta­no­wi­łam, że wybaczam tej pani ostatni raz. Następnym razem zachowam się jak rasowa matka, pójdę do szkoły i zrobię kar­czem­ną awanturę.

*

     T.: […]  Dopiero niedawno zrozumiałam, o co chodzi z ubóstwem… i że „dziadostwo” to niekoniecznie ubóstwo.

*

     E.: Rodzić? Można rodzić fizycznie jak większość kobiet. Można też duchowo.
     Ł.: Duchowe narodziny, czyli?
     E.: Przyczyniam się do tego, że w sercu drugiego człowieka rodzi się poczucie bezpieczeństwa, poczucie bycia kochanym, ważnym, chcianym, zaopiekowanym.

*

     E.: […]  Opowiadając o Nim, rzadko używam słowa: Bóg. Nazywam Go moim Facetem albo Szefem. Myślę, że […]  przez takie wyrażanie się o Bogu On staje się bardziej swojski dla tych ludzi, którym z Bogiem nie po drodze. To znaczy – im się tak wydaje. Pewnie nie są świadomi, jak bardzo Go wzrusza ta ich tęsknota za prawdą, sprawiedliwością, za czułością.

*

     E.: […]  Jeśli katolik nienawidzi drugiego człowieka, ma dłuższą drogę do Boga.

*

     E.: […]  W trudnych czasach dzwoniliśmy z prośbą o pomoc do tak zwanych swoich, na przykład do Caritasu. I nic. Pojechałyśmy z prośbą do ówczes­nego prymasa Kowalczyka – też nic. A pan Owsiak zareagował od razu.

*

     E.: […]  Pan Bóg potrafi zrobić cud z niczego.

*

     P.: […]  Co w przestrzeni Kościoła rodzi wasz bunt? Na jakie działania nie ma w was zgody?
     E.: Brak szacunku dla wolności słowa i innych wrażliwości. Na przykład nie mogę swobodnie napisać czegoś, co myślę, na Face­booku, bo zaraz jest to tak zryte przez braci katolików, że można wpaść w depresję. Nie każdy jest w stanie znosić hejt w takiej dawce. Przypominam, że tymi nie­wy­bred­ny­mi komentarzami częstują nas wyznawcy Chrystusa. Dla mnie to szok.

*

Niepewność, pod powiekami niepewność.

*

     P.: Ja też czasem mam wrażenie, że – jak to mówi ks. Tomáš Halík – łatwiej porozumieć się z ludźmi niewierzącymi, ale refleksyjnymi niż z „chrześcijańskimi” fanatykami albo osobami, które ignorują osiągnięcia nauki i zdrowy rozsądek.
     E.: Ja z kolei jestem obecnie na takim etapie, że czasem już nie mam siły walczyć i dyskutować z katolickim hejtem. I niektóre rzeczy zostawiam Panu Bogu.
     T.: Mnie wciąż boli wykorzystywanie słowa Bożego do tego, żeby komuś przywalić. Wykorzystywanie go przeciwko drugiej osobie. Jak można wykorzystywać Ewangelię przeciwko komukolwiek?

*

     P.: Powiedziałaś, Elizo, że śmierć Panu Bogu nie wyszła. Jak sobie z tym radzisz? Oddałaś swoje życie komuś, komu coś tak ważnego nie wyszło.
     E.: Nie rozumiem tego. Nie kłócę się z Nim na ten temat, bo nie umiem. Może powinnam. Nienawidzę momentu śmierci dzieciaków. Nie-na-wi-dzę.

*

     P.: Tymko, w naszej rozmowie widać sporo nagromadzonej złości związanej z wypaczeniami w Kościele. Co uznajesz w nim za najbardziej upokarzające?
     T.: Złe traktowanie ludzi.

s. Eliza Myk, s. Tymoteusza Gil, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka,
Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz