Nie czekałam na nią dwa lata — taki czas dzieli drugą i trzecią książkę od odpowiedniej dla niej poprzedniczki. Czekałam na tę prawie dwa razy dłużej, ale było warto. Byłam zachwycona, gdy pojawiła się w zapowiedziach. Wystarczyło poczekać, a to już prawie umiem.
To książka o tym, co cywilizacja, demokracja i inne zdobycze białego, kulturalnego, chcącego dobrze a nawet lepiej człowieka robią całemu światu, choć na Grendlandii absurd tych działań widać jak na dłoni. To opowieść o tym, że większy i silniejszy może więcej, może bezkarnie, a konsekwencje sa tym, z czym mierzą się ci mali. To książka o tym, że choć czasem wydaje nam się, że jesteśmy duzi, sprytni i silni, to jesteśmy — każda i każdy z nas — malutcy i bezbronni niczym Ziemia. To książka o małych, ale ważnych, arcyważnych jak każde jednostkowe życie.
Najpierw czekałam, aby się ukazała. Potem kolejne rozdziały wydawałam niczym druki ścisłego zarachowania, powoli, z namysłem. A gdy było po książce musiałam poczekać, aż opadną wrażenia, aż nadejdzie właściwa dla tej książki niedziela. Nadeszła dwa dni temu, ale okazało się, że najpierw trzeba ograniczającą rzeczywistość ogarnąć, przytulić, nie zabić, obłaskawić, by dała żyć. Zaleganie wrażeń nie robi mi dobrze w żadnym języku. Dlatego też dziś udaję, że jest niedziela.
alternatywny tytuł wpisu:
(3004+11+1+1656). Czwarta
Mimo wiatru nadal słyszę śpiew Juaanny. To kołysanka dla wszystkich, do których tego dnia nie będą prowadziły świeże ślady. Na grobie Gerta nie pali się światło. Widać, że ktoś był, ale doszedł tylko do tyłu krzyża, stanął mu za plecami. Wygrzebuję spod śniegu kilka kamieni, buduję osłonę dla płomieni i stawiam znicz. Jest mi tak zimno, że nie mam się czym rozpłakać. Juaanna podchodzi i obejmuje mnie wpół.
*
„Człowieku, czemu jesteś taki szczęśliwy? Bo tacy powinniśmy być. Nasza przyszłość? Nic o niej nie wiemy. Bądź szczęśliwy”. Coś takiego – śmieje się. – Proste.
*
[Aleqatsiaq Peary] Dobrze mi idzie ze słowami. Dopiero niedawno nauczyłem się mówić to, co myślę, i niektórzy uważają, że jestem zbyt bezpośredni… Przez całe życie tylko słuchałem. Pamiętam dobrze, że kiedy ojciec powtarzał: „Nigdy nie wskazuj palcem na białego człowieka”, pytałem: „Dlaczego nie?”, ale nie doczekałem się odpowiedzi.
*
Widok za oknem to opowieść nie dla języka pisanego.
*
Początek nocy polarnej to czas odwiedzin. Idziesz ty albo przychodzą do ciebie.
Sąsiedzi rozpoznają się po głosach. Na pytanie „kinauna?”, kto to?, odpowiadają „uanga”, to ja, i już wiadomo.
*
W ciemności ciało mniej się boi. Idziemy po prostu za saniami, a one nie pozwalają się przewrócić. Kilometr po kilometrze, w zgodzie na to, że we wszystkim, co nas różni, potrafimy bez słowa wyrównać krok.
*
Czasem myślę, że w ciemności jest wszystko i że nie można bez niej żyć.
A innym razem – jak teraz – że można od niej ochujeć.
*
Nasza kultura bazuje na wzorcach osobowych i opowieściach. Tylko tak można dotrzeć do ludzi: opowiadając własne historie, dzieląc się trudnymi doświadczeniami, swoimi upadkami.
*
[…] reszta świata potrzebuje tutejszego sposobu myślenia, ograniczania się, milczenia.
*
[…] ugguk – foka wąsata.
– G czytamy jak h, więc wymawiasz „uh-huk”.
Wymawiam.
– Nie, wymawiasz „uhhuk”. Wymawiaj „uh-huk”.
Wymawiam. Ilannguaq się śmieje.
– To brzmi jak uhuk, czyli penis. „Uh-huk”.
*
Wywodzę się z kultury słowa pisanego, a ono upraszcza i definiuje, odbiera opowieściom kontekst, narzuca wstęp, rozwinięcie i zakończenie, więc na pewno do tego miejsca użyłam już bezwiednie iluś krzywdzących określeń, mimo że ważę słowa i ucinam przymiotniki.
*
Ja chcę wrócić choć raz i mam nadzieję zastać wszystkich w tych miejscach, w których będą sobie życzyli być zastani.
*
Pytam o przyszłość.
– Przyszłość to luksus – odpowiada mężczyzna. – Również dla cywilizowanych ludzi, tyle że my o niej nie myślimy, bo zakładamy, że będzie częścią naszego życia.
Ilona Wiśniewska, Migot. Z krańca Grenlandii,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
(wyróżnienie własne)
Tu wszystko zależy od nastawienia. Ja wybrałem bycie szczęśliwym.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz