Dwuniedzielne odliczanie literek, cztery. Gdy po raz pierwszy chciałam przeczytać coś Baldwina, nie było na to szans. Z ogromną przyjemnością odnotowałam kilka chwil temu, że pojawił się w nie jednej odsłonie.
Mam kilku znajomych (tak, to mężczyźni, sic!), dla których Ameryka jest synonimem Stanow Zjednoczonych, a panujące tam reguły gry życia społecznego uważane są przez nich za niedościgniony ideał. W kontakcie z tymi osobami muszę zadowolić się prawem do odrębnego zdania w tej kwestii, dyskusja nie jest możliwa. Wspomniani panowie, ale też arcypolscy konfederaci i konfederatki (sic!) oraz partia małych ludzi nie zajrzą do tej książki.
To nie jest łatwa książka dla białego, ale warto ją czytać, tropiąc wewnętrznego murzyna, by mieć okazję przyjrzenia się, gdzie sami sobie podstawiamy nogę. Warto zobaczyć najbielszy odcień swojej bieli i zastanowić się, czy aby na pewno nam służy.
Po 62 latach od ukazania się tych literek w oryginale, śmiało i z przykrością należy odnotować, że niestety żadna z nich nie straciła na aktualności. Białe, męskie rządy mogą sobie pogratulować. Episkopat ma co świętować, jeśli słowo murzyn zamienić w wyobraźni choćby na chwilę na kobieta.
Przewraca mnie wręcz prawda, jaką kryje następująca drobna zmiana w zaledwie jednym zdaniu: [Płeć] to nie jest [tylko] rzeczywistość doświadczenia ludzkiego czy osobistego; to rzeczywistość polityczna.
Pierwszy polski tłumacz esejów Baldwina Daniel Passent, który w 1963 roku miał szczęście uczestniczyć w spotkaniu z pisarzem na Uniwersytecie Princeton, stracił zakupiony wówczas egzemplarz książki, bo… skonfiskowała mu go policja stanu Missisipi.
Mikołaj Denderski
•
Dwa eseje, które tworzą książkę, ukazały się po raz pierwszy pod koniec 1962 roku w amerykańskiej prasie […].
∘
Latem i jesienią 2020 roku, kiedy po zabójstwie George’a Floyda budynki w amerykańskich miastach faktycznie płonęły jak żywe przypomnienie o tym, ile jest jeszcze do zrobienia w kwestii praw obywatelskich Afroamerykanów, ostrzeżenie Baldwina zapowiadające „następnym razem pożar” brzmiało szczególnie aktualnie.
∘
Baldwin stara się przywrócić do dyskursu politycznego pojęcia „duchowości”, „moralności” i „miłości”, tyle że odarte z fałszywych znaczeń, jakimi omotały je religie po tym, jak ich pierwotna energia została „pochowana” wraz z powstaniem państw.
Katarzyna Jakubiak
🖇 🖇
Nazywam się Baldwin, ponieważ zostałem sprzedany przez moje afrykańskie plemię albo z niego uprowadzony, by trafić w ręce chrześcijanina nazwiskiem Baldwin, który zmuszał mnie do klęczenia u stóp krzyża. Jestem zatem, tak w świetle dnia, jak i w świetle prawa, potomkiem niewolników w białym, protestanckim kraju, i to właśnie znaczy być amerykańskim Murzynem, oto kim on jest – uprowadzonym poganinem, którego sprzedano jak zwierzę i traktowano jak zwierzę; którego amerykańska konstytucja uznawała kiedyś za „trzy piąte” człowieka i który, zgodnie z wyrokiem w sprawie Dreda Scotta, nie miał żadnych praw, jakie biały człowiek byłby zobowiązany respektować.
🖇
Czarni przeważnie albo spoglądają na innych czarnych z góry, albo wznoszą ku nim oczy z podziwem, nigdy nie patrzą na ciebie tak po prostu, biali zaś przeważnie odwracają od ciebie wzrok.
🖇
Kolor skóry to nie jest rzeczywistość doświadczenia ludzkiego czy osobistego; to rzeczywistość polityczna.
🖇
[…] to nie źli ludzie przynoszą zagładę cywilizacji; nie trzeba koniecznie, by ludzie byli źli – wystarczy, że będą pozbawieni kręgosłupa.
🖇
W domenie władzy chrześcijaństwo poczynało sobie z bezgraniczną arogancją i okrucieństwem – trudno, by było inaczej, skoro religie zwykle nakładają na tych, którzy odnaleźli prawdziwą wiarę, duchowy obowiązek wyzwolenia niewiernych. Ta akurat prawdziwa wiara troszczy się przy tym o duszę bardziej niż o ciało, o czym zaświadczą ciała (i zwłoki) nieprzeliczonych rzesz niewiernych.
🖇
[…] groźba powszechnego unicestwienia wisząca dzisiaj nad całym światem zmienia, diametralnie i nieodwołalnie, naturę rzeczywistości, i rzuca bezlitosne światło na prawdziwy sens ludzkich dziejów. My, ludzie, posiedliśmy moc pozwalającą nam na eksterminację nas samych; tak oto przedstawia się suma naszych osiągnięć. Odbyliśmy tę podróż i dotarliśmy do tego miejsca z imieniem Boga na ustach. Byłoby to zatem najlepsze, co Bóg (biały Bóg) jest w stanie zdziałać. Jeżeli tak, to już czas Go zastąpić – tylko czym?
🖇
Gloryfikacja jednej rasy i wynikające z tego poniżenie innej – lub innych – zawsze było i zawsze będzie receptą na mord. To nieuniknione. […] Tego właśnie próbowali dokonać naziści. Oryginalni byli jedynie pod względem środków, po jakie sięgnęli. Daremny trud próbować zliczyć, ile razy słońce wstawało nad rzezią niewinnych.
🖇
Dotychczas autentycznie przeważało podejście, by o tyle, o ile to możliwe, traktować białych z pobłażaniem, jako lekko obłąkane ofiary własnego prania mózgu. Murzyn przyglądał się żywotom, jakie wiedli. Nie było mowy, by dał się nabrać; patrzył na to, co wyrabiają, i na wymówki, jakich się chwytają, a gdy już biały naprawdę popadał w tarapaty, poważne tarapaty, wówczas przychodził do Murzyna. A ten myślał sobie, że gdyby dysponował atutami, jakimi na tym świecie dysponuje biały, sam nigdy nie stałby się tak zagubiony ani tak wyzuty z radości, ani tak bezmyślnie okrutny. Murzyn przychodził do białego po nowy dach albo po pięć dolarów, albo po pismo do sędziego; biały przychodził do Murzyna po miłość. Ale sam nieczęsto zdolny był dawać to, w poszukiwaniu czego przychodził.
🖇
Jak można szanować, a co dopiero przyjmować, wartości ludzi, którzy pod żadnym względem nie żyją tak, jak twierdzą, że żyją albo powinni żyć?
🖇
Wcale nie jestem pewien, czy warto było się uwolnić od afrykańskiego szamana, skoro dziś – abym mógł jakoś sobie poradzić z moralnymi sprzecznościami oraz duchową jałowością mego życia – oczekuje się, że popadnę w zależność od amerykańskiego psychiatry. Odrzucam taką zamianę.
🖇
Zbyt wiele jest rzeczy, których nie życzymy sobie wiedzieć na własny temat. Choćby tego, że ludziom nie zależy przesadnie na równości (zresztą względem kogo i czego?), za to uwielbiają myśl o byciu lepszymi. I ta prawda o ludziach działa ze szczególnie niszczącą mocą tutaj, gdzie trwała tożsamość jest niemal nieosiągalna, a ludzie wiecznie usiłują osadzić się na ruchomych piaskach statusu.
🖇
Dawanie jest wśród ludzi czymś naprawdę rzadko spotykanym. Większość ludzi broni i strzeże; wydaje im się, że bronią i strzegą siebie oraz tego, co uważają za swoją istotę, podczas gdy faktycznie bronią i strzegą własnego oglądu rzeczywistości i swoich wyobrażeń na własny temat. Człowiek nie może dać niczego od siebie, nie dając samego siebie, to jest: nie ryzykując samym sobą. Kto nie potrafi wystawić siebie na szwank, ten jest zwyczajnie niezdolny do dawania.
🖇
[…] my, czarni i biali, ogromnie potrzebujemy siebie nawzajem, […] jeżeli naprawdę mamy osiągnąć swoją tożsamość, swoją dojrzałość jako kobiety i mężczyźni.
🖇
[…] tak rozpaczliwie poszukuje się miłości i na tak przemyślne sposoby się jej unika. Miłość zdziera maski, bez których boimy się żyć, a w których życie, mamy tego świadomość, jest niemożliwe. Mam tu na myśli „miłość” nie tylko w znaczeniu osobistym, ale również rozumianą jako stan istnienia czy też stan łaski – nie w infantylnie amerykańskim brzmieniu łączącym ją z doznawaniem szczęścia, ale w trudnym i uniwersalnym brzmieniu, w które wpisane są poszukiwanie, odwaga i rozwój.
🖇
Zbyt dużo czasu spędziłem jednak, głosząc kazania, i zdążyłem się naoglądać zbyt wielu potworności. Nie odnoszę się tu po prostu do rażącego faktu, że duchowny w końcu nabywa domy i cadillaki, podczas gdy wierni w dalszym ciągu szorują podłogi i rzucają swoje dziesięciocentówki, ćwierćdolarówki i całe dolary na tacę. Chodzi mi naprawdę o to, że w Kościele nie było miłości. Maskowano nim nienawiść żywioną względem innych, nienawiść żywioną względem siebie oraz rozpacz. […] Kiedy kazano nam kochać wszystkich, myślałem, że znaczy to, iż należy kochać wszystkich. Ale nie. Odnosiło się to jedynie do tych, którzy wierzyli w ten sam sposób co my […].
🖇
[…]
„miłość” to nie „emocjonalny nonsens”,
ale potężna siła sprawcza, zdolna przeobrazić się
w „mocne, konkretne działanie” […].
🖇
Możliwe, że cała nasza nędza, ludzka nędza, bierze się z tego, że gotowiśmy poświęcić piękno naszego życia, skazać się na więzienie zbudowane z totemów, tabu, krzyży, krwawych ofiar, wież kościelnych, meczetów, ras, armii, flag, narodów, byle tylko zaprzeczyć faktowi śmierci, jedynemu faktowi, którego możemy być pewni. Wydaje mi się, że faktem śmierci należy się radować – należy wybrać własną śmierć, a wręcz zasłużyć sobie na nią, konfrontując się całym sobą z zagadką życia.
🖇
Na wolnych ludziach spoczywa obowiązek pokładania ufności i radosnego uczestnictwa w tym, co stałe (a stałe są narodziny, zmagania i śmierć, a także miłość, choć o tym ostatnim nie zawsze jesteśmy przekonani), jak również obowiązek pojmowania istoty zmiany, zdolności zmiany i gotowości do niej. Mówię o zmianie, która nie zachodzi na powierzchni, lecz w głębi – o zmianie rozumianej jako odnowa. Odnowa nie jest jednak możliwa, gdy ktoś za stałe zwykł uważać rzeczy, które stałe nie są – na przykład bezpieczeństwo, pieniądze czy władzę. Wówczas człowiek kurczowo trzyma się tworów ułudy, które niechybnie go zawiodą, a cała nadzieja na wolność – możliwość jej osiągnięcia – znika.
🖇
Teraz wszystko jest w naszych rękach – nie wolno nam myśleć, że jest inaczej.
🖇
Sądzę, że ludzi stać na więcej, i wiem, że potrafią być lepszymi, niż są obecnie. Będziemy zdolni dźwigać wielkie brzemię, gdy wreszcie się przekonamy, że owo brzemię to rzeczywistość, i gdy sami znajdziemy się po stronie rzeczywistości.
James Baldwin, Następnym razem pożar,
przeł. Mikołaj Denderski, Karakter, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)
Wszechświat, na który składają się nie tylko gwiazdy i księżyc, i planety, kwiaty, trawa i drzewa, ale i inni ludzie, nie wykształcił warunków umożliwiających ci egzystencję, nie przygotował ci żadnego miejsca, i jeżeli miłość nie otworzy dla ciebie drzwi na oścież, żadna inna potęga nie będzie w stanie tego uczynić.
🖇
[…]
wytrwałość daje wyniki
niezależnie od koloru skóry […].
🖇
[…] w naszych czasach, tak samo jak w każdych innych, niemożliwe to najmniej, ile można żądać […].
🖇
Być zmysłowym to według mnie szanować siłę życia, samego życia, i upajać się nią, a przy tym być obecnym we wszystkim, co się robi, od trudu miłości po łamanie się chlebem.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz