Niedzielne odliczanie literek, raz. Czekałam, doczekałam się! Nie patrzyłam na nic, ibukosknera nie zdążyl nawet jęknąć.
Ta powieść to druga strona medalu. „Łatwiejsza”, bo pozbawiona kłód, które piętrzą się w cispolskiej przestrzeni prawnej, a mimo to niewyobrażalnie trudna. O stracie, której większość z nas nie przeżyje, ale czytając może się nad nią pochylić.
Nie zgadzam się z tłumaczką, że w tej powieści są dwie niezależne i równorzędne historie. To prawda, że nie łączy ich ten sam chronos czy okoliczności, ale jedna z nich jest przytoczona w funkcji usługowej, pełniąc rolę metafory, która uzupełnia drugą, główną opowieść.
Powieść Zanim mój mąż zniknie została przetłumaczona w ramach projektu „Tandemy translatorskie” dofinansowanego ze środków programu „Kreatywna Europa. Wsparcie obiegu literatury europejskiej”. Głównym założeniem programu jest przekład tytułów z rzadziej reprezentowanych języków, przede wszystkim beletrystyki odznaczającej się wysoką jakością literacką oraz poruszającej ważne społeczne problemy […].
Przy przekładzie Zanim mój mąż zniknie współpracowały ze sobą Justyna Polanowska (mentorka) i Aleksandra Wróblewska (mentee) […].
🖇 🖇
Są chwile, w których wszystko się zmienia. Ojciec w drzwiach, wyspa na horyzoncie, zdanie w kuchni o poranku,
mężczyzna, kobieta, stół, kubek,
noce, po których ryży budzi się z białymi włosami.
🖇
Wszystko jest w normie, a jednocześnie zupełnie źle i w rozsypce. Ktoś dźga codzienność nożem. Dźgnięciem może być zdanie albo obraz.
🖇
Język się rozsypał. Nie rozumiałam już najprostszych słów:
mężczyzna,
kobieta,
przyszły tydzień,
zatrzymywałam się w środku zdania z myślą, że ludzie najwyraźniej jednak używają słów, aby opisać innych i samych siebie. Byli ludzie, dla których istniał przyszły tydzień. Byli ludzie, którzy opowiadali o sobie, mówili o innych niezachwianymi zdaniami i wierzyli, że można tak robić.
🖇
Takie rzeczy też się zdarzają.
Kraje znikają, pojawiają się kontynenty.
🖇
Myślę sobie, co z niego zostanie, kiedy zniknie w nim mężczyzna? Co z niego zostanie dla mnie?
[…]
– Nie chcę cię zostawiać.
– Ale nie chcesz być moim mężem.
Stoimy tam z tą rozbryzganą sprawą między nami.
🖇
I choćbym nie wiem jak mocno przyzywała ciemność, żadna ciemność nie wystarczy, żeby wypełnić to zimne miejsce. Żadna czułość, żaden dotyk, żadne słowo tam nie dosięgnie.
🖇
Każda opowieść ma swoją wersję.
Każda wersja ma swój cel.
🖇
– Czy bylibyśmy razem, gdybyś wiedziała, że jestem kobietą?
[…]
– Czy bolałoby mniej, gdybym potrafiła płakać? Czy bolałoby mniej, gdybym mówiła o tym po trochu? Prosiła o rzeczy jedna po drugiej i kłamała, że nie chcę więcej? Czasami żałuję, że wypowiedziałam to pierwsze zdanie.
🖇
Wpatruję się w biel, która pojawiła się na tapecie. To ten biały obszar na mapie, ta pusta nicość, gdzie toną statki. Całe koncepcje znikają.
– Tak wiele o mnie nie wiesz – mówi teraz. – Tak wiele nie powiedziałam.
🖇
Chce wiedzieć, co się dzieje. Ale skąd mam wiedzieć, co się teraz dzieje.
Pragniemy. Pragniemy tak wielu sprzecznych rzeczy naraz i w tym samym czasie. I boimy się. Jesteśmy sztywni z przerażenia. Im ciszej robi się wokół nas, im bardziej więdną nasze rozmowy, tym bardziej się boimy.
🖇
Chcę być opanowana, nie mam innej możliwości, ale za każdym razem czuję, jakbym miała się rozpaść. Nie znoszę współczucia. Nie znoszę też pozbawionej współczucia rzeczowości.
🖇
Próbowałem żyć. Próbowałem żyć przez czterdzieści lat. Nasze spotkanie było jak gruba płachta, którą przykrywa się grządki, żeby ziemia obumarła i się oczyściła. Ale chwasty się przez nią przedarły.
Tak on teraz opisuje miłość.
🖇
Znów przychodzi dzień, kiedy nie mam ochoty wracać do domu. Przepadam w mieście, obserwuję ludzi, zazdroszczę przechodniom, zazdroszczę każdej zwyczajnie wyglądającej parze.
🖇
Fakt, że imię jest teraz zakazane, elektryzuje. Poraża jak prąd, gdy natrafiam na nie gdzieś w środku zdania.
W jak wielu miejscach to ukochane imię się pojawia. Wtapia się w sąsiednie słowa i nie zamierza się od nich oderwać. Nawet jeśli usunę zaproszenia, prośby i nagany, ono wciąż daje o sobie znać w ostatnich słowach rozmowy, w zakrętach i złączeniach zdań. Potrzebuję tego słowa! Jakby to był ostatni dowód, że mieliśmy kiedyś wspólny język. Że przynajmniej istniało coś, co dzieliliśmy i rozumieliśmy.
🖇
Kiedy Cristoforo Colombo, czyli Cristovão Colom, czyli Christophorus Columbus wracał ze swojej pierwszej wyprawy do Indii, na oceanie rozszalał się sztorm. Gorszego załoga do tej pory nie doświadczyła. […] Christophorus rozkazał opuścić grot i nie bacząc na kurs, pozwolić statkowi dryfować razem ze sztormem. Statek unosił się, przechylał i opadał.
🖇
– Bili cię w szkole?
– Czasami.
– Dlaczego?
– Nie wiem.
– I co się stało, że przestali?
– Nie pamiętam.
– Powiedziałeś komuś?
– Nie, nikomu.
– Nawet rodzicom?
– Nie.
– Dlaczego nie?
– Wtedy byłoby jeszcze gorzej.
🖇
Mapa trzyma, mówi Cristovão, życie niesie.
🖇
Nie wiem, co powiedzieć, jakby na świecie nie było już nic do powiedzenia. Popadamy w pozbawione słów zdziwienie.
🖇
Mój mąż przecieka już jak sito, słabnie i opada w głębinę. Może szkielet to jedyne, co się zachowa, gdy wszystko to, co miękkie, zmieni się lub zniknie. W środku to przecież ten sam człowiek. Czy mówiąc to, mieli na myśli kości?
🖇
Przeczesuję życie, wspomnienie po wspomnieniu, zaimek po zaimku i próbuję zdecydować, gdzie był mężczyzna, a gdzie kobieta.
Pokazuję zdjęcie i jeżeli mówię: Tak wygląda, to jest kobietą. Jeśli mówię z kolei: Tak wygląda teraz, to jest dawnym mężczyzną.
Może tak już będzie, że w moim życiu pozostanie ta trudna do opowiedzenia faza przejściowa. Czas, w którym zaimki się buntowały. Przed nią wszystko było jasne, chwilę po niej także, ale pomiędzy jest ten bezkresny czas, kiedy rzeki wędrują po mapie pozbawione swojego koryta.
🖇
Słowa są zdradzieckie. Imiona, rzeczowniki i zaimki osobowe w obcych językach to jedno wielkie pole minowe. Jak mówić, ja ty on ona. Za każdym razem, gdy mówię były mąż, w mojej głowie aż huczy.
Były. Mąż,
dawniej Mężczyzna
Były/Mężczyzna,
obecnie kobieta,
mój były mąż jest obecnie kobietą, ale moim byłym mężem i Byłym Mężczyzną.
🖇
Nie dałam rady, próbowałam, ale na nic więcej nie było mnie stać. Na miłość, która nie patrzy na płeć, na wyzutą z intymności wierność, na panowanie nad własnym pożądaniem. […],
nie byłam w stanie pragnąć kobiety, nie byłam w stanie spotkać się z moim mężem bez mężczyzny, którym był, nie byłam w stanie kochać bardziej, nie byłam w stanie kochać człowieka, który wewnątrz był taki sam, nie byłam już w stanie w ogóle kochać, drapiąc ściany, zostaję ściągnięta po schodach, szwy się prują, spoiwo nas łączące puszcza i pragnę wykopać przez okno swoją drewnianą nogę. To nas spotyka, mimo że był mężczyzną, który dokręcał wszystkie śruby za mocno, po którym nie mogłam odkręcić kurków w kranie, farba odchodzi z balustrady schodów, to nas spotyka.
A potem już go nie ma.
– Nie wracaj tutaj więcej na noc – proszę tak łagodnie, jak tylko potrafię.
Patrzy na mnie ze zdumieniem.
🖇
Staliśmy się urwiskiem z punktem widokowym, na które ludzie przychodzą podziwiać krajobrazy. Tu wieje obcy wiatr, spadek przyprawia o zawrót głowy, a krajobraz mrozi i otrzeźwia. Ludzie stoją za barierką i chcą rozmawiać na głębokie tematy. Zaczynają rozmyślać o tożsamości i płci, o tym, na ile można poznać drugiego człowieka i jak nieprzewidywalne jest życie. Chcą podzielić się własnymi doświadczeniami, doceniają naszą otwartość. Stoimy i podziwiamy spadek. Wysłuchuję historii o raku, przemocy, śmierci, zaginięciu. Mówią mi o tym wszystkim, bo chcą odpowiedzieć szczerością na szczerość.
I za wszystkim tym kryje się wszystko to, czego nie mówią i o co nie pytają: Naprawdę nie wiedziałaś? Naprawdę byłaś taka głupia?
🖇
Do każdej pozbawionej wspomnień wyrwy i pozbawionego historii miejsca szeptałam: Lili.
🖇
Jakże umiejętnie wiedzie po fałdach cypli i zatok. Kreśli i unaocznia coś, czego potrzebuję.
Potrzebuję tego krajobrazu. Fałdów wybrzeży i głębiny wód, obcej roślinności wysp i szelestu lecących w ciemności ptaków, całego oceanu i nowej epoki, pojawiającego się w atlasie nowego kontynentu, wszystko to jest dla mnie, bym mogła opowiedzieć to, co się dzieje,
tylko dla mnie,
tak blisko, że ledwo dostrzegam kontury.
Gdy przykładam narysowaną przez Kolumba Hispaniolę do Haiti i Republiki Dominikany w moim własnym atlasie, pięknie do nich pasuje. Minęły wieki, nazwy się zmieniły, ale ta linia w dalszym ciągu jest prawdą.
Bardziej do niego się nie zbliżę.
🖇
Spoglądam na drogę, jakbym mogła jeszcze dostrzec, kto stąd wczoraj odszedł. Ktoś wykluł się z tych porzuconych ubrań. Ktoś, czyje całe dotychczasowe życie znajduje się teraz w tym śmietniku.
🖇
– Nie żałuję tego, co zrobiłam – mówi drżącym głosem i zatacza łuk pomalowanymi na fioletowo paznokciami. – Czasami tylko myślę, że mogłam bardziej doceniać ten czas, kiedy jeszcze tu byłaś. Żałuję, że częściej nie chodziłam spać z tobą o tej samej porze. Że nie budziłam się z tobą o tej samej porze. O takich rzeczach myślę.
🖇
Czas niesie nas ze sobą.
🖇
Ląd! Te nogi rozpoznaję. Ląd! Przez chwilę wszystko jest prawdą. Chwytam się tego obrazu, chcę choć przez chwilę wspominać jego nogi, jeszcze przez tę chwilę.
– Dlaczego ostatnio jesteś taka zimna? – pyta. – Nawet nie patrzysz w oczy.
Ma piękne, ciemne, otoczone sztucznymi rzęsami oczy. Ale spod makijażu i rzęs nadal patrzy spojrzenie mojego męża i to spojrzenie rozpoznaję.
Odpowiadam: – Wystają z ciebie kawałki ciała mojego męża.
– Wiesz co, nie muszę tego wysłuchiwać – mówi kobieta.
🖇
Gest jest przedłużeniem słów.
🖇
Czasami, gdy patrzysz na oddalające się plecy, wiesz, że ten człowiek już nigdy nie wróci. Czasami, gdy zamykasz szpitalne drzwi, czujesz, że ta wizyta była tą ostatnią. Tego dnia tak samo patrzyłam na swojego męża i wiedziałam. Dziś po raz ostatni byłam kobietą, kobietą u boku mojego męża.
🖇
Był 7448 nieznanymi wyspami, z których zdążyłam zbadać tylko niektóre.
Selja Ahava, Zanim zniknie mój mąż,
przeł. Justyna Polanowska i Aleksandra Wróblewska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)
Są chwile, w których coś się zaczyna, coś pęka, coś przekracza dawną granicę i wychodzi poza krawędź. Ale są także chwile, w których ktoś wraca. I wówczas można próbować ubrać w słowa to, gdzie się było i czego się doświadczyło.
🖇
Trzydzieści lat po tym, jak Cristóbal odnalazł Indie, na Amerykę istniała już nazwa. Ameryka miała również kontury, a kula ziemska nowy obwód. Trzydzieści lat później prasa drukarska odbiła świat na papierze i wkrótce w każdym domu na ścianie wisiała mapa. […]
Także życie odbijano na grubszym papierze. Obrazy już nie prześwitywały, widziałam jedną twarz, odróżniałam od siebie słowa, nauczyłam się mówić.
Mimo to przeszłość była antypodami. Były w niej niepasujące do siebie fragmenty i takie, których całkiem brakowało. Poruszała się pode mną, śledziła moje kroki, ale nie wypełzała już zza krawędzi świata, chyba że pod postacią małych, przypadkowych przebłysków.
🖇
Przyszła zima. Przyszli nowi ludzie, którzy znali Lili wyłącznie jako Lili. Pojawiły się słowa, które trzymały się swoich miejsc, imiona, które się nie wahały, zaimki, które już się nie potykały. Zrezygnowałam z „byłego męża” i przerzuciłam się na „eks”. Przez dwa lata nie zwracałam się do niego po imieniu, ale w końcu dałam za wygraną i powiedziałam: Lili.
🖇
Przyszedł dzień, kiedy minęłam go w kawiarni i nie poznałam. Musnęłam róg stolika, przy którym siedziało dziesięć naszych wspólnych lat, i odwróciłam się tylko dlatego, że ktoś zawołał mnie po imieniu.
🖇
Tak czy inaczej, było jednak coś, czego Cristovamowi nie zdołano ukraść. […] A tym czymś był wiatr.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz