niedziela, marca 03, 2024

5376. Z oazy (CCXXXIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Czekałam, doczekałam się! Nie patrzyłam na nic, ibukosknera nie zdążyl nawet jęknąć.

Ta powieść to druga strona medalu. „Łatwiejsza”, bo pozbawiona kłód, które piętrzą się w cispolskiej przestrzeni prawnej, a mimo to niewyobrażalnie trudna. O stracie, której większość z nas nie przeżyje, ale czytając może się nad nią pochylić.

Nie zgadzam się z tłumaczką, że w tej powieści są dwie niezależne i równorzędne historie. To praw­da, że nie łączy ich ten sam chronos czy okoliczności, ale jedna z nich jest przy­to­czo­na w funkcji usługowej, pełniąc rolę metafory, która uzupełnia drugą, główną opowieść.

Powieść Zanim mój mąż zniknie została przetłumaczona w ramach projektu „Tandemy translatorskie” dofinansowanego ze środków programu „Kreatywna Europa. Wsparcie obiegu literatury euro­pej­skiej”. Głównym założeniem programu jest przekład tytułów z rzadziej reprezentowanych języków, przede wszystkim bele­try­sty­ki odznaczającej się wysoką jakością literacką oraz poruszającej ważne społeczne problemy […].
     Przy przekładzie Zanim mój mąż zniknie współpracowały ze sobą Justyna Polanowska (mentorka) i Aleksandra Wróblewska (mentee) […].

🖇 🖇

Są chwile, w których wszystko się zmienia. Ojciec w drzwiach, wyspa na horyzoncie, zdanie w kuchni o poranku,

mężczyzna, kobieta, stół, kubek,

noce, po których ryży budzi się z białymi włosami.

🖇

Wszystko jest w normie, a jednocześnie zupełnie źle i w rozsypce. Ktoś dźga codzienność nożem. Dźgnięciem może być zdanie albo obraz.

🖇

Język się rozsypał. Nie rozumiałam już najprostszych słów:
mężczyzna,
kobieta,
przyszły tydzień,
     zatrzymywałam się w środku zdania z myślą, że ludzie najwyraźniej jed­nak używają słów, aby opisać innych i samych siebie. Byli ludzie, dla któ­rych istniał przyszły tydzień. Byli ludzie, którzy opowiadali o sobie, mó­wi­li o innych niezachwianymi zdaniami i wierzyli, że można tak robić.

🖇

Takie rzeczy też się zdarzają.
Kraje znikają, pojawiają się kontynenty.

🖇

Myślę sobie, co z niego zostanie, kiedy zniknie w nim mężczyzna? Co z niego zostanie dla mnie?
     […]
     – Nie chcę cię zostawiać.
     – Ale nie chcesz być moim mężem.
     Stoimy tam z tą rozbryzganą sprawą między nami.

🖇

I choćbym nie wiem jak mocno przyzywała ciemność, żadna ciemność nie wystarczy, żeby wypełnić to zimne miejsce. Żadna czułość, żaden do­tyk, żadne słowo tam nie dosięgnie.

🖇

Każda opowieść ma swoją wersję.
Każda wersja ma swój cel.

🖇

     – Czy bylibyśmy razem, gdybyś wiedziała, że jestem kobietą?
     […]
     – Czy bolałoby mniej, gdybym potrafiła płakać? Czy bolałoby mniej, gdybym mówiła o tym po trochu? Prosiła o rzeczy jedna po dru­giej i kłamała, że nie chcę więcej? Czasami żałuję, że wy­po­wie­działam to pierwsze zdanie.

🖇

Wpatruję się w biel, która pojawiła się na tapecie. To ten biały obszar na mapie, ta pusta nicość, gdzie toną statki. Całe koncepcje znikają.
     – Tak wiele o mnie nie wiesz – mówi teraz. – Tak wiele nie po­wiedziałam.

🖇

Chce wiedzieć, co się dzieje. Ale skąd mam wiedzieć, co się teraz dzieje.
     Pragniemy. Pragniemy tak wielu sprzecznych rzeczy naraz i w tym sa­mym czasie. I boimy się. Jesteśmy sztywni z przerażenia. Im ciszej ro­bi się wokół nas, im bardziej więdną nasze rozmowy, tym bardziej się boimy.

🖇

Chcę być opanowana, nie mam innej możliwości, ale za każdym razem czuję, jakbym miała się rozpaść. Nie znoszę współczucia. Nie znoszę też pozbawionej współczucia rzeczowości.

🖇

Próbowałem żyć. Próbowałem żyć przez czterdzieści lat. Nasze spotkanie było jak gruba płachta, którą przykrywa się grządki, żeby ziemia obumarła i się oczy­ści­ła. Ale chwasty się przez nią przedarły.
     Tak on teraz opisuje miłość.

🖇

Znów przychodzi dzień, kiedy nie mam ochoty wracać do domu. Przepadam w mieście, obserwuję ludzi, zazdroszczę przechodniom, zazdroszczę każ­dej zwyczajnie wyglądającej parze.

🖇

Fakt, że imię jest teraz zakazane, elektryzuje. Poraża jak prąd, gdy na­tra­fiam na nie gdzieś w środku zdania.
     W jak wielu miejscach to ukochane imię się pojawia. Wtapia się w są­sied­nie słowa i nie zamierza się od nich oderwać. Nawet jeśli usunę za­pro­sze­nia, prośby i nagany, ono wciąż daje o sobie znać w ostatnich sło­wach rozmowy, w zakrętach i złączeniach zdań. Potrzebuję tego słowa! Jakby to był ostatni dowód, że mieliśmy kiedyś wspólny język. Że przy­naj­mniej istniało coś, co dzieliliśmy i rozumieliśmy.

🖇

Kiedy Cristoforo Colombo, czyli Cristovão Colom, czyli Christophorus Co­lum­bus wracał ze swojej pierwszej wyprawy do Indii, na oceanie roz­sza­lał się sztorm. Gorszego załoga do tej pory nie doświadczyła. […] Christo­pho­rus rozkazał opuścić grot i nie bacząc na kurs, pozwolić statko­wi dry­fować razem ze sztormem. Statek unosił się, przechylał i opadał.

🖇

     – Bili cię w szkole?
     – Czasami.
     – Dlaczego?
     – Nie wiem.
     – I co się stało, że przestali?
     – Nie pamiętam.
     – Powiedziałeś komuś?
     – Nie, nikomu.
     – Nawet rodzicom?
     – Nie.
     – Dlaczego nie?
     – Wtedy byłoby jeszcze gorzej.

🖇

Mapa trzyma, mówi Cristovão, życie niesie.

🖇

Nie wiem, co powiedzieć, jakby na świecie nie było już nic do powiedzenia. Popadamy w pozbawione słów zdziwienie.

🖇

Mój mąż przecieka już jak sito, słabnie i opada w głębinę. Może szkielet to jedyne, co się zachowa, gdy wszystko to, co miękkie, zmieni się lub zniknie. W środku to przecież ten sam człowiek. Czy mówiąc to, mieli na myśli kości?

🖇

Przeczesuję życie, wspomnienie po wspomnieniu, zaimek po zaimku i pró­bu­ję zdecydować, gdzie był mężczyzna, a gdzie kobieta.
     Pokazuję zdjęcie i jeżeli mówię: Tak wygląda, to jest kobietą. Jeśli mówię z kolei: Tak wygląda teraz, to jest dawnym mężczyzną.
     Może tak już będzie, że w moim życiu pozostanie ta trudna do opo­wie­dze­nia faza przejściowa. Czas, w którym zaimki się buntowały. Przed nią wszystko było jasne, chwilę po niej także, ale pomiędzy jest ten bezkresny czas, kiedy rzeki wędrują po mapie pozbawione swojego koryta.

🖇

Słowa są zdradzieckie. Imiona, rzeczowniki i zaimki osobowe w obcych językach to jedno wielkie pole minowe. Jak mówić, ja ty on ona. Za każdym razem, gdy mówię były mąż, w mojej głowie aż huczy.
Były. Mąż,
dawniej Mężczyzna
Były/Mężczyzna,
obecnie kobieta,

mój były mąż jest obecnie kobietą, ale moim byłym mężem i Byłym Mężczyzną.

🖇

Nie dałam rady, próbowałam, ale na nic więcej nie było mnie stać. Na mi­łość, która nie patrzy na płeć, na wyzutą z intymności wierność, na pa­no­wa­nie nad własnym pożądaniem. […],
     nie byłam w stanie pragnąć kobiety, nie byłam w stanie spotkać się z mo­im mężem bez mężczyzny, którym był, nie byłam w stanie kochać bar­dziej, nie by­łam w stanie kochać człowieka, który wewnątrz był taki sam, nie by­łam już w stanie w ogóle kochać, drapiąc ściany, zostaję ścią­gnię­ta po scho­dach, szwy się prują, spoiwo nas łączące puszcza i pragnę wykopać przez okno swo­ją drewnianą nogę. To nas spotyka, mimo że był mężczyzną, który do­krę­cał wszystkie śruby za mocno, po którym nie mogłam od­krę­cić kur­ków w kranie, farba odchodzi z balustrady schodów, to nas spotyka.
     A potem już go nie ma.
     – Nie wracaj tutaj więcej na noc – proszę tak łagodnie, jak tylko potrafię.
     Patrzy na mnie ze zdumieniem.

🖇

Staliśmy się urwiskiem z punktem widokowym, na które ludzie przychodzą podziwiać krajobrazy. Tu wieje obcy wiatr, spadek przyprawia o zawrót głowy, a krajobraz mrozi i otrzeźwia. Ludzie stoją za barierką i chcą roz­ma­wiać na głębokie tematy. Zaczynają rozmyślać o tożsamości i płci, o tym, na ile można poznać drugiego człowieka i jak nieprzewidywalne jest życie. Chcą podzielić się własnymi doświadczeniami, doceniają naszą otwar­tość. Stoimy i podziwiamy spadek. Wysłuchuję historii o raku, prze­mo­cy, śmierci, zaginięciu. Mówią mi o tym wszystkim, bo chcą od­po­wie­dzieć szczerością na szczerość.
     I za wszystkim tym kryje się wszystko to, czego nie mówią i o co nie py­tają: Naprawdę nie wiedziałaś? Naprawdę byłaś taka głupia?

🖇

Do każdej pozbawionej wspomnień wyrwy i pozbawionego historii miejsca szeptałam: Lili.

🖇

Jakże umiejętnie wiedzie po fałdach cypli i zatok. Kreśli i unaocznia coś, cze­go potrzebuję.
     Potrzebuję tego krajobrazu. Fałdów wybrzeży i głębiny wód, obcej ro­ślin­no­ści wysp i szelestu lecących w ciemności ptaków, całego oceanu i no­wej epoki, pojawiającego się w atlasie nowego kontynentu, wszystko to jest dla mnie, bym mogła opowiedzieć to, co się dzieje,
tylko dla mnie,
tak blisko, że ledwo dostrzegam kontury
.
     Gdy przykładam narysowaną przez Kolumba Hispaniolę do Haiti i Republiki Dominikany w moim własnym atlasie, pięknie do nich pasuje. Minęły wieki, nazwy się zmieniły, ale ta linia w dalszym ciągu jest prawdą.
     Bardziej do niego się nie zbliżę.

🖇

Spoglądam na drogę, jakbym mogła jeszcze dostrzec, kto stąd wczoraj od­szedł. Ktoś wykluł się z tych porzuconych ubrań. Ktoś, czyje całe do­tych­cza­so­we życie znajduje się teraz w tym śmietniku.

🖇

     – Nie żałuję tego, co zrobiłam – mówi drżącym głosem i zatacza łuk po­ma­lowanymi na fioletowo paznokciami. – Czasami tylko myślę, że mogłam bardziej doceniać ten czas, kiedy jeszcze tu byłaś. Żałuję, że częściej nie cho­dzi­łam spać z to­bą o tej samej porze. Że nie budziłam się z tobą o tej samej porze. O takich rzeczach myślę.

🖇

Czas niesie nas ze sobą.

🖇

Ląd! Te nogi rozpoznaję. Ląd! Przez chwilę wszystko jest prawdą. Chwy­tam się tego obrazu, chcę choć przez chwilę wspominać jego nogi, jeszcze przez tę chwilę.
     – Dlaczego ostatnio jesteś taka zimna? – pyta. – Nawet nie patrzysz w oczy.
     Ma piękne, ciemne, otoczone sztucznymi rzęsami oczy. Ale spod makijażu i rzęs nadal patrzy spojrzenie mojego męża i to spojrzenie rozpoznaję.
     Odpowiadam: – Wystają z ciebie kawałki ciała mojego męża.
     – Wiesz co, nie muszę tego wysłuchiwać – mówi kobieta.

🖇

Gest jest przedłużeniem słów.

🖇

Czasami, gdy patrzysz na oddalające się plecy, wiesz, że ten czło­wiek już nigdy nie wróci. Czasami, gdy zamykasz szpitalne drzwi, czu­jesz, że ta wi­zy­ta była tą ostatnią. Tego dnia tak samo patrzyłam na swo­je­go męża i wie­dzia­łam. Dziś po raz ostatni byłam kobietą, kobietą u boku mojego męża.

🖇

Był 7448 nieznanymi wyspami, z których zdążyłam zbadać tylko niektóre.

Selja Ahava, Zanim zniknie mój mąż,
przeł. Justyna Polanowska i Aleksandra Wróblewska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Są chwile, w których coś się zaczyna, coś pęka, coś przekracza dawną granicę i wychodzi poza kra­wędź. Ale są także chwile, w których ktoś wra­ca. I wówczas można próbować ubrać w słowa to, gdzie się było i czego się doświadczyło.

🖇

Trzydzieści lat po tym, jak Cristóbal odnalazł Indie, na Amerykę istniała już nazwa. Ameryka miała również kontury, a kula ziemska nowy obwód. Trzydzieści lat później prasa drukarska odbiła świat na papierze i wkrót­ce w każdym domu na ścianie wisiała mapa. […]
     Także życie odbijano na grubszym papierze. Obrazy już nie prześwitywały, widziałam jedną twarz, od­róż­nia­łam od siebie słowa, nauczyłam się mówić.
     Mimo to przeszłość była antypodami. Były w niej nie­pa­sujące do siebie fragmenty i takie, których całkiem bra­ko­wało. Poruszała się pode mną, śledziła moje kroki, ale nie wypełzała już zza krawędzi świata, chyba że pod postacią małych, przypadkowych przebłysków.

🖇

Przyszła zima. Przyszli nowi ludzie, którzy znali Lili wy­łącznie jako Lili. Pojawiły się słowa, które trzy­ma­ły się swoich miejsc, imiona, które się nie wa­ha­ły, zaimki, któ­re już się nie po­ty­ka­ły. Zre­zy­gno­wa­łam z „by­łego męża” i przerzuciłam się na „eks”. Przez dwa lata nie zwra­ca­łam się do niego po imieniu, ale w końcu dałam za wy­gra­ną i powiedziałam: Lili.

🖇

Przyszedł dzień, kiedy minęłam go w kawiarni i nie po­zna­łam. Musnęłam róg stolika, przy którym siedziało dziesięć naszych wspólnych lat, i odwróciłam się tylko dlatego, że ktoś zawołał mnie po imieniu.

🖇

Tak czy inaczej, było jednak coś, czego Cristovamowi nie zdołano ukraść. […] A tym czymś był wiatr.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz