niedziela, marca 31, 2024

5407. Z oazy (CCXLIV)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Cztery rozdziały, cztery relacje. Pierwsze trzy roz­dzia­ły dobre, czwarty doskonały. Relacje znaczące, przynajmniej przez jakiś czas. Drobiazg książkowy pozostawił mnie z pytaniem tylko pozornie małego kalibru: za­cho­wu­jąc tę formę zapisu, ile rozdziałów miałaby książeczka mojego życia?

Nawet gdybym pisała o własnych doświadczeniach, większość i tak byłaby fikcją: nie ma fabuły bardziej podatnej na zniekształcenia niż wspomnienia miłości, która nie przetrwała.

Sigrid Nunez, Słabsi, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.

Odpowiedź na powyższe pytanie generuje kolejne. Ile osób było na chwilę, ale po­zo­sta­wiło znaczący ślad? Ilu osobom nie udało się być, choć i ja, i oni bardzo się sta­ra­liś­my? Co we mnie z nich pozostało do dziś? Hmmm…

[…] gdzieś w tym wszystkim istnieje nić,
która prowadzi aż tutaj
[…].

🖇

Przy trzydziestu ośmiu stopniach nie ma we mnie nic, co szeptałobynaprzód”, czyli tego, co stanowi esencję świata, co sprawia, że wszystko chodzi jak w zegarku. Do przodu, zawsze do przodu.

🖇

[…] zapytałam: „Czy masz to w sobie?”. Nie zrozumiała, co miałam na my­śli, spojrzała na mnie, wyraźnie zaskoczona. „Tę zdolność przełączania uczuć. Ten facet w metrze. Wydawałaś się zupełnie obojętna”. Roześmiała się. „Ależ ja naprawdę byłam zupełnie obojętna”. Patrzyła na mnie z uśmie­chem, czekała. „Zwyzywałaś go jakby nigdy nic. I byłaś przy tym taka spo­koj­na, jakbyś pytała o godzinę” – powiedziałam. Wzruszyła ramionami. „No i?”. […] zrozumiałam, że „chłód” stanowił część jej osobowości – nie był brakiem, ale narzędziem, użytecznym kawałkiem lodu.

🖇

Cebula była do połowy pokrojona, decyzja do połowy podjęta. […] Pod­da­łam się, byłam wolna. Słowa oznaczające „przebaczenie” i „wolność” brzmią tak samo w wielu językach, być może to oczywiste, ale w tym mo­men­cie zdałam sobie sprawę, że słowo „puścićmoże zostać wypo­wie­dzia­ne na tym samym oddechu.

🖇

Tym właśnie jest „ja” lub tak zwane ja: pozostałościami osób, o które się ocieramy. […] Przypuszczam, że właśnie to stanowi rdzeń naszych związ­ków, i może dlatego, w pewnym sensie, nigdy się one nie kończą.

🖇 🖇

[…] w tym wieku (miałam dwadzieścia trzy lata) przyjaźnie wyglądają ina­czej. Mogły być na zawsze i trwać dwa miesiące, dwa lata albo dwie go­dzi­ny, nie ma to znaczenia, ponieważ nie liczy się czas, tylko inten­syw­ność, tempo albo skoncentrowana masa znaczenia.

🖇

[…] w czasach, kiedy ją znałam, nikt nie mó­wił o diagnozach. Nikt nie mó­wił o objawach, kryteriach czy lekach. Ludzie, którzy źle się czuli, nie byli wrzucani do jednego worka kategorii chorobowych, zadaniem każdego było zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby zrozumieć siebie i in­nych.

🖇

[…] próbowałyśmy krzykiem dotrzeć do sedna życia, wierząc, że mamy bliżej do nieba tylko dlatego, że jesteśmy na dachu.

🖇

Metodyczne podejście do irracjonalnego zadania daje nadzieję na ukończenie czegoś, co w swojej istocie powinno być skazane na nie­po­wo­dze­nie. Do pewnego stopnia może również zapewnić poczucie sensu, a nie­kie­dy nawet radość.

🖇 🖇

[…]  nasze zmysły, o ile pozwolimy im łączyć się tak, jak same te­go chcą, są w stanie powiedzieć nam o wiele więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

🖇

[…] gdy tylko miała się do kogoś przywiązać, wszystko w niej za­czy­na­ło się huśtać. Czy raczej „utknąć”, jak mówiła, podczas gdy ja mówiłam „przywiązać się” – był to motyw przewodni naszych rozmów, odległość mię­dzy tymi pojęciami, jej strach przed „utknięciem” i moja skłonność do „przy­wiązywania się”.

🖇

[…] nasz śmiech ustał i zastąpiła go uważność, tak wymagająca, że mnie przeraziła, ponieważ nie chodziło już o przyjemność, ale o coś bardziej fundamentalnego, o pokój we mnie samej, gdzie wszystko stawało się rzadkie i dostępne, moje dzieciństwo, moi ludzie, połączenia z całym wszechświatem.

🖇

W jej dłoniach i ruchach była wrodzona przyjemność, czułość wobec przedmiotów, które z kolei wydawały się dzięki niej budzić do życia.

🖇 🖇

Żyjemy tak wieloma życiami w naszym życiu, mniejszymi życiami z innymi ludźmi, którzy przychodzą i odchodzą, przyjaciele znikają, dzieci dorastają, a ja nie potrafię zrozumieć, które z tych moich żyć stanowi ramę.

🖇

Przypuszczam, że większość ludzi, którzy naprawdę czegoś szukają, wcze­śniej czy później coś w końcu znajduje, jeśli to poszukiwanie jest na se­rio, jeśli opiera się na szczerym pragnieniu poznania siebie, by spojrzeć po­waż­nie na tę znajomą twarz w lustrze.

🖇

Zagłębianie się wymaga utraty kontroli, wymaga porzucenia tego ciągłego nadzoru nad czasem i przestrzenią w zamian za gwał­to­wny lot w głąb sie­bie lub kogoś innego, lub w dół jednej z wielu życiowych szczelin.

🖇

Z punktu widzenia zmarłych chronologia nie ma znaczenia, liczą się tylko szczegóły, stopień zagęszczenia, to, jak i co, i z kim ma wszystko zwią­zek. Kiedy byłam młodsza, myślałam, że powinnam […] być w bez­u­stan­nym ruchu, by żyć naprawdę, ale z czasem zrozumiałam, że wszystko, czego szu­ka­łam, znajdowało się tutaj, wewnątrz mnie, w otaczających mnie przed­mio­tach, […] w przewidywalności dnia codziennego, w oczach lu­dzi, któ­rych spotykam, gdy przytrzymuję ich spojrzenie.

Ia Genberg, Szczegóły, przeł. Dominika Górecka,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Dostałam więcej niż pełną dawkę magii w moim życiu, najczęściej w spotkaniach z innymi. Coś jest tam i „tylko” tam. Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej niż jedynie w ten sposób, że jeśli szukamy, po­win­ni­śmy szukać w so­bie nawzajem, nasze oczy są bieg­ną­cy­mi po­przecz­nie dwukropkami prowadzącymi do cze­goś albo od czegoś.

🖇

Niektóre książki pozostają w szpiku kostnym jeszcze dłu­go po tym, jak szczegóły i nazwiska zatrą się w pamięci […].

🖇

[…] życie zaczyna się na nowo każdego dnia, każdej sekundy, choć patrząc z innej perspektywy, wciąż wracam do tych samych miejsc w sobie.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz