niedziela, września 10, 2023

5189. Z oazy (CLXXXIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czytałabym tę książkę w sierpniu, bo przynależy do sierpniowego koloru lektur, ale ukazała się dopiero we wrześniu. Ty samym wła­da­nie sierpnia w moim sercu rozciągnęło się o dodatkowe sześć dni.

Po co mi takie lektury? Pytał już nie raz Sadownik. Po to, by dzielić z kimś wszyst­kie kolory — ich cienie i półtony — które niesie ze sobą żałoba po bardzo ważnej w na­szych życiach Osobach. Współdzieląc wszystko to, co między wierszami i akapitami, łatwiej mi stanąć obok siebie i przyjrzeć się temu, co dzieje się we mnie, ła­twiej mi to rozumieć, łatwiej na nowo układać nieukładalne puzzle życia. Po to mi te lektury. Nie szukam ich, ale one mnie znajdują. Nie czytam ich, ja je połykam.

Wszystko, co teraz piszę, trochę traci sens w obliczu tego, co dzieje się w Ukra­i­nie. Rosyjscy żołnierze zabijają jej cywilnych obywateli dla samego zabijania. Jakby sprawiało im to przyjemność. Czy w każdym człowieku drzemie Lucyfer? Chyba jednak nie, bo część Rosjan, acz niewielka, albo wyjeżdża z Rosji, albo demonstruje sprzeciw wobec wojny. Mimo że grozi za to nawet piętnaście lat więzienia.

Andriy Khlyvnyuk, Ой у лузі червона калина.

*  *  *

Tomek dowiedział się o tragicznych losach większości człon­ków uchodźczej grupy. O ucieczce, o śmierci bliskich, o zburzonych do­mach, o głodzie, po­czu­ciu bez­na­dziei i tym, co najgorsze – ciągłym, bez­li­to­snym strachu. O tym wszystkim, o czym los pozwolił nam zapo­mnieć i martwić się bzdurami.

*

Życie tak wielu ludzi jest zupełnie inne, niż nasza pobieżna ocena może sugerować.

*

Każda śmierć jest nieodwracalna i może dlatego tak bardzo się jej boimy. Boimy się tej własnej i śmierci najbliższych, a z taką beztroską zabijamy obcych. Szczególnie obcych gatunkowo.

*

Teraz, z perspektywy straty i czasu, jaki mija, zapominam złe chwile, a wy­raźnie widzę wszystko, co mi dawał. Dopiero dziś wiem, jak to było ważne.
 
     Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej.

*

Gdy tylko podnosił się z łóżka i schodził na dół, zapalał papierosa i siadał przy stole. Potem całował Bubka i każdego zwierzaka, który wspinał mu się na kolana, i zapalał drugiego. Wstawiał wodę na herbatę i zapalał trzeciego.
     Prosiłam: – Pal co drugiego.
     Godził się bez oporów i każdy następny był drugi.

*

Trudno jest obcować z introwertykami. Trzeba dać im czas. […]  Sądzę, że to, co dzieje się w środku introwertyka, zadziwiłoby każdego pirotechniczną mocą.

*

Dalej nie wierzę, że to się stało. […]  Siedzę przy stole i patrzę na Twoje krzesło. Puste.

*

Dziś umarł malutki jeżyk. […]  Wiem, wszyscy umieramy, ale smutno mi. Ostatnio ciągle mi smutno.

*

Tak to jest z tą śmiercią, każdy się jej boi, ale nie każdy z tego samego powodu.

*

Dreptaliśmy w kółko, wypatrując podgrzybków, gdy nagle Tomek zaczął bez­głośnie przywoływać mnie skinieniem ręki. Podeszłam cichutko i cóż wi­dzę? Na ziemi leży duży, dorodny łoś. Zbliżyliśmy się o kilka kroków, a on tylko patrzył, jakby nie miał zamiaru wstawać. Tomek uznał, że na pewno potrącił go samochód i zwierzę ostatkiem sił dowlokło się do tego miejsca. Co robić? Nie można go było zostawić […]. Już w miarę spokojni, bo za kilka godzin miał przyjechać po łosia profesjonalny transport, zastanawialiśmy się, co będzie ze zwierzęciem po tym, jak zostanie mu udzielona pomoc. Nad­je­chał leśniczy i zaoferował doskonałe miejsce na rekonwalescencję.
     – Pewnie ma złamaną nogę – gdybaliśmy, popijając herbatę z termosu. Nagle łoś wstał, otrzepał się, po czym oddalił się spokojnym, rów­nym kro­kiem. Ucieszyliśmy się jak dzieci! Szybko odwołaliśmy „pogotowie ra­tun­ko­we”, a w domu śmialiśmy się z całej sytuacji do późnego wieczora, a nawet jeszcze następnego dnia rano. Nasz łoś stał się symbolem tego, że za­wsze może być lepiej, niż się wydaje na pierwszy, a nawet dru­gi rzut oka.

*

Zawsze przed snem proszę Cię „wróć choć we śnie”. A Ty nie wracasz.

*

*

Ważne, że było. A może jest dalej?
     Tak bym chciała, żebyś gdzieś był.

Dorota Sumińska, Moje życie z Tomkiem,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

Teraz nie robię ani jajecznicy, ani pasty. Czasem gotuję na twardo, ale już mi tak nie smakują.
     Nie mam też kogo spytać: Co ci się śniło?

*

I to jest to straszne oblicze śmierci. Nie ona sama, ale ból, jaki wywołuje w sercach tych, co zostali po drugiej stronie.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz