Korwin nigdy nie był i nie jest moim idolem. Jedni wpatrzeni w niego jak w święty obrazek, inni twierdzą, że choć jest piekielnie inteligentny, to jednocześnie jest głupi. W dyskusjach z Sadownikiem do tej pory, powołując się na jedną z kilkunastu definicji inteligencji jako umiejętności przystosowania się, twierdziłam, że to po prostu idiota z parciem na szkło — od trzydziestu lat robi to samo, licząc na inny efekt.
Nie, nie traciłabym czasu na tę książkę, gdyby nie… Emilka, obecnie pani Emilia (l. 28). Postanowiłam zajrzeć do tej książki, by przekonać się, jak bardzo Korwin się pomylił. Warto było! Nie spoileruję zamieszczonym poniżej fantastycznym wyimkiem. Nie zdradzając detali, troszkę jednak to robię, pisząc, że Korwin pani Emilii nie tylko nie dorasta do pięt, Ona go wielokrotnie zdublowała, gdyby kariery obu tych osób porównać do biegu na 800 m.
Korwin dla mnie aktualnie to embodied-chat-GPT, którego inteligencję wyhodowano nie na wiedzy, lecz na uprzedzeniach i stereotypach — moc obliczeniowa zdecydowanie jest, ale niestety to wszystko, na co można liczyć. Ponieważ większość ludzi nie przepadała za zajęciami z logiki matematycznej (jest na każdych studiach), to nie pamiętają, że z fałszu można wyprowadzić wszystko. Korwin nie tylko o tym wie, on z tej własności implikacji uczynił swe oręże, przy okazji dodatkowo mieszając porządki i miana.
Mało? Mało! To dodam, że pani Emilia intelektualnie zdublowała wszystkich chłopców, co tak dzielnie na naszych oczach idą po Polskę.
Jest 2007 rok […] rok wyborczy, więc wszyscy się modlimy, by Korwin z czymś nie wyskoczył […] Wiemy, że jak coś chlapnie, to po nas, więc słuchamy w napięciu. No i coś tam mówi, nawet dobrze idzie, uspokajamy się, już ma kończyć, ale z tej sceny dostrzega dziewczynkę, niestety na wózku inwalidzkim, i mówi coś w stylu, że zdrowe dzieci nie powinny się zadawać z kalekimi, że jak ktoś będzie siedział z jąkałą w jednej ławce, to też zostanie jąkałą. Matka tej dziewczynki próbuje protestować, więc Korwin je obraża. One oburzone, on biegnie za nimi, szarpie za ten wózek, no żenująca scena. […]
Emilia Krok ma jakieś dwanaście lat, gdy patrzy, jak jej mamę krew zalewa po słowach Korwina, jak gramoli się z jej wózkiem inwalidzkim pod scenę i krzyczy: „To zejdź tu i powiedz to w twarz mojej córce!”. Korwin oczywiście schodzi ze sceny, podchodzi do Emilii i powtarza w twarz, że niepełnosprawni nigdy nie dorównają sprawnym, że mają zły wpływ na rozwój dzieci, stąd konieczny podział w szkole, ludzie mu wiwatują, jej mama gotowa do boju, a Korwin pyta jeszcze dziewczynkę, jak radzi sobie w szkole.
– Powiedziałam, że świetnie, że mam same piątki. Wtedy spytał, a jak tam na WF-ie, bo zauważył, że z głową chyba u mnie w porządku, no to powiedziałam, że gram w koszykówkę, pływam, nawet bardzo dobrze, mam z WF-u szóstkę, medale na krajowych zawodach i jestem typowana do paraolimpiady w Pekinie, więc tylko spojrzał, zamilkł i odszedł.
*
[…]
gdy rzucają kłody pod nogi, to
trzeba zbudować podjazd.
*
[…] mama zawsze powtarzała: „Znajdź to, w czym jesteś najlepsza”.
Marcin Kącki, Chłopcy. Idą po Polskę,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)
W latach 60. XX wieku psycholog Robert Rosenthal zbadał w San Francisco grupę uczniów, wytypował najbardziej inteligentnych i ich nazwiska przekazał nauczycielom. Po roku okazało się, że dzieci te mają najlepsze wyniki w nauce. Tylko że naukowiec podał nauczycielom przypadkowe nazwiska, być może nawet miernot, a wyniki jego badań nazwano efektem Rosenthala, czyli opisującym uprzedzenia, którymi ludzie kierują się wobec innych, jeśli otrzymają, niekoniecznie prawdziwe, informacje. Mówiąc prościej – rządzą nami stereotypy i jeśli w nie zbyt silnie wierzymy, prowadzić to może do samospełniającej się przepowiedni.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz