wtorek, listopada 10, 2020

4017. Po pypciach i poradach

Mamy z Białym Krukiem niepisaną umowę, że Dzień Ojca jest świętem ruchomym. W tym roku wypadł po raz drugi tydzień temu (bez jednego dnia) dzięki ibukowej premierze książki pana Rusinka — trudno mi uwierzyć, że papierowa premiera do­pie­ro za dwa dni. Tradycji stało się zadość, klik, klik… Biały Kruk obdarowany — na­stęp­nego dnia do porannej kawy miał nie byle jaką niespodziankę czytelniczą.

Książka-wyzwanie, przynajmniej dla mnie. Swoiste językowe sekrety Polihymnii — przepraszam, panie Jerzy, za to porównanie, zatęskniłam i obiecuję sobie wrócić do pana książki — sekrety na miarę upadającego XXI wieku. Na raz co najwyżej kilka rozdziałów-utworów dało się przeczytać, bo czapki z głów leciały z powodu świeżo uświadomionej ignorancji — tak obcy świat, że wewnętrzny E.T. chciał natychmiast do domu, a sęp miłości do literek nie mógł już ani jednego akapitu więcej, uchlany do imentu dystychami, pleo­nazmami, metonimią, synekdochami, i barbarzyństwem gramatycznym.

Dostało się nie tylko tym, których istnienia nawet nie przeczuwałam, ale również Jackowi Cyganowi, Różom Europy i HappySad (dokładnie pamiętam, kto zapoznał mnie z tą piosenką!). O, przepraszam, jedną piosenkę (z tych uczuciowo za­an­ga­żo­wa­nych) znałam (!) i nieźle się nią zabawiłam, a pani, której życzyłam, by któryś z osłów jej tę piosenkę zaśpiewał, skończyła w pseudotrybunale, bez sałatki chyba.

W audycji radiowej Autor przyznał, że wydawca wybił mu z głowy pierwotny tytuł książki — byłoby z przepięknym błędem: Nad tafli wodą z piosenki zespołu Daab — błędy i niechlujstwo językowe to nie jest wymysł XXI wieku, niestety.

I… ilustracje! Miód na serce po sztuce tekściarskiego wyrażania uczuć wszelakich.

I jeszcze jedno: polityka kulturalna państwa, w którym przyszło nam żyć, powoduje, że popularne gatunki muzyczne są obecnie dowartościowywane, a z artystów je uprawiających robi się klasyków. Ich utwory słychać więc częściej i jakby nieco głośniej. Jeśli więc na przykład teksty piosenek disco polo za kilka lat znajdą się w podręcznikach szkolnych obok utworów wielkich romantyków, zawarte w tej książce szkice interpretacyjne mogą się po prostu przydać maturzystom.
     Oby tak się jednak nie stało
.

[…] „bakcyl” — czyli archaiczna nazwa bakterii lub zarazka — może pochłaniać. Słownik frazeologiczny milczy na ten temat, wspominając jedynie, że można go złapać lub połknąć. Ale kto by się przejmował frazeologią, gdy cierpi dusza!

Od kiedy w 1734 roku Johann Sebastian Bach poświęcił kantatę Schweigt stille, plaudert nicht (BWV 211) kawie, wielu artystom się wydaje, że im też wolno. […] Tymczasem czytamy dalej: „W środku diabeł i kochanka,/ z wierzchu anioł, żona, matka”. Nie wiemy, czy chodzi o zdobienia filiżanki przedstawiające wymienione postaci, czy też o metaforę szatańsko mocnej kawy wlanej do anielsko białej filiżanki.

Tam, czyli gdzie? We śnie? W piekle? Jesteśmy przyzwyczajeni do wizji piekła, w którym ofiary gotują się w kotłach lub są przypiekane na ruszcie, tymczasem „krwawa uczta” sugeruje, że zrezygnowano z obróbki termicznej.

Oto niezwykle rzadki w obrębie tego gatunku utwór jawnie intertekstualny, będący twórczą trawestacją bajki Aleksandra Fredry „Paweł i Gaweł”. […] „ty oczyść umysł i nie zaprzątaj myśli” — w domyśle: nie zaprzątaj ich sobie ową babą. Wówczas następuje opis sytuacji: „[…] zamiast na wykład iść, wykładają coś na stół”. Zwróćmy uwagę na rzadką w tym gatunku li­te­rac­kim grę słów zwaną sylepsą, wykorzystującą wieloznaczność cza­sow­nika „wykładać” — coś komuś, np. historię języka, i coś gdzieś, np. bu­tel­ki alko­ho­lu na stół. Co wówczas robi baba? Otóż baba nie odpuszcza, tylko „da­je w kość/ i warczy niczym pies” — zwróćmy uwagę na spójność meta­fo­rycz­ną tej frazy: kość i pies należą do tego samego porządku seman­tycz­nego.

Borys LBD, Uwaga, baba idzie.

„Zrobiłaś pierwszy krok, zbliżyłaś się i stało się to…”. Istotnie, pierwszy krok w związkach powoduje, że ludzie się do siebie zbliżają, chyba że jest to krok w tył lub w bok.

Wygląda nam on na kolegę z terapii grupowej. „I nie zobaczysz, że patrzę na ciebie inaczej./ Nie chciałeś mnie takiej mieć…”. Czyli nie doceni on, że ona pod wpływem terapii już się zmieniła i że nic mu nie grozi. Przedtem jej się bał.

Każdy właściciel psa, który próbował mu zrobić zdjęcie z lampą błyskową wie, że — w przeciwieństwie do oczu człowieka — oczy psa mają na takich zdjęciach zielony odblask. Sprawia to tzw. makata odblaskowa, która wcho­dzi w skład budowy psiego oka. Jej funkcją jest ponowne wyłapanie promieni świetlnych, a następnie przekierowanie ich na siatkówkę. Dla po­rów­na­nia, oko człowieka pozbawione jest owej błony, dlatego na zdję­ciach z fle­szem odbijają się czerwonym kolorem. Taka interpretacja po­zwa­la nam więc zobaczyć w tym utworze piękny obraz miłości pana do jego psa.

Abecedariusz to dość trudna forma, świadcząca o wysokim kunszcie po­ety­ckim autora, mająca także jednak cel pedagogiczny lub mnemo­tech­niczny. […] ostatecznie skupiamy się na literze i oczekujemy, że podmiot liryczny przedstawi nam cały wachlarz uczuć, których nazwy rozpoczynają się od ko­lej­nych liter alfabetu. Pierwsze rozczarowanie przychodzi, gdy po­sta­na­wia zacząć od litery „M”, która nie występuje na początku żadnego znanego nam alfabetu. No ale trudno, od czegoś trzeba zacząć. Czytamy: „M jak miłość – wiele imion ma”. Pewnie każde z tych imion zaczyna się od różnych liter, ale nie dowiadujemy się jakich. Podmiot zacina się na „M” i ani nie rusza w jedną, ani w drugą. […] A my się pytamy, co z „P jak przyjaźń”? „N jak nienawiść”? „S jak smutek”? „W jak wstręt”? „G jak gniew” czy „E jak euforia” lub „ekstaza”? Ich brak wpędza nas w „Z jak zadumę”.

[…] jest to nasza ulubiona fraza: „w pustej szklance pomarańcze — to dobytek mój”. Po pierwsze, jak pomarańcze mogą się zmieścić w szklance? Albo są bardzo małe i niedojrzałe, albo mają jakiś inny stan skupienia (np. likier pomarańczowy); w obu przypadkach nie zazdrościmy podmiotowi doznań smakowych. Po drugie, szklanka, w której coś jest, nawet jeśli być nie może, bo jest za duże, automatycznie przestaje być szklanką pustą.

„[…] zostawić w lukach swojego umysłu choć jedno wspólne spojrzenie”. Postrzeganie umysłu jako przestrzeni składającej się z luków albo luk (to nie jest jasne) pozostawia nas przez chwilę w niemym zachwycie.

Kolejny wers ma charakter błagalny: „Skasuj mój numer, odlajkuj mój fanpage i zapomnij, hoe” („hoe” to hiphopowe określenie byłej kochanki, łagodnie mówiąc). Zrywanie ze sobą w dzisiejszych czasach jest ogromnie pracochłonne.

Tu następuje zwrot akcji: „Teraz zaskoczę cię” — mówi podmiotka, a my czekamy z niecierpliwością, czym mianowicie, otóż: „ten ogień wciąż tli się”, mówi kobieta, drastycznie zmieniając metaforykę z akwatycznej (topienie się) w ignityczną (tlenie się). Ważne, że pozostajemy wśród żywiołów.

„Kocie ciało symetralne, nietykalne”. Słownik języka polskiego nie odno­to­wu­je takiego przymiotnika (symetralna to prosta prostopadła do odcinka przechodząca przez jego środek), być może autorowi chodziło o przymiotnik „symetryczny”. Ważniejsza jest nietykalność, będąca także przecież ter­mi­nem prawnym.

Jak większość mężczyzn uważa on, że wszystko, co robią kobiety, jest jakimś sygnałem wysyłanym w stronę mężczyzn. […] Słowem, ciężkie jest życie mężczyzn w świecie pełnym kobiet. Ze swej strony polecamy wejść w stały i satysfakcjonujący związek. Albo zatrudnić się na platformie wiertniczej na Morzu Północnym, upewniwszy się, że nie pracuje tam żadna kobieta. Przynajmniej na lato. Tak będzie lepiej i dla bohaterów tego utworu, i dla literatury.

Michał Rusinek, Zero zahamowań, ilustr. Jacek Gawłowski,
Agora, Warszawa 2020.

Tym razem mamy do czynienia z utworem, który nawiązuje do pewnej legendy. Legenda owa głosi, że pod tatrzańskim Giewontem śpią rycerze, którzy mają powstać, chwycić za miecze i dosiąść koni, gdy Rzeczpospolita znajdzie się w niebezpieczeństwie. Pierwszy wers analizowanego przez nas utworu brzmi natomiast: „Ten rycerz, co tam śpi, obudzi się dla ciebie”. […] W rytm „kapeli”, która dla nich gra, wstaną z kolan i zaczną się liczyć na świecie.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz