niedziela, listopada 22, 2020

4034. Strajkowe czytanie (III)

Gdy Ministerstwo Kultu (dawniej Kultury) postanowiło pandemicznie wspomóc arty­stów, pomijając Artystów i Teatry, napatoczyłam się na przepiękny cytat z Mu­min­ków. Dwa dni trwało odnalezienie go w odmętach medium społeczno­ścio­we­go i mam! Zgrzytnęłam i by go tu mieć, musiałam ukryć błędy (przykryte czerwonymi trójkątami), bo są takie błędy, których nie toleruję, szczególnie gdy robią je ludzie czy­ta­ją­cy książki bardziej niż mniej.


[dostęp: 21.11.2020], źródło.

Gdy natknęłam się na ten cytat, zapragnęłam wrócić do Muminków, do wszy­s­tkich części cyklu (w tle ilustracji powyżej: grafika z pierwszej części). Powrót jest (bo trwa) cudowny i zabawny. Z pierwszej części dowiedziałam się, że każda porządna mama — do takich należy z pewnością Mama Muminka — powinna mieć w toreb­ce… korkociąg. W tej części zwierzaczek jeszcze nie ma imienia i nie ma­ru­dzi, i nie grozi.

W ciemności, jak wiesz, wszystko wygląda groźniej.

Poszli więc dalej, zapuszczając się coraz głębiej w ciszę i ciemność.

     — Dokąd poszedł? — zapytała Mama Muminka. — Mówił coś specjalnego? Gdzie może teraz być? Jak się czuł?

Cały dzień szli przez ukwiecony krajobraz, który Muminek byłby chętnie zbadał na własną rękę, ale Mamie spieszyło się i nie pozwoliła mu się zatrzymywać.

     — Ciekawe, co on zgubił, bo wydaje się jeszcze bardziej zły niż Paszczak.
     — Bezczelny dzieciaku — rzekł marabut, który miał dobry słuch. — Gdybyś miał kilkaset lat i zgubił okulary, też byłbyś niezbyt zadowolony
.

I mieszkali potem w tej dolinie przez całe życie, nie licząc kilku wyjazdów potrzebnych im dla odmiany.

Tove Jansson, Małe trolle i duża powódź, [cykl],
przeł. Teresa Chłapowska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.


okładka z wcześniejszego
(pamiętanego z młodszych czasów)
wydania, bo to z 2013 roku
beznadziejne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz