piątek, czerwca 28, 2019

3326. Konsumpcja Dnia Ojca dziecków dorosłych

Powodem do sięgnięcia po tegoroczną świeżynkę wydawniczą był Dzień Dziecka sprzed dwóch lat, gdy Biały Kruk podarował mi ówczesną nowość.

Ten sam Twórca ilustracji, ten sam Autor — podtrzymując rusinkowo-książkowy dialog z Rodzicielem, tym razem ja podarowałam tę książkę Białemu Krukowi (piękna klamra jak dla mnie lub chwilowe nadawanie na tych samych falach) z okazji Dnia Ojca. Podarowałam dwa dni przed czasem, bo pomyliłam daty, a byłam tak przekonująca w uporze, że to „ten dzień”, że Sadownik zadzwonił z życzeniami do swojego Taty. Po kilku minutach od skończonej rozmowy zadzwoniła Mama Sadownika grzecznie nas informując, że pośpieszyliśmy się zbyt.

Na szczęście Biały Kruk w kategorii Międzynarodowych Dni Tego i Tamtego ma luz, a wiele lat temu ustaliliśmy, że Dzień Ojca może być dla nas zawsze, byle czuć, że to właśnie ten dzień.

I Biały Kruk, i ja, płakaliśmy przy tej książce ze śmiechu, w przypadku Białego Kruka skończyła się grubo przed Światowym Dniem, ja wzięłam się za nią dzień po Dniu Ojca. Jest ona lekką, ale nie błahą próbą przyjrzenia się takiemu rodzajowi języka, który nie stwierdza, nie pyta i nie zaprzecza, ale usiłuje nas do czegoś nakłonić. Cudownie było przyglądać się razem z Autorem wielu fenomenom współczesnego użycia języka. Należy dodać (ostrzec?), że książka pisana była dłońmi gorszego sortu dla innych przedstawicieli gorszego sortu — brzmi nie dość dobrze czy rewelacyjnie?

Książka cieszy, bawi, luzuje szelki i zachwyca pięknem poprawnie użytego języka polskiego — niedościgniony ideał.

Bo my, ludzie, jesteśmy dziwni: niby nie lubimy, jak ktoś nas poucza, ale równocześnie bardzo często sięgamy po wszelkiego rodzaju poradniki. Wciąż drzemie w nas wiara w magiczną funkcję słowa, wciąż nam się wydaje, że jeśli zastosujemy odpowiednie zaklęcie, to nasz stoliczek się nakryje. Poradniki to przecież współczesne księgi zaklęć.

*

„Pani mi się podoba. Niech pani tego nie spierdoli” — tu znów mamy do czynienia z wypowiedzią dwuczłonową: eleganckim, acz konwencjonalnym komplementem oraz groźbą. Może to jednak nie groźba, ale pokorna prośba podszyta obawą o stabilność związku, kto wie, może nawet rodziny? Mająca źródła w wielu bolesnych rozczarowaniach? Krótko mówiąc, może on ją chce wziąć na litość?

*

„Od ataku na inteligencję, od populistycznego podważenia zaufania do niej i od deklaracji oddania władzy w ręce ludu rozpoczyna się przecież prawie każda dyktatura. Uważajmy zatem. […]
       Oto zaś obiecany słownik inteligenta fasadowego, zwanego czasami kawiarnianym lub telewizyjnym. Opanujmy jego hasła, a „jakoś to będzie”.
     
[…]
     Gender — płeć kulturowa; słowo niesłusznie zdemonizowane przez księdza Okę. Niesłusznie niedeklinowanego.
     
[…]
     Kurwa — i inne wulgaryzmy. Mają charakter przyprawy, a dyskurs ich pozbawiony wydaje się kawiarnianemu intelektualiście mdły i nudny. Przyprawy miały pierwotnie zamaskować smak i zapach nadpsutego mięsa i sprawić, by dało się je przełknąć. Wulgaryzmy mają funkcję podobną: dodane do pojęć naukowych powodują, że stają się one rzekomo strawniejsze, bliższe zwykłego człowieka: „Masz tutaj zakotwiczenie deiktyczne jak chuj!” — usłyszała kiedyś od uczonego kolegi nasza koleżanka.
     
[…]
     Mój prawnik/terapeuta/coach powiedział… — w niektórych kręgach (niekoniecznie tylko akademickich) występuje także w wersji: „Moim studentom zawsze mówię, że…”. Bez względu na to, co ów prawnik, terapeuta i coach powiedział oraz co mówimy studentom, i tak ważniejsze jest, że mamy prawnika, terapeutę, coacha i/lub studentów. To taka wizytówka nonszalancko rzucona na stół.
     
[…]
     Strefa komfortu — coś, z czego się wychodzi, a potem się tego żałuje.
     
[…]
     Symetrysta — słowo epoki „dobrej zmiany”. Nie wchodząc głęboko w meandry znaczeniowe, przypomnijmy tylko, że symetria, jak pisał Julian Tuwim, jest estetyką idiotów
.

*

Co robi ludzkość, jeśli zdanie wypowiedziane przez autorytet w jakiejś dziedzinie nie pasuje jej do obrazka? To proste: traktuje owo zdanie niedosłownie. Mówi, że to taka metafora, alegoria albo po prostu anegdota. Ha, ha, ha.

*

     „Końca świata nie przeżyjesz. Nie ma jak”.
     Ale nie poddawajmy się. Wisława Szymborska znalazła nawet kiedyś w gazetowym programie telewizyjnym następujący punkt: „Koniec świata. Reportaż”. Można? Można
.
     […]
     „Bliźniaki nie powinny się w ogóle pojawiać, chyba że jesteśmy na nie należycie przygotowani”.
     Ten postulat wydaje się słuszny nie tylko w obrębie literatury kryminalnej, ale także — a może nawet przede wszystkim — rodzimej polityki
.

*

Czasy są ostatnio coraz bardziej niepewne. Nie wiemy, co przyniesie jutro, nie wiemy, w jakim świecie się obudzimy. Coś, co jeszcze niedawno ktoś powiedział żartem, za chwilę może się stać rzeczywistością, bo ostatnio rzeczywistość śmiało przekracza granice absurdu. […] Ale to i tak na nic: z każdym dniem coraz bardziej i coraz szybciej zbliża się koniec świata.
     Na co jak na co, ale akurat na koniec świata warto być dobrze przygotowanym
.

*

Właściwie wszystkie poradniki podszyte są tymi samymi lękami. Wszystkie deprecjonują kobiecość i uprzedmiotawiają kobiety. I wszystkie projektują kogoś, kim nie tylko sami wolelibyśmy się nie stać, ale także nie mieć za sąsiada. […]
     I kiedy już nam się wydaje, że nie ma dla nas żadnej nadziei, to wyjmujemy z półki tom dzienników Sławomira Mrożka, odkurzamy go nieco i czytamy: „Historia świata jest historią brutalnego ucisku kobiet, dzieci i artystów przez mężczyzn. W wielkich mękach i bardzo późno ludzkość męska […] odkrywała to, co wie każda kobieta: dwoistość uczuć, niekonsekwencję, zmienność, zapomnienie […]. Mężczyźni wymyślili, na obraz i podobieństwo swoje, myślenie logiczne, czyli prostackie, i tak mające się do rzeczy, jak arytmetyka do algebry […]. A kiedy okazało się, że kobiety myślą inaczej, obrazili się i nazwali głupimi albo nielogicznymi, co w męskiej nomenklaturze oznacza to samo”. Tu widać, że Mrożek z cytowanym na początku Frommem mogliby sobie podać ręce — gdyby oczywiście nie uznali tego za niemęskie, czyli zniewieściałe. „Określenie »zniewieściały« jest w gruncie rzeczy określeniem pochlebnym — pisze dalej Mrożek. — Oznacza ono, że dany osobnik często się myje, nie lubi zabijać ludzi, zdolny jest do współczucia, nie lubi wrzeszczeć i pchać się, żeby udowadniać swoją ważność”.
     Ten fragment dedykujemy wszystkim mężczyznom, ze szczególnym uwzględnieniem autorów poradników, jak być mężczyzną
.

*

„Chinka, która narzekała na Ormian, którzy przekonali ją do seksu grupowego, podając się za kibiców Argentyny, okazała się obywatelką Kirgistanu” — Krótko mówiąc, w nagłówkach jest jak w szpiegowskich filmach: nikt nie jest tym, za kogo się podaje. I nawet w sytuacjach poniekąd intymnych (seks grupowy) prawda nie musi wyjść na jaw.

*

„Tylko Bóg może nas sadzić” — to tatuaż, którego treść wynika albo z lenistwa tatuatora, któremu nie chciało się dorobić ogonka pod literą „a”, albo z przekroczenia progu bólu i wytrzymałości klienta. Mogłyby go sobie zamówić np. ziemniaki lub inne sadzonki o ultrareligijnych poglądach.

*

Autorka poradnika pod brawurowym tytułem „Seks według Jana Pawła II cię wyzwoli” jest zdania, że seks, oczywiście małżeński, jest znakiem „zaangażowania całościowego, ubogaconego całą wcześniejszą drogą”. Co to znaczy? Nie bardzo wiadomo.

Michał Rusinek, Niedojda, czyli co nam radzą poradniki,
ilustr. Jacek Gawłowski, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019.
(pogrubiony i zielony font jak w książce)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz