Orzeszek kolejny raz uzbierała dla mnie, a ja w roztargnieniu zapomniałam wziąć z Małej Danii.
Przyszły razem z zamówionym u Białego Kruka dobrym wykonaniem Beethovena w środę i już prawie się kończą.
*
Dziś przy porannej kawie Sadownik zażyczył sobie mojego telefonu, mówiąc, że nie będę żałować.
Nie żałuję ani trochę… Teraz nie rzucę już pierwsza kamieniem — mam grę w telefonie i nie waham się jej użyć, gdy utykamy na światłach, gdy czekam, aż Sadownik ustali z panem sprzedawcą detale zamówienia. Wygląda to jak uzależnienie, ale ja z uporem maniaka nazywam to rehabilitacją… dziury w moim mózgu zachwycone.
VII symfonia, 2. część - lubię ją najbardziej.
OdpowiedzUsuńZa moich czasów o muzyce mogłem tylko się dowiedzieć i posłuchać jej tylko w Polskim Radio. Tam dominowały oczywiście symfonie III i V.
VII poznałem w najbardziej właściwym miejscu - Wiedeń, studencka wycieczka w 1963 roku.
Po powrocie spotkałem się ze znajomą, kupiła mi w prezencie kasetę z III symfonią a ja nieopatrznie wspomniałem o zauroczeniu VII. Sprawiłem znajomej dużą przykrość.
Tylko muzyka cierpliwie znosi moje kaprysy.
ja też najbardziej lubię 2. część VII.
Usuńnie przepadam za V, ale VII pod batutą Gustavo Dudamela dostałam w pakiecie właśnie z V Symfonią. I zaskoczyło mnie, że jej 3. część jest wspaniała.
a Wiednia i koncertu w Wiedniu zazdraszczam bardzo. Wiedeń jest wciąż na mojej liście miast, w których chciałabym się znaleźć.