Raz. Mając w pamięci Pana Szpaka z czereśkami, płakałam ze śmiechu, jak podobny wyczyn próbowała powtórzyć wrona z wiśniami za naszym oknem. Za ciężka, gdy robiła skłon po owoc, spadała — nic z tego nie wyszło.
Dwa. Upał zmusił nas do podjęcia decyzji o roletach, które będą odbijać promienie słoneczne. Pojawią się na dniach. Ważka będzie musiała poszukać dla siebie nowego miejsca w ulu — dotarło do mnie. Nikt na razie go nie zna.
Raz, dwa… cyk.
No tak, choć inteligencji krukowatym odmówić nie można, to do zręczności drobnego szpaka trochę im dalej ;).
OdpowiedzUsuńFajnie, że wiśnie za Twoim oknem się ostały, na mojej osiedlowej czereśni tylko zielone liście.
A rolety i żaluzje to fajny wynalazek. Ja teraz spędzam dnie z pozaciąganymi żaluzjami, w lekkim półmroku i wyciczeniu, i myślę, że tak wyglądają letnie dni w słonecznej Hiszpanii albo Portugalii, gdzie aktywniejsze życie można toczyć tylko o świcie i ewentualnie przed zmierzchem. Nawet mi to odpowiada, bo nie lubię zgiełku środka dnia, uwielbiam za to poranki i spokojne wieczory :)
:))))), a rolety już prawie mamy, tj. w 80%, jedna na dzień dobry pojechała do serwisu. Ten półmrok jest hipnotyzujący.
Usuń