niedziela, czerwca 30, 2019

3329. na imieninach (koniec)

Uparłam się uporem godnym zdiagnozowanego alzheimera. Miało być miejsce, gdzie podają dobre, na które ma ochotę Sadownik, i jednocześnie podają dobre, na które ma ochotę Drzewko. Priorytetem był Sadownik, bo to były Jego imieniny. Wybrał.

Wczoraj wieczorem dostałam więcej niż chciałam. Poza przyzwoitą temperaturą, skrajny stolik w knajpianym ogródku blisko fontann, naprzeciwko knajpki, w której żywa muzyka. I pyszne jedzenie. Takiej konstelacji gwiazd i zbiegów okoliczności nie doświadczyłam od lat.

Śmiała, męska, mocna, rockowa wersja piosenki starej jak świat chwyciła mnie za serce. Nie znalazłam w sieci żadnej, choćby odrobinę, podobnej. Zatrzymałam się więc na Joe Cockerze i łomolę.

Joe Cocker, Don't Let Me Be Misunderstood.

I'm just a soul whose intentions are good,
oh Lord, please don't let me be misunderstood
.

baby, sometimes I'm so carefree,
with a joy that's hard to hide.
and sometimes it seems that, all I have to do is worry
and then you're bound to see my other side
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz