poniedziałek, czerwca 03, 2019

3300. Tam (VIII)

dlaczego coraz więcej ludzi choruje na przewlekłe, nieuleczalne choroby? ponieważ życie nie znajduje innego sposobu, by wyrwać ich sprawnie i skutecznie ze światów, w których tkwili, i podarować im nowe, choć niełatwe. hawk!

[Zwierzę uwolnione z klatki] nagle jest zdane tylko na siebie. Nie wie, co ma robić. Dawne życie i wszystkie dobrze znane rzeczy nagle należą do przeszłości. Ta niepewność może nas paraliżować. Co konkretnie byśmy zrobili, gdybyśmy nagle mogli korzystać w życiu z pełni wolności? Dokąd byśmy poszli? Jak byśmy się na co dzień zachowywali? Skąd czerpalibyśmy poczucie sensu? Te pytania mogą napawać przerażeniem.

*

Zwracając sobie wolność rozumianą jako przeżywanie chwili obecnej i bycie sobą, zaczynamy darzyć sami siebie większym zaufaniem i zyskujemy większą pewność siebie. Dzięki temu możemy się rozwijać, doskonalić i w pełni realizować swój potencjał. Dzięki temu możemy czerpać autentyczną radość z kontaktów z innymi i ze światem. W ten sposób zyskujemy motywację i poczucie wyzwolenia.

Brendon Burchard, Manifest motywacji,
przeł. Magda Witkowska, MT Biznes, Warszawa 2016.

7 komentarzy:

  1. Nie bardzo zgadzam się z pierwszym zdaniem. Przewlekłe, nieuleczalne choroby. Według mnie istotne przyczyny to niezdrowy tryb życia i wydłużenie życia. Wydaje mi się że mój wiek upoważnia mnie do sceptycyzmu na temat długości życia.
    Wyrwać nas ze światów, w których tkwimy? Podarować nowe?
    To wygląda mi na całkowitą utopię.
    Chociaż może nie... zastanowiłem się nad swoim przypadkiem - wyrwać mnie z wygodnego domu i bezpieczeństwa australijskiego emeryta i wysłać do... wietnamskiej wsi, może być i białostocka, i pozostawić bez żadnej pomocy z zewnątrz.
    Pewnie w ciągu kilku tygodni umarłbym z niedostatku i wyczerpania fizyczną pracą.
    Zaprawdę słuszne to i sprawiedliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lechu z Antypodów! z niezdrowym trybem życia zgadzam się w 300%, ale często ten niezdrowy jest społecznie pożądany. Jestem nie tylko wyrwana z korzonkami ze swojego świata, ja jestem z niego wypieprzona na zawsze. Utopia? Mam ją na śniadanie, obiad i kolację. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę pracować 1/5 tego, co przez całe dotychczasowe "zdrowe" życie, a jednocześnie będę rozwijać się trzy razy szybciej, kazałabym mu puknąć się w głowę, mówiąc, że to niemożliwe. Teraz to tylko jeden z faktów w moim nowym świecie. Jeszcze nie doszłam do dnia, o którym opowiedziała mi Lusi, ale dzieje się tyle dobra, że nie zarzekam się, że kiedyś będą to również moje słowa.

      wietnamska wieś, białostocka rozbawiła mnie do łez :)))))); jestem pewna, że byłbyś zdziwiony tym, jak dobrze dałbyś sobie radę. założę się!

      Usuń
  2. A ja trochę popolemizuję. Niezdrowy tryb życia, wydłużenie życia ... ale co to w ogóle znaczy?
    Moje dwie babcie żyły po 95lat, w tym jedna w mieście, w bloku, urodzona na przedwojennej Starówce. Przeżyły rzeczy straszne, niewyobrażalne. Żyły, bez przewlekłych chorób. Ja żyję w mieście (choć wolałabym poza nim), dosyć „slow”, „zdrowo” w potocznym rozumieniu. Całkiem zdrowa już nie jestem.
    Myślę, że tym, co nas dziś niszczy, jest ilość bodźców, jakimi sami siebie nieustannie bombardujemy. Nasz mózg ciągle coś przetwarza, coś analizuje. Z tym wiąże się ciągła aktywność, gotowość, napięcie. Żyjąc slow, czuję się czasem, jakby mi się dysk zapchał, procesor spalił. Taki stan permanentnego napięcia ma przecież ogromny wpływ na funkcjonowanie ciała, na wszystkie procesy w nim zachodzące. Czasem w końcu przeciążony system mówi „stop”, zaczyna się choroba. Pewnie, można by próbować od tego jakoś uciec. Ale z tak całkiem się da? Wszędzie będziemy funkcjonować w jakimś systemie: dom musi stać na jakiejś działce, trzeba płacić jakieś podatki, za coś żyć, czasem czymś pojechać do miasta i załatwić coś w jakiejś instytucji i w ogóle zaprzątać sobie głowę różnymi sprawami, a nie tylko tym, czy warzywa ładnie rosną.
    Druga sprawa – ilość chemii, jaką chcąc się chcąc przyjmujemy zewsząd: z ziemi, z powietrza, z wody, w pożywieniu. W tym hormony, antybiotyki, środki ochrony roślin. Nawet prowadząc mega zdrowy tryb życia od tego się tak na 100% nie ucieknie. Ilość mutacji, jaka może być tego skutkiem, jest przerażająca.
    A trzecia, to nasza indywidualna konstrukcja i odporność psychofizyczna, coś, co dostajemy w pakiecie od przodków, wraz z przekazem negatywnym – szeroki temat traum pokoleniowych. O tym dopiero zaczyna się mówić, ale nie pozostaje to niestety bez wpływu na nas. Zatem problem jest skomplikowany dużo bardziej, niż tylko „zdrowy tryb życia”. Zycie w ogóle jest niezdrowe, a co my z tym zrobimy, to już inna sprawa...
    ps. zazdroszczę współczytelnikowi bloga powietrza i przestrzeni na Antypodach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to teraz dodam/powtórzę: jestem jak najdalsza od pomysłu, że te ciężkie choroby, to mamy na swoje życzenie, bo nie zrobiliśmy tego, bo zrobiliśmy tamto. ja tylko chciałam powiedzieć, że każde okoliczności generują jakiś świat... i tylko trzeba (?) się jakoś w nim odnaleźć, albo i nie.
      + moc serdeczności, .d.

      Usuń
    2. miało być na początku: to teraz ja dodam/powtórzę: ...

      Usuń
  3. Tak, zgadza się :).
    Ja zaś, zrobię résumé mojego przydługiego elaboratu ;) - strasznie irytują mnie pojęcia typu "zdrowy tryb życia", "unikanie stresu" itp. Są one tak nieprecyzyjne i mają w sobie tak wielki poziom ogólności, że w gruncie rzeczy nie znaczą, zwłaszcza w obliczu ciężkich chorób ... Więc jak tylko coś takiego czytam, to aż się gotuję ;).
    Pięknego, czerwcowego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja, Saxifrago, lubię terminy zdrowy tryb życiaunikanie stresu, bo każdy z nas musi wykonać pracę i odkryć, co to dla nas znaczy, a na początku robi się to po omacku — no i trwa.
      :)))))))

      Usuń