niedziela, marca 10, 2019

3215. Chore myślenie trzeba leczyć!

To ciekawe, że można się wstydzić swojej choroby. Przychodzi mi do głowy, że można się wstydzić poprosić o pomoc — tego się trzeba nauczyć, szczególnie w chorobie. Znane są mi przypadki chorych na nowotwór, których dopada wstyd, bo gdyby dbali o siebie, jedli co trzeba, nie pili alkoholu, spali ile należy, emocje okazywali, traumę przepracowali, systemowi rodzinnemu się pochylili we właściwy sposób, znaleźli siebie, zakończyli toksyczne relacje, nie stawali przeciwko swojej kobiecości/męskości, to wtedy na pewno by nie zachorowali! Oczywiście, miło by było, gdyby to było takie proste i tak pięknie wpisywało się w model przyczynowo-skutkowy.

Usiadłam i policzyłam dla tych, co cenią liczby, przyczynę, skutek i wyznają religię racjonalności. Ile osób w Polsce przenosi się na tamten świat bez choroby? Zadałam sobie to pytanie. W 2017 roku było 2838 ofiar śmiertelnych w wypadkach samochodowych oraz 557 morderstw. Załóżmy, że wszystkie te osoby w chwili śmierci były nieprzyzwoicie zdrowe, dorzućmy duży margines (np. dla zabójstw)… niech to łącznie będzie dla równego rachunku 5 000 osób. Przyjmijmy, że w Polsce żyje 36 milionów ludzi. Dzielenie, mnożenie i… trzynaście setnych promila osób trafiło przed oblicze św. Piotra, przeniosło się na łono Abrahama, rozpłynęło się w Absolucie, nie wiedząc, czym jest choroba. Oznacza to, że ludzie wyłącznie w ramach błędu statystycznego przenoszą się na tamten świat bez doświadczenia choroby.

Sadownik zaprotestował. Jego zdaniem, nie uwzględniłam tych, którzy np. na przystankach autobusowych umierają na zawał, dostają śmiertelnego udaru. Zaprotestowałam — to, że ludziom nie rzucono w twarz diagnozy, nie znaczy, że jakość ich życia nie była naznaczona zmianami chorobowymi, na dziesiąte piętro nie biegali już po schodach (na pewno).

Wobec powyższego śmiem twierdzić, że choroba nie jest karą, konsekwencją, wielopokoleniową piramidą — choroba jest immanentną częścią życia.

Nie zmienia to jednak faktu, że można się wstydzić swojej choroby. O ile w przypadku nowotworów chorzy, gdy słyszą, że sami sobie zgotowali ten los, coraz częsciej każą się ludziom pukać w czoło, o tyle w przypadku chorób autoimmunologicznych (tj. autoimmunizacyjnych) wieść gminna, dotycząca przyczyn zachorowania, trzyma się mocno. Logiczne jest, że skoro twój organizm atakuje sam siebie, to musi być z tobą coś nie tak, musi być bardzo nie tak. W końcu choroby autoimmunizacyjne to inaczej choroby „autoagresywne”, a to świadczy wyłącznie o tym, że nie radzisz sobie z agresją i złością — nie radzisz sobie tak bardzo, że rzucasz się na siebie, co „potwierdza gołym okiem” fakt, że choroby autoimmunizacyjne najczęściej nie są demokratyczne. Kobiety chorują dwu- pięcio- czy dziewięciokrotnie (w zależności od choroby) częściej niż mężczyźni — co pięknie się wkomponowuje w głupiomądre myślenie o tych chorobach — facet pieprznie ręką w stół i dużo lepiej wszyscy się mają przecież, prawda? Światli, skądinąd ludzie, poczęstowali mnie tą teorią. Poprosiłam, by puknęli się w czoło. Miło byłoby móc kontrolować życie pod każdym względem, ale wtedy, no cóż, nie byłoby życiem.

Kropla drąży skałę… i dlatego postanowiłam zajrzeć do tej książki. Myślę sobie, że warto ją przeżyć od deski do deski, nawet jeśli nie jest się ciężko lub nieuleczalnie chorym.

[…] możesz dokonać wyboru, w jaki sposób myślisz o sobie, swoich cechach i jak interpretujesz wydarzenia ze swojego życia.

*

Zwątpienia i ból są bowiem naturalne i stanowią część życia.

*

Współczucie jest działaniem w czyimś najlepiej pojętym interesie, oczekiwaniem pozytywnych rezultatów, czerpaniem przyjemności z codziennych czynności i uczeniem się na doświadczeniach.

*

Paradoksalnie, zaczniesz się doskonalić dopiero wtedy, kiedy zaakceptujesz siebie takim, jaki jesteś. Postawa akceptacji w odniesieniu do własnych błędów i słabości sprawia, że jesteś bardziej zmotywowany do robienia postępów.

*

Rozpoznanie, akceptacja, doświadczenie tego, co w danej chwili czuję, a następnie potraktowanie siebie z życzliwością zamiast tłumienia i unikania bolesnych emocji jest wspaniałym doznaniem.

*

Uważaj, co do siebie mówisz,
bo może się okazać, że tego słuchasz
.

przysłowie ludowe

Malwina Huńczak, Zaakceptuj siebie. O sile samowspółczucia,
Wydawnictwo Samo Sedno, Warszawa 2017.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz