sobota, marca 23, 2019

3228. Literki odnotować (II)

gazeta, a dzięki niej sześćdziesiąt dni wokół bloga. Wczoraj… dwudziesty czwarty dzień.

Wskutek powyższego czytanie tylko rano do kawy. Czasu, by zająknąć się na temat książek, wybrać cudne cytaty, brak. Ale wczoraj z Georginią i Kaan o tej książce rozmawiałyśmy, a to oznacza, że jest czas najwyższy, by wspomnieć w końcu, choć wydawało mi się, że zrobię to dokładnie tydzień temu.

Nie wzięłabym jej do ręki, gdyby nie cytat:

Gdy szli przez plac, na drodze Stelli stanęło stado dziobiących ziemię gołębi.
     – Hej, maleńki – powiedziała do ptaka, który oddalił się od centrum kotłowaniny.
Wszystkie gołębie poderwały się do lotu w eksplozji piór i pierza.
     — Czemu to robią?
     — Co?
     — Działają jednocześnie. Jeśli jeden odlatuje, odlatują wszystkie.
     — Pewnie są katolikami.

Gdy czytałam tę książkę, zwierzchnicy polskiego kościoła katolickiego zrobili swoim wiernym test na inteligencję, a w zasadzie na debila. Moją niewierną reakcję na ten poniżający bełkot mogłabym podsumować tak: KEP, puknij się w łeb! W tych okolicznościach poniższe trzy cytaty czytało się pysznie:

[…] Gerry rzucił, że gdyby dusze — w które nie wierzył — istniały, dusza Stelli musiałaby być ostra jak żyletka. Winą za to obarczył Kościół katolicki, który rzekomo uczynił z niej osobę nieustępliwą, ograniczoną i zdolną do dokonywania ogromnych zniszczeń w imię przestrzegania reguł i przepisów. Stella absolutnie się nie zgodziła. Powiedziała Gerry’emu, że wszystko, co w niej dobre, zawdzięcza właśnie religii. Kościół wpoił jej poczucie słuszności, sprawiedliwości i równości.

*

Katolicyzm był dla niej źródłem duchowych komórek macierzystych. Mogły zmienić się we wszystko, czego potrzebowała akurat jej dusza. Oferowały pomoc w radzeniu sobie z trudnościami, takimi jak to, że duchowieństwo stało się wylęgarnią potworów, prawicowych despotów i dewiantów seksualnych. Był przecież taki czas, gdy zdawało się, że w zorganizowanych instytucjach dziećmi opiekują się wyłącznie pedofile w koloratkach. A ich szefowie, ci w grubszych koloratkach, zamiatali wszystko pod dywan, by ratować twarz Matki Kościoła. Stella zawsze uważała zaś Kościół za wspaniałą, dobrą organizację.

*

Jak możemy zmienić świat na lepsze? Trzeba podejmować choćby i najdrobniejsze wysiłki. Mimo to, co Kościół myśli o kobietach.
       — Znałam kiedyś wspaniałą zakonnicę, która mówiła, że na ostatni sobór watykański przybyli jedynie biskupi, ale przewidywała, że na następny przyjadą już z żonami. A na jeszcze kolejny z mężami. — Stella zaczęła się śmiać. Kathleen rozsiadła się wygodniej i zaklaskała w dłonie. — Mamy więc na co czekać.

 
Ale są w tej opowieści również smaczki, cytaty, których wartość nie zależy od okoliczności:

Gdy byli w Warszawie, Stella zastanawiała się na głos, skąd tu tyle parków. Usłyszała w odpowiedzi, że powinna zapytać Niemców.

*

[…] architektura to sztuka dostarczania klientowi usług (gazu, wody i elektryczności) w sposób tak elegancki, jak to tylko możliwe. Nic mniej, nic więcej. Nie szkodziło oczywiście, jeśli umiałeś przy okazji narysować linię prostą bez linijki i zadbać, by dana konstrukcja się nie zawaliła. Architekci ratowali życie – wznosili budynki, które nikogo nie zabijały. […] Doktor Rice był wspaniałym nauczycielem. Twierdził, że chce, by jego uczniowie mieli dość pewności siebie, by tworzyć, a jednocześnie dość wiedzy, by w siebie wątpić.

*

Trudno było nie zachwycić się bezczelnością małych dzieci — wbijały wzrok w kogo chciały, nieświadome zasad uprzejmości i taktu.

*

     — Zrobisz sobie krzywdę.
     – Akurat cię to obchodzi.
     – Słucham?
     – Słyszałaś.
     Stella wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę.
     
[…]
     — Szkoda, że się nie widzisz. Kiedyś byłeś dobry i wrażliwy. Co się stało? Został z ciebie jedynie apetyt
.

*

     — Kropelka na dnie? — spytała. — Odkąd to dno ciągnie się do połowy butelki?
     — Szperasz mi po bagażach?
     — Daj spokój, Gerry.
     — W hotelu byłem bardzo wstrzemięźliwy. Powinnaś być ze mnie dumna
.

*

Biel goździków nie była brakiem koloru; tym, co pozostaje, gdy się kolor usunie. Była intensywna, wyrazista i nieskazitelna. Lśniąca biel – odbijająca światło.

*

Krótki wiersz* zaczynał się od pytania: „Czy życie dało ci, czego chciałeś, mimo wszystko?”. Kiwnięcie głową, tak. A co konkretnie? „Mogłem powiedzieć, że jestem kochany. Czuć się kochany na tej ziemi”.

*

     — Lepiej czy gorzej?
     – Znacznie gorzej – odparła Stella. – Co masz na myśli?
     – Optyczka zawsze zadaje to pytanie.
     – Jakie?
     – Lepiej czy gorzej? Kiedy dobiera soczewki.
     – Lepiej, skoro wiem już, o co chodzi. Ale wczoraj w nocy było gorzej
.

Bernard MacLaverty, Przed końcem zimy,
przeł. Jarek Westermark, Agora, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)

_____________________
*    And did you get what
    you wanted from this life, even so?
    I did.
    And what did you want?
    To call myself beloved, to feel myself
    beloved on the earth
.
    // Raymond Carver, Late Fragment, 1988.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz