gazeta, a dzięki niej sześćdziesiąt dni wokół bloga. Wczoraj… dwudziesty czwarty dzień.
Wskutek powyższego czytanie tylko rano do kawy. Czasu, by zająknąć się na temat książek, wybrać cudne cytaty, brak. Ale wczoraj z Georginią i Kaan o tej książce rozmawiałyśmy, a to oznacza, że jest czas najwyższy, by wspomnieć w końcu, choć wydawało mi się, że zrobię to dokładnie tydzień temu.
Nie wzięłabym jej do ręki, gdyby nie cytat:
Gdy szli przez plac, na drodze Stelli stanęło stado dziobiących ziemię gołębi.
– Hej, maleńki – powiedziała do ptaka, który oddalił się od centrum kotłowaniny.
Wszystkie gołębie poderwały się do lotu w eksplozji piór i pierza.
— Czemu to robią?
— Co?
— Działają jednocześnie. Jeśli jeden odlatuje, odlatują wszystkie.
— Pewnie są katolikami.
Gdy czytałam tę książkę, zwierzchnicy polskiego kościoła katolickiego zrobili swoim wiernym test na inteligencję, a w zasadzie na debila. Moją niewierną reakcję na ten poniżający bełkot mogłabym podsumować tak: KEP, puknij się w łeb! W tych okolicznościach poniższe trzy cytaty czytało się pysznie:
[…] Gerry rzucił, że gdyby dusze — w które nie wierzył — istniały, dusza Stelli musiałaby być ostra jak żyletka. Winą za to obarczył Kościół katolicki, który rzekomo uczynił z niej osobę nieustępliwą, ograniczoną i zdolną do dokonywania ogromnych zniszczeń w imię przestrzegania reguł i przepisów. Stella absolutnie się nie zgodziła. Powiedziała Gerry’emu, że wszystko, co w niej dobre, zawdzięcza właśnie religii. Kościół wpoił jej poczucie słuszności, sprawiedliwości i równości.
*
Katolicyzm był dla niej źródłem duchowych komórek macierzystych. Mogły zmienić się we wszystko, czego potrzebowała akurat jej dusza. Oferowały pomoc w radzeniu sobie z trudnościami, takimi jak to, że duchowieństwo stało się wylęgarnią potworów, prawicowych despotów i dewiantów seksualnych. Był przecież taki czas, gdy zdawało się, że w zorganizowanych instytucjach dziećmi opiekują się wyłącznie pedofile w koloratkach. A ich szefowie, ci w grubszych koloratkach, zamiatali wszystko pod dywan, by ratować twarz Matki Kościoła. Stella zawsze uważała zaś Kościół za wspaniałą, dobrą organizację.
*
Jak możemy zmienić świat na lepsze? Trzeba podejmować choćby i najdrobniejsze wysiłki. Mimo to, co Kościół myśli o kobietach.
— Znałam kiedyś wspaniałą zakonnicę, która mówiła, że na ostatni sobór watykański przybyli jedynie biskupi, ale przewidywała, że na następny przyjadą już z żonami. A na jeszcze kolejny z mężami. — Stella zaczęła się śmiać. Kathleen rozsiadła się wygodniej i zaklaskała w dłonie. — Mamy więc na co czekać.
Ale są w tej opowieści również smaczki, cytaty, których wartość nie zależy od okoliczności:
Gdy byli w Warszawie, Stella zastanawiała się na głos, skąd tu tyle parków. Usłyszała w odpowiedzi, że powinna zapytać Niemców.
*
[…] architektura to sztuka dostarczania klientowi usług (gazu, wody i elektryczności) w sposób tak elegancki, jak to tylko możliwe. Nic mniej, nic więcej. Nie szkodziło oczywiście, jeśli umiałeś przy okazji narysować linię prostą bez linijki i zadbać, by dana konstrukcja się nie zawaliła. Architekci ratowali życie – wznosili budynki, które nikogo nie zabijały. […] Doktor Rice był wspaniałym nauczycielem. Twierdził, że chce, by jego uczniowie mieli dość pewności siebie, by tworzyć, a jednocześnie dość wiedzy, by w siebie wątpić.
*
Trudno było nie zachwycić się bezczelnością małych dzieci — wbijały wzrok w kogo chciały, nieświadome zasad uprzejmości i taktu.
*
— Zrobisz sobie krzywdę.
– Akurat cię to obchodzi.
– Słucham?
– Słyszałaś.
Stella wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę.
[…]
— Szkoda, że się nie widzisz. Kiedyś byłeś dobry i wrażliwy. Co się stało? Został z ciebie jedynie apetyt.
*
— Kropelka na dnie? — spytała. — Odkąd to dno ciągnie się do połowy butelki?
— Szperasz mi po bagażach?
— Daj spokój, Gerry.
— W hotelu byłem bardzo wstrzemięźliwy. Powinnaś być ze mnie dumna.
*
Biel goździków nie była brakiem koloru; tym, co pozostaje, gdy się kolor usunie. Była intensywna, wyrazista i nieskazitelna. Lśniąca biel – odbijająca światło.
*
Krótki wiersz* zaczynał się od pytania: „Czy życie dało ci, czego chciałeś, mimo wszystko?”. Kiwnięcie głową, tak. A co konkretnie? „Mogłem powiedzieć, że jestem kochany. Czuć się kochany na tej ziemi”.
*
— Lepiej czy gorzej?
– Znacznie gorzej – odparła Stella. – Co masz na myśli?
– Optyczka zawsze zadaje to pytanie.
– Jakie?
– Lepiej czy gorzej? Kiedy dobiera soczewki.
– Lepiej, skoro wiem już, o co chodzi. Ale wczoraj w nocy było gorzej.
Bernard MacLaverty, Przed końcem zimy,
przeł. Jarek Westermark, Agora, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
_____________________
*
And did you get what
you wanted from this life, even so?
I did.
And what did you want?
To call myself beloved, to feel myself
beloved on the earth.
// Raymond Carver, Late Fragment, 1988.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz