poranna kilometrówka, nim upał wygoni na północne peryferie ula. ja w chłodzącej kamizelce, krok za krokiem, chłodny wiatr na gołych ramionach i szczęście bezgraniczne w śpiącym jeszcze mieście. nim spotkałam malwy, strzeliło mi do łba:
co trzeba ci zabrać, byś wreszcie zobaczył,
poczuł, jak obrzydliwie jesteś wciąż bogaty*?
ja potrzebowałam dnia samobójcy.
____________
* nie próbuj iść na łatwiznę, nie chodzi o dobra materialne.
myślałam, że zatrzymały mnie kwiaty.
robiąc cyk, wiedziałam już,
że chodzi o magię tła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz