Sobota. Mała Dania. Po śniadaniu. Przed kominkiem. Tylko dwie machnę, resztę zostawię na potem — będę wydzielać, by przyjemność mieć na dłużej. Nie dałam rady, odłożyłam długopis, gdy skończyłam ostatnią. Cyk, nim skończone wylądowały w ogniu.
Z przyjemnością wracam do wspomnienia pierwszej paczuszki. Lubię „dwudenność” tytułów tego i tamtego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz