niedziela, lutego 03, 2019

3181. Panie Bukowski, nuda już, co?

 wpis przeniesiony 15.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Panie Bukowski, rano było rano. Pakując się, zdecydowałam, że listonosz nie idzie ze mną planowo do szpitala. Twoje wiersze — te, które pokazał mi Smoku — idą, a listonosz nie. Trzeba było z nim skończyć dziś.

Rano było rano, a ja wciąż żyłem.
     Może napiszę powieść — pomyślałem.
     A potem to zrobiłem
.

Panie Bukowski, dobrze, że pan to zrobił nieraz. Pierwszy kawałek pana prozy za mną — umiem już pana czytać. Klucz, według którego bardzo ostrożnie wybierałam tytuł (miłość do pana literek młodziutka), był dość prosty.

Po pierwsze, Listonosza pożyczyłam od Gepardzicy i Smoku, a w zasadzie od Smoku przez Gepardzicę, jakieś dwa lata temu — pamiętam, że było ciepło. Pożyczyłam na tyle dawno, że Smoku uzupełnił swój „papierzowy” zbiór o nowe wydanie — widziałam (!), panie Bukowski, całą półkę, na której pan stoi.

Po drugie, uciekłam się do następującej sztuczki. Uwielbiam pana wiersze, już pan to wie… gdy pierwsze rozdziały Listonosza połamać na wersy i strofy… są to wspaniałe wiersze… wie pan o tym?

I tu zaczyna się znana opowieść o tym, jak kobiety zwalają się człowiekowi na kark. Myśli, że ma trochę wytchnienia, aż tu patrzy i zjawia się kolejna.

*

Było to jedno z moich najlepszych przeżyć w łóżku. Słyszałem szum wody, słyszałem wędrujące fale. Miałem wrażenie, że niesie mnie ocean, że to się nigdy nie skończy. Potem zsunąłem się na bok.
     — O Jezu Chryste — jęknąłem. — Jezu Chryste!
     Nie mam pojęcia, jakim cudem Jezus Chrystus zawsze wdawał się w takie sprawy
.

*

     — Słuchaj, chłopcze. Może zrezygnujesz z tej roboty? Idź do siebie i pisz. Popracuj nad tym.
     — TO MOŻE ZROBIĆ TAKI GOŚĆ JAK TY — odparł — BO MASZ WYGLĄD PIJACZYNY. LUDZIE BĘDĄ CIĘ ZATRUDNIAĆ, PONIEWAŻ MYŚLĄ, ŻE NIGDZIE INDZIEJ NIE DOSTANIESZ PRACY I ZOSTANIESZ U NICH. MNIE NIE ZATRUDNIĄ, BO PATRZĄC NA MNIE, DOSTRZEGAJĄ MOJĄ INTELIGENCJĘ I MYŚLĄ: NO CÓŻ, TAKI INTELIGENTNY CZŁOWIEK JAK ON NIE ZOSTANIE U NAS, WIĘC NIE MA SENSU GO ZATRUDNIAĆ.
     — Mimo to radzę ci, idź do siebie i pisz.
     — ALE JA MUSZĘ MIEĆ ZAPEWNIONY BYT!
     — Dobrze, że inni nie myśleli w ten sposób. Dobrze, że van Gogh tak nie myślał.
     — BRAT KUPOWAŁ MU FARBY! — odparł chłopak
.

*

     — Bracia i siostry! — mówiłem.
     — Bracie Hank!
     — Cześć, bracie Hank!
     Toczyliśmy ze sobą grę, grę czarnych z białymi, a oni lubili w niej uczestniczyć. Boyer podchodził do mnie, dotykał mojej ręki i mówił:
     — Człowieku, gdybym miał twoją karnację, byłbym milionerem!
     — Na pewno, Boyer. Tylko tego ci trzeba: białej skóry
.

*

     — O cholera — odparłem. — Mogę mu załatwić pracę.
     — Gdzie? Jak?
     — Przyjmują do pracy na poczcie, we wszystkich działach. Nieźle płacą.
     — NA POCZCIE! ROBBY JEST ZBYT WRAŻLIWY, BY PRACOWAĆ NA POCZCIE!
     — Przepraszam, myślałem, że warto spróbować. Dobranoc
.

*

     — Jak mogę pracować w nocy przez dwanaście godzin, wyspać się, umyć, zjeść, dojechać i wrócić z pracy, odebrać pranie, zapłacić czynsz i za gaz, zmienić opony, załatwić wszystkie te drobne sprawy i jeszcze uczyć się do egzaminu? — zapytałem jednego z instruktorów w sali ćwiczeń.
     — Zrezygnuj ze snu — poradził.
     Spojrzałem na niego. Nie robił sobie jaj. Ten cholerny głupiec mówił zupełnie poważnie
.

*

Przypomniałem sobie, jak jeden ze starszych listonoszy wskazał na swoje serce i powiedział: „Chinaski, kiedyś to poczujesz, poczujesz dokładnie tutaj!”
     „Atak serca?”
     „Oddanie służbie. Zobaczysz. Będziesz z tego dumny”.
     „Bzdura!”
Ale ten człowiek mówił szczerze. Myślałem o nim teraz
.

*

     — Co facet taki jak ty robi w takim miejscu?
     — Wszystkie dziewczyny zadają mi to pytanie.
     — To naprawdę szczurza nora.
     — Nie pozwala mi zadzierać nosa
.

*

     — Historia jest po naszej stronie, dziecinko. Nie możemy być w błędzie!

*

Postawiłem klatkę na ziemi, otworzyłem drzwiczki i usiadłem na schodach.
     Ptaki spojrzały na drzwi klatki. Nie mogły tego zrozumieć, i mogły zarazem. Czułem, jak ich ptasie móżdżki próbują zaskoczyć. W klatce miały jedzenie i wodę, ale czym była ta otwarta przestrzeń
?
     Zielono-żółta papużka pierwsza ruszyła w nieznane. […]
     Potem nadeszła kolej na tę czerwoną z zieloną piersią. Wyglądała na o wiele bardziej niezdecydowaną. Nerwowo chodziła po dnie klatki. Piekielnie trudna decyzja. Muszą je podejmować ludzie, ptaki, wszystkie istoty. Ciężka sprawa.

Charles Bukowski, Listonosz,
przeł. Marek Fedyszak, wydanie czwarte,
Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

     — Dlaczego nie możesz się uczyć?
     — Właśnie dlatego tu przyszedłem. Żeby pana o to zapytać. Pewnie jestem stuknięty, ale wszystkie te ulice przecinają się w różnych miejscach. Proszę spojrzeć.
     I wręczałem mu schemat podziału na sześciu zszytych u góry kartkach, zapisanych z obu stron drobnym drukiem.
     Psychiatra przerzucał kartki.
     — I masz to wszystko zapamiętać?
     — Tak, doktorze.
     — Cóż, mój chłopcze — rzekł, oddając kartki — nie zwariowałeś, nie chcąc uczyć się tego. Byłbym raczej skłonny uznać, że zwariowałeś, gdybyś chciał się tego nauczyć. Należy się dwadzieścia pięć dolarów.
     Tak więc dalszej psychoanalizie poddałem się sam i zachowałem forsę dla siebie
.

*

No cóż, wziąłem schemat podziału na rejony i skojarzyłem wszystko z seksem i wiekiem. […]
Jestem pewien, że egzaminatorzy nie wpuściliby mnie do tej szklanej klatki, gdyby wiedzieli, o czym myślę, patrząc na otrzymane karty. Wszystkie wyglądały dla mnie jak starzy znajomi.
     Mimo to w paru orgiach coś poplątałem. Za pierwszym razem trafiłem dziewięćdziesiąt cztery razy.
     Dziesięć dni później, gdy tam wróciłem, dokładnie wiedziałem, kto komu co robi.
     W ciągu pięciu minut rozdzieliłem bezbłędnie sto procent kart.
     I dostałem list gratulacyjny od Naczelnika Poczty Miejskiej
.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz