poniedziałek, stycznia 30, 2023

4910. Teodora III  // Czekariat (XXXIII)

Gdy ręce potrzebne są, by móc się przemieszczać, gdy tylko dwie się ma, to li­pa: torebunie (nie­mo­cą popychane) idą w ostateczny nie­byt. Ile to już lat?

A tymczasem jakiś czas temu Kaan — tak zeznała po wszystkim — wy­pa­trzyła na ulicy u jakiejś pani, pokojarzyła fakty i na­by­ła sobie bóstwo. Wyliśmy z zachwytu z Sadownikiem na jego widok. Sadownik w ta­jem­ni­cy przed Drzewkiem do Kaan zadzwonił, by dowiedzieć się, gdzie na­by­wa się takie piękności, a Kaan mu na to: za późno!

Kaan ma bóstwo. Mam i ja! Dostałam je od Kaan wraz ze zwróconą mi samodzielnością: zeszyt, długopis, kredki, ipad, telefon — wszystko to tam wejdzie i jeszcze tro­chę miejsca zostanie, na przykład na kubek termiczny i… w długą do parku na wiosnę.

A póki co, nim ciepło i zieleń wiosenna nadciągną, ósmy dzień z Teo­dorą — damską nerką ozdobną, bóstwem niewiarygodnym, pięknością nad pięknościami — nie rozstaję się wcale. Uprosiłam dziś o cyk.

Używając balkonika, na lewym ramieniu przewieszam i piękno mam na plecach. Używając ferrari, na prawym ramieniu przewieszam i piękno mam z przodu. Niebo!


fot. Sadownik, fragment.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz