Gdy ręce potrzebne są, by móc się przemieszczać, gdy tylko dwie się ma, to lipa: torebunie (niemocą popychane) idą w ostateczny niebyt. Ile to już lat?
A tymczasem jakiś czas temu Kaan — tak zeznała po wszystkim — wypatrzyła na ulicy u jakiejś pani, pokojarzyła fakty i nabyła sobie bóstwo. Wyliśmy z zachwytu z Sadownikiem na jego widok. Sadownik w tajemnicy przed Drzewkiem do Kaan zadzwonił, by dowiedzieć się, gdzie nabywa się takie piękności, a Kaan mu na to: za późno!
Kaan ma bóstwo. Mam i ja! Dostałam je od Kaan wraz ze zwróconą mi samodzielnością: zeszyt, długopis, kredki, ipad, telefon — wszystko to tam wejdzie i jeszcze trochę miejsca zostanie, na przykład na kubek termiczny i… w długą do parku na wiosnę.
A póki co, nim ciepło i zieleń wiosenna nadciągną, ósmy dzień z Teodorą — damską nerką ozdobną, bóstwem niewiarygodnym, pięknością nad pięknościami — nie rozstaję się wcale. Uprosiłam dziś o cyk.
Używając balkonika, na lewym ramieniu przewieszam i piękno mam na plecach. Używając ferrari, na prawym ramieniu przewieszam i piękno mam z przodu. Niebo!
fot. Sadownik, fragment.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz