niedziela, czerwca 14, 2020

3838. Krótko, ale mocno

U mnie sto pięćdziesiąt książek później ten sam Autor. Świeżutki, choć jeszcze nie przeczytałam książki, która jeszcze tydzień temu była Jego najnowszą — ba, nawet jej nie upolowałam, bo nie wiem, czy dam radę przeczytać, czy ustoję jej ciężar.

Tę, w dniu jej premiery, na kundlu miałam. Dzieliła czas z drugą chudziutką, trzecią mądrą i czwartą ciut grubą. Reglamentowana… skończyła się zbyt szybko. Najważniejsze w tej książce dzieje się między słowami, w gestach i chwilach przemilczanych; w tym, o czym nie miało się śmiałości pomyśleć, porozmawiać; w tym, o co się nie pyta. Uwielbiam krótkie formy Autora i już! Na niedosyt składa się tylko brak Jego zdjęć — nie ma ani jednego.

Czas uwolnić czas. Rób to powoli, organizm potrafi płatać figle, na gwa­łto­wne zmiany może zareagować wstrząsem. Zamień okrąg na oś czasu, nie na odcinek — to brzmi jak dziwne zadanie z geometrii.
     
[…] Bezpieczną [odległość], czyli taką, która otwiera na myślenie o włas­nym życiu. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Czy dobrze żyjesz? Czyim życiem żyjesz? Już nie chodzi o to, czy byliby z ciebie dumni, skończyło się. O jutrze myśl od dzisiaj.

*

Wyrośli w rodzinach rozjechanych przez historię. Podstawowe poczucie bezpieczeństwa zostało im odebrane już na samym początku. W majestacie prawa.

*

Od kiedy pamiętał, powtarzała, że ciężko jest lekko żyć.

*

     — Ile wy macie lat, do jasnej cholery?! Nie można się z wami na godzinę umówić?! Stoję tu od piętnastu minut i umieram ze strachu, że coś wam się stało! Jak śmiecie narażać mnie na takie nerwy?!
     
[…]
     — Tato, mógłbyś nam następnym razem oszczędzić wrzasków z balkonu? Byliśmy umówieni na czternastą, przyszliśmy piętnaście minut wcześniej, a ty się drzesz, że jesteśmy spóźnieni
?

*

     — Czy to jedzenie jest dobre dla twojego zdrowia? — pytał młodszy kuzyn.
     — Dla zdrowia nie, ale jakie to jest wspaniałe dla mojego podniebienia!
     — Ciocia mówiła, że jak będziesz jadł poza domem, to umrzesz.
     — A ty myślisz, że inaczej będę żył wiecznie? Wszyscy jesteśmy tu tylko przejazdem. I żeby mi żaden w domu nie pisnął ani słowa! Zaraz pójdziemy na zdrowy obiad i proszę nie wybrzydzać, tylko wszystko u cioci pięknie zjeść. A w przyszłym tygodniu znowu tu przyjdziemy
.

*

Przyjemne były chwile dumy połączonej z nadzieją, że w życiu jest coś więcej niż poczucie, że na jego barkach stoją wszyscy przodkowie ze swoimi historiami. Przez moment mignęła mu zupełnie nowa perspektywa: a może da się poczuć siłę i czerpać ją z nich wszystkich? Może to oni go niosą?

*

     — Wszystko u ciebie w porządku?
     — A znasz kogoś, u kogo wszystko jest w porządku?
     — Pewnie, że nie, ale tak się mówi. Ty tak nie mówisz?
     — Nie, staram się opuszczać zdania, które nie posuwają rozmowy naprzód
.

*

Nie odpowiadam na niezadane pytania. Chcesz wiedzieć, pytaj.

*

Nie lubił tego stanu, w który wprowadzał się w mgnieniu oka. Jeszcze sekundę temu czuł błogość, teraz nie potrafił zatrzymać myśli galopujących w kierunku tragedii.

*

Uciekał z lekcji, nie czytał książek, spędzał sen z rodzicielskich powiek.
     — Najwyżej zostanie lekarzem jak twój ojciec — często powtarzała z uśmiechem żona
.

*

Był w takim wieku, że historie z własnego życia rzadko powracały same. Potrzebował katalizatora, zdania, zapachu, często wystarczało światło.

*

[…] dostał SMS od mamy. „Synku żyjesz”. Od jakiegoś czasu miała telefon, ale nie nauczyła się jeszcze używać znaków przestankowych. Wzruszył go bardzo ten SMS, kwintesencja troski i rozbrajającej potrzeby kontaktu. Był za młody, żeby umieć zachować wzruszenie na dłużej, odpisał jej szybko i wesołkowato: „Wiem, Mamo”. Na samo wspomnienie robi mu się głupio. Nie wie, jak zareagowała, ma nadzieję, że się uśmiechnęła, ale obawia się raczej, że zrobił jej przykrość.

*

Uczył się cieszyć chwilami obciążonymi ryzykiem utraty.

*

Gdy w rodzinie ktoś umiera, trzeba się przetasować, a tak naprawdę trzeba być przygotowanym na zmiany. Stratę trzeba czymś wypełnić. Najpierw żałobą, później próbą powrotu do życia.
     Właśnie się dowiedział, że czas jest bezlitosny i nigdy nie wiadomo, komu ile go zostało
.

*

Ski hasał po swoim odzyskanym życiu. Wiedział, że nie dla wszystkich dni są jednakowo policzone. W Najwyższego nie wierzył, a Ten odwdzięczał mu się brakiem zainteresowania.

*

Każdy ma prawo podejmować decyzje dotyczące swojego życia, ale nie jest powiedziane, że innym musi być z tym łatwo.

Mikołaj Grynberg, Poufne,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.
(wyróżnienie własne)

     —Dzień dobry, podobno chciał się pan ze mną widzieć.
     — Wolałbym porozmawiać w cztery oczy.
     — Nalegałbym jednak na rozmowę we wszystkie zgromadzone tu oczy — powiedział ojciec.
     — Pański syn zachował się wczoraj nagannie i jeśli to się powtórzy, będę zmuszony zgłosić to dyrekcji.
     — Widzę, że jest pan wzburzony. Proszę powiedzieć, co się wydarzyło.
     — Pański syn ostentacyjnie odmawiał odpowiedzi na moje pytanie.
     — A jakie było pytanie?
     — Klasa przerabia aktualnie Bogurodzicę. Poprosiłem o przetłumaczenie słów
„Kyrie eleison”, on uparcie odmawiał.
     — Ostentacyjnie odmówiłeś odpowiedzi na zadane przez nauczyciela pytanie? — zapytał ojciec.
     — Powiedziałem, że nie wiem, co to znaczy.
     — Jak można udawać, że się tego nie wie? — podniósł głos nauczyciel.
     — Ja też nie wiem, co to znaczy — powiedział spokojnie ojciec.
     — To już jest przesada!
     — A wie pan co? Ja też jestem nauczycielem, uczę studentów. Mam taką zasadę, że najpierw ich uczę, a potem sprawdzam, czy mi się powiodło.
     — Nie życzę sobie! W każdym kościele można usłyszeć te słowa kilka razy dziennie.
     — Tak się składa, że wysłaliśmy syna na nauki do szkoły, nie do kościoła.
     — Wystarczy bywać w kościele raz w tygodniu, żeby wiedzieć, co te słowa oznaczają.
     — A my właśnie nie bywamy — powiedział ojciec, patrząc nauczycielowi prosto w oczy
.

(tamże)

2 komentarze:

  1. Heh, był czas, kiedy w kościele bywałam, jednak również nie wiem, co to znaczy "kyrie elejson" ;). Z tego, co pamiętam, w kościele nikt nigdy niczego nie tłumaczył. Teraz myślę, że ci, którzy tam występują, sami niewiele rozumieją ...
    Niedawno z kolegami przypominaliśmy sobie czasy "chodzenia do kościoła" i wszystkim utkwił w pamięci fakt bezwiednego powtarzania zlepków słów o niewiadomym znaczeniu, czy to pieśniach, czy to w modlitwach. Do dziś nie mamy pojęcia co owe zlepki oznaczają a nawet z jakich słów się składają, ot, powtarzało się, jak mantrę ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z kościoła pamiętam tylko nudę i nadzieję, że moja babcia zapomni i nigdzie nie będzie trzeba iść. Nigdy nie zapomniała :)))))

      a ta rozmowa ojca i nauczyciela po prostu mnie zachwyciła.

      + moc serdeczności, .d.

      Usuń