U mnie sto pięćdziesiąt książek później ten sam Autor. Świeżutki, choć jeszcze nie przeczytałam książki, która jeszcze tydzień temu była Jego najnowszą — ba, nawet jej nie upolowałam, bo nie wiem, czy dam radę przeczytać, czy ustoję jej ciężar.
Tę, w dniu jej premiery, na kundlu miałam. Dzieliła czas z drugą chudziutką, trzecią mądrą i czwartą ciut grubą. Reglamentowana… skończyła się zbyt szybko. Najważniejsze w tej książce dzieje się między słowami, w gestach i chwilach przemilczanych; w tym, o czym nie miało się śmiałości pomyśleć, porozmawiać; w tym, o co się nie pyta. Uwielbiam krótkie formy Autora i już! Na niedosyt składa się tylko brak Jego zdjęć — nie ma ani jednego.
Czas uwolnić czas. Rób to powoli, organizm potrafi płatać figle, na gwałtowne zmiany może zareagować wstrząsem. Zamień okrąg na oś czasu, nie na odcinek — to brzmi jak dziwne zadanie z geometrii.
[…] Bezpieczną [odległość], czyli taką, która otwiera na myślenie o własnym życiu. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Czy dobrze żyjesz? Czyim życiem żyjesz? Już nie chodzi o to, czy byliby z ciebie dumni, skończyło się. O jutrze myśl od dzisiaj.
*
Wyrośli w rodzinach rozjechanych przez historię. Podstawowe poczucie bezpieczeństwa zostało im odebrane już na samym początku. W majestacie prawa.
*
Od kiedy pamiętał, powtarzała, że ciężko jest lekko żyć.
*
— Ile wy macie lat, do jasnej cholery?! Nie można się z wami na godzinę umówić?! Stoję tu od piętnastu minut i umieram ze strachu, że coś wam się stało! Jak śmiecie narażać mnie na takie nerwy?!
[…]
— Tato, mógłbyś nam następnym razem oszczędzić wrzasków z balkonu? Byliśmy umówieni na czternastą, przyszliśmy piętnaście minut wcześniej, a ty się drzesz, że jesteśmy spóźnieni?
*
— Czy to jedzenie jest dobre dla twojego zdrowia? — pytał młodszy kuzyn.
— Dla zdrowia nie, ale jakie to jest wspaniałe dla mojego podniebienia!
— Ciocia mówiła, że jak będziesz jadł poza domem, to umrzesz.
— A ty myślisz, że inaczej będę żył wiecznie? Wszyscy jesteśmy tu tylko przejazdem. I żeby mi żaden w domu nie pisnął ani słowa! Zaraz pójdziemy na zdrowy obiad i proszę nie wybrzydzać, tylko wszystko u cioci pięknie zjeść. A w przyszłym tygodniu znowu tu przyjdziemy.
*
Przyjemne były chwile dumy połączonej z nadzieją, że w życiu jest coś więcej niż poczucie, że na jego barkach stoją wszyscy przodkowie ze swoimi historiami. Przez moment mignęła mu zupełnie nowa perspektywa: a może da się poczuć siłę i czerpać ją z nich wszystkich? Może to oni go niosą?
*
— Wszystko u ciebie w porządku?
— A znasz kogoś, u kogo wszystko jest w porządku?
— Pewnie, że nie, ale tak się mówi. Ty tak nie mówisz?
— Nie, staram się opuszczać zdania, które nie posuwają rozmowy naprzód.
*
Nie odpowiadam na niezadane pytania. Chcesz wiedzieć, pytaj.
*
Nie lubił tego stanu, w który wprowadzał się w mgnieniu oka. Jeszcze sekundę temu czuł błogość, teraz nie potrafił zatrzymać myśli galopujących w kierunku tragedii.
*
Uciekał z lekcji, nie czytał książek, spędzał sen z rodzicielskich powiek.
— Najwyżej zostanie lekarzem jak twój ojciec — często powtarzała z uśmiechem żona.
*
Był w takim wieku, że historie z własnego życia rzadko powracały same. Potrzebował katalizatora, zdania, zapachu, często wystarczało światło.
*
[…] dostał SMS od mamy. „Synku żyjesz”. Od jakiegoś czasu miała telefon, ale nie nauczyła się jeszcze używać znaków przestankowych. Wzruszył go bardzo ten SMS, kwintesencja troski i rozbrajającej potrzeby kontaktu. Był za młody, żeby umieć zachować wzruszenie na dłużej, odpisał jej szybko i wesołkowato: „Wiem, Mamo”. Na samo wspomnienie robi mu się głupio. Nie wie, jak zareagowała, ma nadzieję, że się uśmiechnęła, ale obawia się raczej, że zrobił jej przykrość.
*
Uczył się cieszyć chwilami obciążonymi ryzykiem utraty.
*
Gdy w rodzinie ktoś umiera, trzeba się przetasować, a tak naprawdę trzeba być przygotowanym na zmiany. Stratę trzeba czymś wypełnić. Najpierw żałobą, później próbą powrotu do życia.
Właśnie się dowiedział, że czas jest bezlitosny i nigdy nie wiadomo, komu ile go zostało.
*
Ski hasał po swoim odzyskanym życiu. Wiedział, że nie dla wszystkich dni są jednakowo policzone. W Najwyższego nie wierzył, a Ten odwdzięczał mu się brakiem zainteresowania.
*
Każdy ma prawo podejmować decyzje dotyczące swojego życia, ale nie jest powiedziane, że innym musi być z tym łatwo.
Mikołaj Grynberg, Poufne,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.
(wyróżnienie własne)
—Dzień dobry, podobno chciał się pan ze mną widzieć.
— Wolałbym porozmawiać w cztery oczy.
— Nalegałbym jednak na rozmowę we wszystkie zgromadzone tu oczy — powiedział ojciec.
— Pański syn zachował się wczoraj nagannie i jeśli to się powtórzy, będę zmuszony zgłosić to dyrekcji.
— Widzę, że jest pan wzburzony. Proszę powiedzieć, co się wydarzyło.
— Pański syn ostentacyjnie odmawiał odpowiedzi na moje pytanie.
— A jakie było pytanie?
— Klasa przerabia aktualnie Bogurodzicę. Poprosiłem o przetłumaczenie słów „Kyrie eleison”, on uparcie odmawiał.
— Ostentacyjnie odmówiłeś odpowiedzi na zadane przez nauczyciela pytanie? — zapytał ojciec.
— Powiedziałem, że nie wiem, co to znaczy.
— Jak można udawać, że się tego nie wie? — podniósł głos nauczyciel.
— Ja też nie wiem, co to znaczy — powiedział spokojnie ojciec.
— To już jest przesada!
— A wie pan co? Ja też jestem nauczycielem, uczę studentów. Mam taką zasadę, że najpierw ich uczę, a potem sprawdzam, czy mi się powiodło.
— Nie życzę sobie! W każdym kościele można usłyszeć te słowa kilka razy dziennie.
— Tak się składa, że wysłaliśmy syna na nauki do szkoły, nie do kościoła.
— Wystarczy bywać w kościele raz w tygodniu, żeby wiedzieć, co te słowa oznaczają.
— A my właśnie nie bywamy — powiedział ojciec, patrząc nauczycielowi prosto w oczy.
(tamże)
Heh, był czas, kiedy w kościele bywałam, jednak również nie wiem, co to znaczy "kyrie elejson" ;). Z tego, co pamiętam, w kościele nikt nigdy niczego nie tłumaczył. Teraz myślę, że ci, którzy tam występują, sami niewiele rozumieją ...
OdpowiedzUsuńNiedawno z kolegami przypominaliśmy sobie czasy "chodzenia do kościoła" i wszystkim utkwił w pamięci fakt bezwiednego powtarzania zlepków słów o niewiadomym znaczeniu, czy to pieśniach, czy to w modlitwach. Do dziś nie mamy pojęcia co owe zlepki oznaczają a nawet z jakich słów się składają, ot, powtarzało się, jak mantrę ;).
z kościoła pamiętam tylko nudę i nadzieję, że moja babcia zapomni i nigdzie nie będzie trzeba iść. Nigdy nie zapomniała :)))))
Usuńa ta rozmowa ojca i nauczyciela po prostu mnie zachwyciła.
+ moc serdeczności, .d.