niedziela, czerwca 21, 2020

3849. Z rekomendacji (II)

Mogłabym napisać znów to samo, czyli, że książkę tę polecił mi Tollini, gdy rozmawialiśmy o tamtej książcemoim odkryciu książkowym. Klik, klik, była w ibuku, więc nim skończyliśmy rozmawiać, miałam ją już na kundlu. Wepchnęła się bez kolejki na trzy poranne kawy.

Bawi, śmieszy, ale i wprawia w zadumę ta chudziutka książkowa staruszka (w oryginale ma 75 lat). Ani przez chwilę nie trąci myszką — piekło, które opisuje, świeżutkie jak mało co. Mało piekielnych wrażeń? Rozkręcić gaz pod własnym kotłem?

     — A więc ci, co mówią, że Niebo i Piekło to stany umysłu, mają rację?
     — Sza, nie bluźnij – przerwał mi poważnie. – Piekło jest stanem umysłu. Nie mógłbyś powiedzieć nic bardziej zgodnego z prawdą. Każdy stan umysłu pozostawiony sam sobie, każde zamknięcie się stworzenia w lochach własnego umysłu zmienia się w końcu w Piekło. Ale Niebo nie jest stanem umysłu. Niebo jest samą rzeczywistością. Wszystko, co naprawdę realne, ma swoje miejsce w Niebie. Wszystko, co chwiejne, zostanie zachwiane, a pozostanie tylko to, co nigdy się nie zachwieje
.

*

Czasem łatwiej jest z tymi, którzy nienawidzą dobra, niż z tymi, którzy nic o nim nie wiedząc, myślą, że już je posiedli.

*

     — Ależ oni mnie zobaczą!
     — No to co?
     — Wolałabym umrzeć!
     — Przecież to już za tobą. Nie ma sensu znowu do tego wracać
.

*

Trafiali się już ludzie tak pochłonięci udowadnianiem istnienia Boga, że w efekcie sam Bóg nic już dla nich nie znaczył… tak jakby nie miał On do roboty nic innego, jak tylko  istnieć!  Byli i tacy, którzy trudniąc się rozprzestrzenianiem chrześcijaństwa, nie mieli już czasu myśleć o Chrystusie.

*

     — Boże! — westchnął.
     — Co, Boże? — zapytał Duch.
     — Jak to: co, Boże?
     — U nas ten zwrot zwykle rozpoczyna jakieś zdanie.
     — Aha. Chciałem tylko powiedzieć „o rety” czy coś w tym rodzaju
.

*

     — Ale co będzie z tymi, którzy nigdy nie dotrą do przystanku?
     — Każdy, kto tego chce, dotrze do niego. Nie obawiaj się. Ostatecznie ludzie dzielą się tylko na dwie kategorie: tych, którzy mówią Bogu „bądź wola Twoja” i tych, do których Bóg powie na końcu: „bądź wola twoja”. Ci, którzy są w Piekle, są tam z wyboru. Bez ich osobistego wyboru nie byłoby Piekła. Nie ma duszy, która jeśli pragnie radości poważnie i stale, miałaby jej nie osiągnąć. Ci, którzy szukają, znajdują, a tym, którzy kołaczą, jest otworzone
.

*

Straszą z obawy, że ich ktoś przestraszy.

*

     — […] Problem polega na tym, czy jest ona jeszcze zrzędą, czy już tylko samym zrzędzeniem. Jeżeli jest jeszcze prawdziwą kobietą, jeżeli został w niej choćby najmniejszy ślad osoby pod całą tą zrzędliwością, można ją będzie przywrócić do życia. Jeżeli pod popiołem zachowała się choć jedna maleńka iskierka, będzie można ją rozdmuchać tak, że cały stos rozżarzy się na nowo. Ale jeżeli nie zostanie już nic oprócz popiołu, nie można bez końca dmuchać nim sobie w oczy. Trzeba go zmieść.

*

     — Czy jest jeszcze nadzieja?
     — Tak, jest pewna szansa. To, co ona nazywa swoją miłością macierzyńską, zmieniło się co prawda w zakrzepłe, raniące i bezlitosne uczucie, ale wciąż jeszcze można odkryć w nim maleńką iskierkę, która nie jest tylko jej własnym ja. Z tej iskierki można wykrzesać prawdziwy ogień

*

Nikt z nas nie miał racji! To naprawdę zabawne; nie trzeba już udawać, że miało się rację! Wtedy właśnie zaczynamy żyć.

*

Z pozoru bardzo to wielkoduszne, gdy ktoś mówi, że nie zgadza się na zbawienie, które pozostawia choćby jedno stworzenie na zewnątrz, w ciemności. Ale nie daj się nabrać na taką sofistykę, bo w przeciwnym razie tyranem całego świata stanie się pies ogrodnika.

*

     — To wszystko bzdury! To okrutne i nieludzkie! Jakim prawem mówisz takie rzeczy o miłości macierzyńskiej? To najczystsze, najświętsze ze wszystkich ludzkich uczuć!
     — Ależ Pam, żadne ludzkie uczucia nie są same w sobie czyste lub nieczyste, święte lub pozbawione świętości. Są święte, tylko ręka Boga trzyma je na wodzy. Ale jeżeli pozostawi się je same sobie, zwyrodnieją i przemienią się w fałszywych bogów
.

*

Czasem całymi godzinami układałam kwiaty tylko po to, żeby rozweselić jakoś ten nasz nędzny, mały dom, a Robert, zamiast mi podziękować, wiesz, co mówił? Że wolałby, abym nie zapychała mu biurka kwiatami, kiedy on chce pracować. A jednego wieczoru zrobił mi straszną awanturę o to, że rozlała mi się woda z wazonu na jakieś jego papiery, chociaż nie miało to najmniejszego znaczenia, bo to w ogóle nie były służbowe papiery.

*

     — A co pan chciałby robić, gdyby miał możliwość wyboru?
     — Też coś! — żachnął się Upiór, a w jego głosie wyczułem nutkę triumfu. — J a  mam obmyślać plany? To Właściciele powinni wymyślić coś, żeby się nam nie nudziło, nie sądzi pan? To należy do ich obowiązków. Dlaczego mielibyśmy ich wyręczać
?

*

[…] przynaglali dusze Błogosławionych, aby zrzucili swe kajdany, wyrwali się z więzienia, jakim jest szczęście, własnymi rękami zniszczyli góry i posiedli Niebo „na własność”: Piekło obiecywało swą pomoc. Inni, urodzeni organizatorzy, nastawali, aby zbudować tamę na rzece, wyciąć drzewa, wytępić zwierzęta, wybudować kolejkę linową, a zamiast tej okropnej trawy, mchu i wrzosu położyć gładki asfalt.

C.S. Lewis, Podział ostateczny,
przeł. Magda Sobolewska,
Media Rodzina, Poznań 2012.
(wyróżnienie własne)

Potępieni zawsze obstają przy zachowaniu czegoś dla siebie, nawet za cenę cierpienia. Zawsze znajdzie się coś, co jest im droższe niż radość, to znaczy niż rzeczywistość. […] Ale w dorosłym życiu nazywacie to znacznie wspaniałej i różnorodniej — gniewem Achillesa, dumą Koriolana, zemstą, ambicją, urażoną cnotą, tragiczną wielkością lub godnością osobistą.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz