wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Słuchałam radia... rozmowa z Ewą Woydyłło... prowadzący rozmowę przytoczył fragment poniższego wywiadu... zadzwoniłam do Sadownika, by kupił mi, koniecznie, ten numer czasopisma... przeczytałam i:
Jarosław Wałęsa: (...) mam fajną grę, takie branie go [ojca] pod włos. Co jakiś czas, na przykład po śniadaniu sobotnim, on już chce uciekać do swojego gabinetu, do komputera, a ja wtedy mówię: „Ojcze...”. A on: „Co?”. “Kochasz mnie?”. I on ucieka, szybko ucieka, mówi: “Daj mi spokój!”. On nie jest w stanie tego powiedzieć.
Piotr Najsztub: Taki mu pan robi szach-mat.
Tak, on nie jest w stanie nic zrobić, zareagować. Ale nie daję za wygraną i co kilka tygodni, teraz nawet częściej, pytam go: „Ojcze, czy mnie kochasz?”. Może kiedyś uda mi się to w nim zmienić. Tak dramatycznie tego nie oczekuję, bo otrzymałem od mojego ojca tyle miłości, ile on mógł dać. Ale lubię widzieć tę różnicę pokoleniową, że ja jestem w stanie to powiedzieć i powiem do mamy, do siostry, do brata, do przyjaciela i nie mam z tym problemu, a on nawet rodzonemu synowi nie jest w stanie tego powiedzieć. To jest ogromna przepaść pokoleniowa.
Marzenie o myciu włosów prawą ręką, Wprost, nr 51/52, 2012.
I westchnęłam. Znam takiego jednego, z tego samego rocznika co prezydentowy syn, co też ma gwiezdne marzenie, by mu jego własny ojciec powiedział, że go kocha. Znam takich, co bez pragnień wobec swoich rodziców już żyją, bo mogą tylko z niebem rozmawiać. A ja? Ja wierzę w to, że gdyby mój Ojciec wiedział jak bardzo go kocham, nie okłamałby mnie. Mą gwiazdką z nieba byłoby jego przepraszam. Dużo pracy ode mnie wymagało, by przestać czekać na to słowo --- dzieli nas przepaść pokoleniowa --- a w Wigilię, no cóż, tylko zwierzęta ludzkim głosem mówią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz