wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Chwile to całkiem spore kawałki wieczności. Kwarki-skwarki czasu cierpliwie układające się we wzorzyste dni i noce, w których zgrabnie zatopiono wszystkie momenty ludzkiego życia. Chwile to oddech światła biegnącego bezszelestnie w kapciuszkach z punktu A do punktu Z. Światło przecież wciąż pozostaje kwestią publiczną. A prywatnie?
O trzeciej nad ranem, chwila to bryłka łaskawości losu, przeobrażona w możliwość słuchania Twego oddechu. W środku nocy żaden to paradoks, że choć śpisz przy mnie w punkcie A, jednocześnie znajdujesz się w punkcie S swojego rycerskiego snu. Po cichutku, by nie spłoszyć życia, oświetlam miłością wszystkie punkty nazwane na cześć alfabetu łacińskiego kolejnymi literami i świadomie chrupię sekundę po sekundzie, nigdzie się nie śpiesząc. A Ty?
Śnij! Gdy zwyciężysz smoka, wróć. Zajmie Ci to przecież tylko chwilkę.
א
Alef... jeszcze tyle alfabetów, co nazywać będą nasze chwile... Dzisiaj kolej na szeptane z miłością Bet...
ב
Czytam właśnie Stephena Levine’a „Kto umiera?” i, z każdą stroną, każda chwila staje się cenniejsza. Szczęściarą, Bogaczką, Farciarą jestem! Wszystkim jestem... właśnie w tej chwili! Bo... Jestem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz