środa, grudnia 21, 2011

396. Siedemdziesiąt dwa tysiące sekund

 wpis przeniesiony 2.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Do rozpoczęcia dziesięciodniowego świętowania zostało nam 20 godzin. Jak zwykle jestem pełna nadziei... wybieram książki, planuję, wszystko przede mną --- literki, spacerki i ludzie.... ludzie, spacerki, literki.

Wyjęłam i tą, która specjalnie na świąteczny czas czekała. Pijąc dzisiaj kawę, smakowałam perspektywę nadchodzących dni, nadchodzącego roku. Wróciłam do przeczytanego tekstu teraz i poruszona słowami:

Every blade of grass has its Angel that bends over it and whispers, “Grow, grow”. (The Talmud)

J. Cameron, The Artist’s Way,
Pan Books 1998.

...nie śpieszę się. Chłonę każdą z minut, które składają się na wspomniane 20 godzin. Poza Wigilią, to dla mnie najpiękniejszy czas rokrocznie w grudniu. Coś we mnie już świętuje i szepcze: źdźbłem... bądź... koniecznie...

_______________________
Każde źdźbło trawy ma swojego Anioła, który pochyla się nad nim i szepcze „Rośnij, rośnij”. (Talmud)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz