wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Przy biurku siedziałam. Gapiłam się w okno pijąc gorący napój malinowy z pomarańczą, cytryną i goździkami. Nagle, za oknem, z pobliskiego drzewa poderwała się chmara czarnych ptaków.
Były. Jakiś człowiek przechodząc sprawił, że poderwały się ku niebu. W ułamku sekundy przed moimi oczami ukazali się ludzie, którzy poderwali kiedyś me uczucia do góry.
Były. W jednej chwili pozostawiły puste drzewo. Ten mały, podwórkowy incydent sprawił, że wspominałam dziś Tych Szczególnych Ludzi. Nie ma ich teraz w moim życiu. Poszli sobie... A może odlecieli? Pozostałam... sobą, choć bałam się, że zabrali jakąś część mnie. Pozostałam... Jabłonią... to miłe, zwłaszcza w grudniowy dzień. W niebo, niczym ptaka, wypuściłam życzenie, by mieli cudowne Święta Bożego Narodzenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz