wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Jadąc do pracy dzieliłam przestrzeń wnętrza tramwaju z grupą pięciolatków. Starałam się czytać książkę, ale jednocześnie delektowałam się atmosferą jaka towarzyszyła rozkrzyczanej grupie przedszkolaków... bezkresna ciekawość, ogromna energia, wielkie poruszenie. Zerwałam podczas tej przejażdżki dwa kwiatki.
Kwiatek Pierwszy. Przyszedł moment, gdy ołóweczkiem na marginesie w książce, by nie zgubić, zapisałam wypowiedź jednego dziecka, które powiedziało do drugiego: nie lubię cię dla dobra społecznego. Uśmiałam się, by za chwilę zrobiło mi się całkiem smutno.
Kwiatek Drugi. W pewnej chwili, pewien chłopiec --- tu kończy się bajka a zaczyna się życie --- zapytał panią wychowawczynię, czy zwierzęta idą do nieba. Pani bez najmniejszego wahania odpowiedziała: nie. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie był to przegapiony moment, w którym może kształtować się podmiotowe traktowanie zwierząt? Gdy teraz o tym piszę, pluję sobie w brodę, że nie zszargałam autorytetu przedszkolanki, wtrącając się i mówiąc, że zwierzęta, a na pewno psy, koty i konie idą do nieba. Bo czy ktoś jest w stanie kochać ludzi bardziej niż psy, koty i konie pomimo naszej ogromnej niedoskonałości w stosunku do nich?
***
Pozostałam z marzeniem. Kiedyś, gdy będziecie mieli dzieci w wieku przedszkolnym, gdy w tym kraju będzie jedno dziecko na sześć miejsc w przedszkolu, proszę, upewnijcie się, że personel wierzy w to, że zwierzęta idą do nieba. Zróbcie to dla dobra społecznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz